Minął kolejny tydzień, ale tym razem nie spóźniłem się na OPCM. Dostałem od Hermiony podmienioną karteczkę, więc mogłem spokojnie myśleć nad prezentem. Gadałem o tym z Hermioną, a ona mi powiedziała, że kiedyś widziała, jak Draco rysował coś w ich pokoju wspólnym.
Tak więc w weekend mam zamiar iść do jakiegoś sklepu, i kupić dla niego jakiś szkicownik, słodycze i może jakąś książkę. On lubi książki, więc mu się spodoba. A jak nie, to chuj mu w dupę.
Albo może lepiej nie.
Właśnie siedziałem z Weasley'ami i Hermioną przed kominkiem pisząc kolejne eseje na zielarstwo i eliksiry. Kolejny nudny wtorkowy wieczór nad książkami. Klasyk.
Z Ginny się pogodziliśmy i staramy się zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Powiedziałem jej już, że jestem gejem, co przyjęła znośnie. Coś tam pierdoliła, że byłem z nią żeby inni nie wiedzieli, ale Hermiona dosadnie jej wytłumaczyła, że jest w błędzie. Na tyle dosadnie, że nie zdziwiłbym się, gdyby teraz już wszyscy wiedzieli.
Niby Ruda była za młoda na naszą imprezę, ale wybłagaliśmy McGonagall, żeby się zgodziła, tak więc i ona aktualnie planowała prezent dla osoby, którą wylosowała.
Wstałem ze swojego miejsca i postanowiłem pójść do kuchni po parę ciastek. Nie było jeszcze ciszy nocnej, więc nie musiałem mieć peleryny niewidki. Mimo to rzuciłem zaklęcie kameleona, którego nauczyła mnie Hermiona. Zacząłem powoli kierować się w stronę portretu z gruszką, gdy usłyszałem czyjąś rozmowę za jednym z zakrętów. Skierowałem się w stronę głosów, gdy zobaczyłem zza rogu Draco wraz z Zabinim.
-Japierdole, ale ty masz problem, smoku. Ja bym go olał. Najpierw się do ciebie przystawia, potem umawiacie się na randkę, a on wszystko spierdala. Nie warto. Nawet nie macie tych samych zainteresowań, poglądów. Podchodzicie z dwóch różnych światów. Weź z nim skończ, szkoda czasu na niego.
-Tak, to akurat prawda, no ale Potter… tak, skończę z nim, ale nikomu nie mów, nie chcę żeby wiedział, że dawałem mu nadzieję, mimo, że mi się nie podobał i w sumie miałem wyjebane.
Nie mogłem tego dłużej słuchać. Szybko pobiegłem do kuchni, żeby nikt nie zaczął schizować, jak coś to powiem, że się wypierdoliłem na schodach. Kurwa, teraz się poryczałem jak dziecko, któremu zabrano cukierka.
Pov Draco
Ponieważ miałem dzisiaj patrol, a Hermiona uczyła się z resztą gryfonów, ja wziąłem na niego Blaisa. Nikt się nie dowie, jak coś, to powiem, że kujonica się źle czuła, i poszła do przyjaciół. Nie wiem czemu, ale czuję, że muszę ją chronić.
-Dobra, Draco, mów. - posłałem mu pytające spojrzenie - No z tym Victorem, czy jak mu tam. Tym co się z nim ostatnio ciągle liżesz po kątach. On jest z Ravenclaw, prawda?
Szliśmy właśnie korytarzem na trzecim piętrze, z którego dokładnie było widać spowite mgłą błonia zamku.
-Taa, ale to nic wielkiego. Wolę Pottera, ale on nie chce zwiazku. Ale głupio mi tak go teraz zostawiać...
-Japierdole, ale ty masz problem, smoku. Ja bym go olał. Najpierw się do ciebie przystawia, potem umawiacie się na randkę, a on wszystko spierdala. Nie warto. Nawet nie macie tych samych zainteresowań, poglądów. Podchodzicie z dwóch różnych światów. Weź z nim skończ, szkoda czasu na niego.
-Tak, to akurat prawda, no ale Potter… tak, skończę z nim, ale nikomu nie mów, nie chcę żeby wiedział, że dawałem mu nadzieję, mimo, że mi się nie podobał i w sumie miałem wyjebane.
-Jedyne co was łączy to to, że obydwoje macie chuja w gaciach. Poza tym, gość jest Krukonem, kurwa wiem, że Potter to Gryfon, ale przynajmniej łączy was quidditch i zamiłowanie do kremowego piwa. Chociaż ty to bardziej do ognistej.
Nie odzywałem się do niego do końca patrolu. Będę musiał chłopakowi zmodyfikować pamięć, żeby nikomu nie powiedział. Na szczęście nie ma przyjaciół, więc nie muszę się martwić, że ktoś inny wie.
Postanowiłem, że na święta kupię potterowi koc, który będzie zmieniał barwę w zależności od tego, o kim pomyśli. Wtedy będzie on takiej barwy, jakiej jest ulubiony kolor tej osoby. A jak nie myśli, czyli w przypadku Pottera najczęściej, będzie po prostu w barwach Gryffindoru. No i fajowo. Ze mnie to jednak pomysłowy człowiek.
Pov Harry
W drodze do i z kuchni potknąłem się jakieś pięć razy, na szczęście żadne ciastka nie ucierpiały. Gorzej było z moimi kolanami, które mocno bolały, przez ciągły kontakt z podłogą. Zdążyłem się już uspokoić i właśnie zmierzałem do mojego łóżka, by położyć się w nim, i po rzuceniu zaklęcia wyciszającego, poryczeć się jak dziecko.
Kurwa, myślałem, że jemu też na mnie zależy, że mam szanse. I wiem, że to moja wina, bo gdybym go wtedy nie odtrącił, teraz może bylibyśmy razem, i nie powinienem podsłuchiwać jego rozmów, ale no nadal… Istnieje mała szansa, że to nie było o mnie, ale raczej wątpię.
Leżałem z zamkniętymi oczami i próbowałem unormować oddech, by już po chwili zasypiać wtulony w ciepłą poduszkę.
CZYTASZ
Sobie przeznaczeni - Drarry
FanfictionOpowieść o początkach związku pewnej fretki i chłopca o niezwykłej bliźnie... Zakończone moi drodzy, zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci gwiazdek (◍•ᴗ•◍)♡ Wybrane fragmenty opowiadania: "I gdyby nie ta drobna istota, która właśnie gła...