Rozdział dwudziesty dziewiąty - Rozmowa na szlabanie

4.8K 371 282
                                    

Zostało dziesięć minut do mojego szlabanu, a ja już czekałem pod salą transmutacji. Nie wiem, co ona mogła nam wymyślić jako karę, ale największą z nich będzie fakt, że spędzę z Malfoyem pieprzone dwie godziny w jednym pomieszczeniu. Niby będzie jeszcze jakiś inny dzieciak, ale tylko na godzinę, więc zapowiada się wyjebiście ciekawy wieczór.

Usłyszałem odgłosy kroków na korytarzu, ale nie spojrzałem w tamtym kierunku. Znałem zbyt dobrze jego chód, by pomylić je z czymkolwiek. 

Chłopak oparł się o ścianę obok mnie, a ja czułem jego palący wzrok na moich plecach. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Nie ma już o czym.

Po chwili przyszła dyrektorka i wpuściła nas do sali. Okazało się, że trzecim uczestnikiem szlabanu jest jakiś trzecioroczniak, który próbował rozpierdolić jedną ze zbroi na korytarzu.

Na początku zastanawiałem się, czemu McGonagall jest naszą opiekunką i jednocześnie dyrektorką, ale Hermiona mi wytłumaczyła, że Dumbledore chciał, by ona przejęła jego stanowisko, a, że kobieta była zbyt przywiązana do swojej bandy pojebów, to jest ciągle opiekunem. Może nie pojebów, a niespełna rozumujących ludzi z brakiem instynktu samozachowawczego. 

No bo kto normalny kurwa, o trzeciej w nocy, próbuje skoczyć z jednej z wież by sprawdzić, czy jest kurwa wysoko. No tylko jebany Dean z Seamusem po trzech butelkach ognistej.

Jak się okazało, dzisiaj McGonagall miała transmutację żab, a, że uczniowie wyjątkowo byli oporni, to mieliśmy czyścić sale z żab i ich wnętrzności. Japierdole.

Tak więc w jednej ręce trzymałem mopa, w drugiej płyn, i zapierdalałem z kawałkiem niedorobionej miotły po ujebanej podłodze. Ja rozumiem, że szlaban ma być karą, no ale bez przesady.

Na blondyna nie spojrzałem ani razu od ponad godziny. Kilka minut temu wyszedł tamten krukon, a ja nadal ignorowałem jedyną inną żyjąca istotę w tym pomieszczeniu.

W końcu skończyliśmy sprzątać, i zostało jeszcze dobre czterdzieści minut do końca kary, tak więc teraz siedziałem w jednej z ławek i wertowałem czyiś podrecznik. Chyba z drugiej klasy, czyli akurat na mój poziom.

-Harry…?

Wzdrygnąłem się, gdy Draco wymówił moje imię. Potter, opanuj się, miałeś go ignorować.

-Harry, porozmawiajmy, proszę… ja naprawdę nie wiem co się stało. Proszę, powiedz mi.

Od dłuższej chwili czytałem ten sam wyraz, ale mimo to nie zamierzałem mu pokazać, że ma na mnie jakikolwiek wpływ.

-Posłuchaj, nie wiem, czy to wtedy ty byłeś w tej sali, ale naprawdę jest inaczej niż ci się może wydawać. Mnie z Victorem nic nie łączy, wcześniej się spotykaliśmy, ale to skończony temat. Wtedy, w tej sali, ja go odepchnąłem i powiedziałem, że nie chce z nim być. Proszę, porozmawiajmy, Harry.

Nie wytrzymałem. Obróciłem się w jego stronę, jednocześnie czując napływające do oczu łzy.

-Ale o czym ty chcesz kurwa rozmawiać? 

Patrzyłem w jego oczy, dopiero teraz zauważając, że są strasznie przekrwione i załzawione. Poczułem, jak pojedyncza łza spływa mi po policzku, ale szybko starłem ją wierzchem dłoni. Nie mogę pokazać mu, że mnie to boli, nie mogę.

-Harry, proszę. Powiedz mi wszystko co cię wkurwia, czym cię zraniłem. Udowodnię ci, że się mylisz, proszę, Harry… daj mi szansę udowodnić ci, że nie jest tak,jak myślisz.

Pov Draco

Całe popołudnie chodziłem po pokoju zastanawiając się, jak porozmawiać z Harrym. Na pewno jest na mnie obrażony, to wiem. Widział jak się niemal pierdole z Victorem, to też wiem. Ale przestał się do mnie odzywać wcześniej, więc na pewno zjebałem coś wcześniej. Muszę z nim porozmawiać i wszystko wyjaśnić. 

No i se kurwa pogadałem, do ściany. Chłopak nie odzywał się do mnie przez ponad godzinę, aż postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. 

-Harry…?

Nic.

-Harry, porozmawiajmy, proszę… ja naprawdę nie wiem co się stało. Proszę, powiedz mi.

Nie wiedziałem jak do niego dotrzeć. Potraktowałem go beznadziejnie, i mimo,  że nie była to jedynie moja wina, a w sumie jej nie było, bo jednak nikt nie może mówić mi, z kim mam się spotykać, a z kim nie, to i tak czuję się źle wobec niego.

-Posłuchaj, nie wiem, czy to wtedy ty byłeś w tej sali - oczywiście, że to kurwa wiem - ale naprawdę jest inaczej niż ci się może wydawać. Mnie z Victorem nic nie łączy, wcześniej się spotykaliśmy, ale to skończony temat. - mam nadzieję -  Wtedy, w tej sali, ja go odepchnąłem i powiedziałem, że nie chce z nim być. Proszę, porozmawiajmy, Harry.

Odwrócił się, a ja spojrzałem na jego twarz. Cała blada, z czerwonymi, zaszklonymi oczami, z których wypłynęła pojedyncza łza. 

-Ale o czym ty chcesz kurwa rozmawiać? 

O tym, że nie mogę pozwolić na to, byś był przeze mnie załamany, bo nie zasługuje na ciebie.

-Harry, proszę. Powiedz mi wszystko co cię wkurwia, czym cię zraniłem. Udowodnię ci, że się mylisz, proszę, Harry… daj mi szansę udowodnić ci, że nie jest tak,jak myślisz.

Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, aż zaczął mówić.

-Chyba we wtorek, albo poniedziałek, sam nie wiem, w każdym razie byłeś na patrolu z Blaisem.

Zmarszczyłem brwi, bo nie przypominam sobie, bym go widział. Ale tutaj bycie niewidzialnym to nie problem, tak więc słuchałem go dalej.

-Nie słyszałem całej rozmowy, ale tylko jej część, w której mówisz, że chcesz skończyć naszą znajomość. Byłem załamany, ale wiedziałem, że to tylko urywek i może być zupełnie inaczej. Później widziałem ciebie i tego krukona w sali i upewniłem się, że miałem rację. To tyle. Jeśli masz jakiekolwiek sensowne wytłumaczenie, to mi je przedstaw.

Ostatnie zdanie wręcz wysyczał, na co się wzdrygnąłem. Zapowiada się długa rozmowa.


Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz