Rozdział siódmy - Krępujący prezent i zmiana podejścia

8.4K 556 1.1K
                                    

Urodziny minęły mi w dobrym nastroju. Pani Weasley jak zwykle przygotowała pełno smakołyków.

Dostałem książkę o quidditchu od Hermiony, całe pudło słodyczy ze sklepu Wesley'ów od Georga, zestaw miotlarski dla profesjonalistów od Gin i jakąś paczuszkę od Rona, na której była karteczka.

Otwórz jak będziesz sam w pokoju

Jak się okazało było tam trochę słodyczy i paczka prezerwatyw. Widać Rudy zaskakująco szybko zaakceptował fakt mojego związku z jego siostrą.

Prawda, mi i Ginny zdarzyło się do siebie zbliżyć i kilka razy uprawialiśmy seks, ale nigdy nie było to dla mnie coś tak niesamowitego jak to Ron opisywał. A on miał ode mnie większe doświadczenie. Nie wiem dokładnie, ale z Lawender chyba nie skończyło się na publicznym całowaniu. 

W dobrej atmosferze mijały kolejne dni wakacji, aż któregoś dnia przy śniadaniu do kuchni wleciały cztery sowy, każda z listem z Hogwartu. Dostaliśmy listy ksiąg potrzebnych do kontynuowania naszej nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa.

 Oczywiście ta Hermiony była najdłuższa.

Następnego dnia udaliśmy się w czwórkę na ulicę Pokątną. Próbowaliśmy namówić panią Weasley żeby z nami nie szła, bo jesteśmy dorośli i sobie poradzimy. Niestety to nie podziałało, więc Ron wytoczył cięższy kaliber.

-Mamo, Harry pokonał Sama - Wiesz - Kogo. Z nim jesteśmy bezpieczni.

-Ugh, dobrze już, ale macie wrócić na kolację.

Najpierw poszliśmy do banku Gringotta a następnie do księgarni Esy Floresy po nowe książki. Hermiona włożyła je do swojej nowej torebki bez dna. Poprzednia przepadła gdy porwali nas szmalcownicy.

Następnie udaliśmy się po nowe szaty. Wpadliśmy do sklepu Georga i kupiliśmy trochę słodyczy i innych pierdół. Na koniec poszliśmy do lodziarni Floriana Fortescue i kupiliśmy sobie po gałce lodów.
Ja jabłkowe, Gin dyniowe, Hermiona czekoladowe a Ron o smaku kremowego piwa. 

Kocham lody.

Wróciliśmy do Nory na kolację i poszliśmy spać. Moje sny z Malfoyem powtarzały się i niejednokrotnie musiałem w nocy rzucać zaklęcia wyciszające, żeby nie obudzić Rona moimi pojękiwaniami. Chyba brakuje mi Ginny, dlatego mój mózg wariuje. 

A gdy już doszło co do czego, to prawie wszystko spierdoliłem. Mianowicie byłem na granicy jęczenia imienia Draco, gdy dochodziłem. Japierdole, co się ze mną dzieje?!

1 września. Nareszcie wracamy do Hogwartu. 

Jak co roku obudziła nas pani Weasley która biegała po całym domu nie wiedząc w co ręce włożyć, a gdy już wsiedliśmy do samochodu pożyczonego przez pana Weasley'a z ministerstwa obdarowała nas pasztecikami dyniowymi i kanapkami. 

Droga, las, łąka, znowu las, jakieś miasto, potem most, znowu jakieś pola i po około 45 minutach jazdy dojechaliśmy na dworzec King's Cross. 

Schody, wejście, peron 9 i 10, ściana, peron 9¾. Wreszcie. Ciekawe czy szkoła zmieniła się po remoncie. Oby nie, poprzedni styl był bardzo ładny, i pasował do klimatu.

Gwizdek. Oho, czas wsiadać. 

Znaleźliśmy jakiś pusty przedział i usadowiliśmy się tam uprzednio lewitując kufry na półki. Po 2 minutach do przedziału wszedł Neville trzymający Lunę za rękę.

Pov Draco

Teleportowałem się na dworzec i po chwili stałem na peronie wśród ogólnego zamieszania młodych i starych czarodziei spieszacych się na pociąg do Hogwartu. 

Widzę jakiegoś blondwłosego chłopca z rodzicami. 

Zazdroszczę mu.

Moja matka zmarła w wakacje z powodu ciężkiej choroby na którą się leczyła, ale jedyne antidotum umiał przygotować mój wujek Severus. Gdy on umarł, a zapasy się skończyły, nie było innego wyjścia. Ojciec nigdy nie traktował matki dobrze, bił ją, ale zmienił się ostatnio. Przed jej śmiercią wyznał jej miłość. Niestety jacyś śmierciożercy dopadli go i zabili za zdradę Czarnego Pana. Potem sami popełnili samobójstwo. Tchórze. 

Widzę Pottera i jego przyjaciół - Wieprzleja, Panią Wiem - wszystko - najlepiej i Marchewkę. Tylko czy oni faktycznie są tacy źli? Często śnił mu się Potter, czasem jego znajomi. Nie, Draco, ogarnij się, masz ich nie lubić.

Ale czy na pewno? 

Zagadam do nich. Ortodoksyjny ojciec nie żyje. Nie ma nikogo kto mógłby mnie powstrzymać. Z resztą od początku chciałem się z nim zaprzyjaźnić, a teraz, gdy pozbył się Voldemorta raz na zawsze powinienem mu nawet podziękować. W końcu uwolnił mnie od przymusowego śmierciożerstwa.

Postanowiłem, że przede wszystkim przeproszę Pottera. Tak, ja Draco Luciusz Malfoy, przeproszę Złotego Chłopca. Jak widać wojna mocno nas wszystkich zmieniła.

Właśnie zbliżałem się do ich przedziału, gdy zobaczyłem wchodzących do niego Longbottoma i Pomylunę. Czyli innym razem.





Dziękuję Wam za ponad 170 odsłon i 10 gwiazdek.    (ʃƪ^3^) ♡




Sobie przeznaczeni - DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz