Rozdział 4

23.4K 550 239
                                        

Słyszę pukanie do drzwi, kiedy jestem w trakcie oglądania serialu i objadania się żelkami.

-Proszę- powiedziałam, podnosząc się lekko do siadu na kanapie, przeciągając się przy tym.

-Hej, jak się czujesz? Liam mnie podwiózł do ciebie, bo się martwiłam- powiedziała, wchodząc do salonu. Od razu usiadła obok mnie na kanapie i przykryła swoje nogi kocem.

-Już jest trochę lepiej, ale dalej mam lekkie zawroty głowy- powiedziałam i znów się położyłam. Podałam jej paczkę żelek, bo również jej są to ulubione- Chcesz coś do picia? Jakąś herbatę albo kawę?- spytałam, spoglądając na nią.

-W sumie wypiłabym coś, ale to Ty odpoczywaj, ja sama pójdę i zrobię nam herbatę- powiedziała i nim zdążyłam, odpowiedzieć jej już nie było w pokoju. Westchnęłam i przetarłam dłońmi twarz.

Od razu przypomniało mi się, jak przed wejściem Chris mnie dotknął po policzku. To było miłe, co prawda nieoczywiste z jego strony, ale miłe. Masakra, co ja mówię, to było dziwne i kompletnie nie w jego stylu i raczej nigdy nie powinno się wydarzyć.

Myślę, że jego takie zachowanie jest tylko, dlatego że chce po prostu mnie zaliczyć. Wiele razy słyszałam, jak chłopacy z jego paczki mówili do niego, że jestem jedną z niewielu dziewczyn, których nie przeleciał i powinien to zmienić.

W takich momentach patrzył w moją stronę z obrzydzeniem i mówił tak głośno, abym ja usłyszała, że nawet będąc pod wpływem alkoholu, nie chciałby mnie dotknąć.

Więc to nie jest możliwe, żeby z dnia na dzień mnie polubił, w wielką przemianę też nie uwierzę, bo na to nie ma już żadnych szans.

Chris Williams to największy arogancki dupek mieszkający w tej dzielnicy, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa.

Co ta Alice tak długo robi. Wstałam powoli z łóżka i poszłam do kuchni. Na wejściu poczułam słodki zapach. Gdy weszłam do kuchni, Alice robiła gofry z bitą śmietaną, truskawkami i borówkami.

-Alice nie musiałaś- powiedziałam i usiadłam na blacie.

-Nie gadaj, tylko jedz, przecież dobrze wiem, że pewnie nic nie jadłaś oprócz tych żelek. Ja sama jestem głodna, wiec razem zjemy obiad- powiedziała, po czym również usiadła i zaczęła jeść- smacznego- dodała.

-Mój Boże jakie dobre, są lepsze, niż moje a myślałam, że lepszych nie da się zrobić. Bardzo ci dziękuję Alice- powiedziałam i kiedy zjadłyśmy, zebrałam nasze talerze i włożyłam je do zmywarki- to, co może coś pooglądamy?- spytałam, patrząc na nią.

-Chciałabym, ale dzisiaj nie mogę, wychodzę z Liamem do kina i chciałam, żebyś mi pomogła się przygotować, trochę się stresuje- powiedziała rzarumieniona.

-Oczywiście, że ci pomogę, zrobimy cię na bóstwo, możesz być tego pewna- uśmiecham się do niej i razem idziemy do mojego pokoju.

-Załóż ten kombinezon w kolorze butelkowej zieleni, ładnie podkreśli kolor twoich oczu- powiedziałam, podając jej ubranie.

Kiedy dziewczyna była już ubrana, wiedziałam, że ten kombinezon naprawdę był strzałem w dziesiątkę. Do tego pożyczyłam jej czarne sandałki na niewielkim obcasie.

Następnie zrobiłam jej lekki, podkreślający jej urodę makijaż.

-Już skończyłam, przejrzyj się w lustrze, moim zdaniem wyglądasz naprawdę ślicznie- powiedziałam zadowolona ze swojego dzieła.

-Wyglądam cudownie, dziękuje- powiedziała szczęśliwa i szybko przyciągnęła mnie do siebie. Oddałam uścisk.

-Dobra piękna wychodź już, bo chłopak pewnie się niecierpliwi- powiedziałam, puszczając ją ze swoich objęć. Dziewczyna podziękowała mi jeszcze raz i wysyłając, w moją stronę szybkie buziaki w powietrzu wyszła z pokoju i po chwili przez okno zauważyłam, jak przechodziła przez pasy na jezdni.

Mam nadzieję, że będą się dobrze razem bawić. Alice zasługuje na szczęście.

Postanowiłam przejść się do Chrisa i podziękować mu za to, że mnie przywiózł, przy okazji miałam zanieść ciasto zrobione przez moją mamę dla jego rodziców. Ubrałam bluzę i adidasy, po czym wyszłam z domu.

Kiedy byłam już pod jego domem, zapukałam i po chwili otworzyła mi drzwi dziewczyna w majtkach i jego koszulce. No to widać jest bardzo zajęty. Powiedzmy sobie jedno, Chris rucha chyba wszystko, co się rusza.

A ta dziewczyna? Niestety typowa popularna dziewczyna z naszej szkoły, która zawsze wiesza mu się na szyi, jak tylko widzi go na korytarzu.

Zanim zdążyłam się odezwać, za jej plecami pojawił się Williams, w samych bokserkach z roztrzepanymi włosami i malinkami na klatce piersiowej.

-Cześć, sorry, że ci przeszkadzam w jakże intymnej chwili, przyszłam po to, żeby dać ci ciasto dla twoich rodziców. Pewnie ci o nim wspominali i przy okazji chciałam podziękować za dzisiaj- powiedziałam, wręczając mu do rąk wypiek. Nasze dłonie dotknęły się, przez co automatycznie złapało mnie lekkie obrzydzenie, na myśl co mógł tymi rękami przed chwilą robić.

-Całkiem o tym zapomniałem, dziękuje, że go przyniosłaś- patrzy na mnie przeszywającym wzrokiem.

Kiwnęłam tylko głową i odwróciłam się na pięcie, po czym zaczęłam iść w stronę swojego domu.

Kiedy już do niego dotarłam, poszłam od razu do łazienki umyć dokładnie ręce. Będąc w pokoju, przebrałam się w strój do biegania i ponownie wyszłam z domu, nie zapominając o jego zamknięciu.

Zaczęłam biec z namysłem dobiegnięcia do kancelarii moich rodziców. Jest do niej niecałe dziesięć kilometrów, także akurat trochę się zmęczę, żeby zasnąć dzisiaj bez problemu.

W słuchawkach leci Smells Like Teen Spirit, która jest jedną z moich ulubionych piosenek.

Kiedy jestem już przy szóstym kilometrze, zaczyna padać deszcz, tylko tego mi do szczęścia brakowało naprawdę. Coraz bardziej zaczyna mi się ciężej biec, bo w szybkim tempie moje ubrania stają się mokre.

Zaciskam zęby i staram się przyspieszyć, żeby tylko jak najszybciej znaleźć się pod kancelarią. Całe szczęście, że rodzice za niedługo kończą pracę, więc nie będę musiała martwić się o powrót.

Gdzieniegdzie zaczyna lekko rozbłyskiwać się niebo, także najwidoczniej szykuje się burza, co mnie cieszy. Uwielbiam siedzieć w trakcie burzy w łóżku, czytając przy tym dobry kryminał.

Zanim się obejrzałam, jestem już praktycznie pod samą kancelarią. Pisze szybką wiadomość do mamy, kiedy będą wychodzić i postanawiam wejść do środka, bo przez wiatr zaczyna robić mi się zimno.

Na szczęście po kilku minutach widzę swoich rodziców.

-Czy ty jesteś nienormalna, biegać w taką pogodę? Jesteś cała przemoczona, módl się, żeby tylko nie wzięło cię przeziębienie- mówi mama, patrząc na mnie ze złością.

-Zaczęłam biegać, jak jeszcze nie padało, skąd mogłam wiedzieć, że tak będzie- rozkładam ręce z bezradności.

-Dobra nie kłóćcie się, tylko wsiadajcie do samochodu, im szybciej wrócimy do domu, tym lepiej.

Tato daje mi ręcznik z bagażnika, abym mogła się nim chociaż trochę okryć i w ciszy wracamy do domu.

Będąc w nim, biegnę do swojego pokoju po piżamę i bieliznę, po czym wchodzę pod prysznic. Po ubraniu się i wysuszeniu włosów kładę się do swojego łóżka i słuchając, deszczu z grzmotami zaczynam czytać książkę.

Forget about meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz