.10.

7K 470 383
                                    

- Harry? Harry, śpisz!? HARRY!! - spadłem z łóżka.

- Co?! Co? Nie, nie śpię. Co się dzieje? - zacząłem szybko pytać leżąc na podłodze. Przetarłem oczy rękami i rozmasowałem łokieć, na który upadłem. Tak naprawdę to spałem, tylko ktoś okropny postanowił mnie obudzić.

- Nic się nie dzieje. Co z Ginny? - uniosłem wzrok i napotkałem twarz Rona. Ehh.

- Wszystko z nią w porządku. Nie musiałeś się drzeć. - powiedziałem z wyrzutem, próbując podnieść się z ziemi.

- W sumie to od 20 minut trwa kolacja.

- Co? Już tak późno? Która godzina?

- Godzina czasu na kolacje, stary. Wstawaj i idziemy. - machnął ręką w stronę drzwi i wyszedł z pokoju razem z Seamus'em.

Wygrzebałem się z narzuty, którą byłem przykryty. Dziwne... Nie przypominam sobie, żebym czymkolwiek się okrywał. Po chwili zrozumiałem skąd mogła się wziąć. Ginny.

Poprawiłem koc na łóżku i rozprostowałem kości. Gdy miałem już iść do łazienki, zauważyłem dziwny przedmiot leżący na szafce obok mojego łóżka. Wziąłem go do ręki i po chwili okazało się, że to korektor do twarzy. Podniosłem małą karteczkę, która znajdowała się obok.

Może uda ci się trochę zakryć fioletowe cienie pod oczami, gdybyś chciał. Po prostu nakładasz i rozsmarowujesz.
Ginny.

Dzięki, Gin. Ratujesz mi życie.

Zabrałem kosmetyk z etażerki i poszedłem do łazienki. Opłukałem twarz zimną wodą, aby trochę się rozbudzić i spojrzałem w lustro. Może faktycznie powinienem coś z tym zrobić. Sińce były mniejsze, ale wciąż bardzo rzucały się w oczy. Nie chciałem przecież straszyć innych.

Zgodnie z instrukcją dziewczyny nałożyłem trochę korektora na twarz i zakręciłem pojemnik. Zauważyłem, że ma on trochę jaśniejszy odcień, niż moja skóra, ale i tak będzie to wyglądało lepiej od tego co znajduje się pod moimi oczami.
Po rozsmarowaniu zadowolony stwierdziłem, że wygląda to lepiej niż mógłbym przypuszczać. Nieźle, już wiem czemu dziewczyny mają obsesję na punkcie makijażu.

- Harry! Porwali cię, czy co?! - usłyszałem stłumiony głos rudzielca. Już idę, nie pali się przecież.
Ostatni raz zerknąłem na swoje odbicie i wyszedłem z dormitorium.

- Jesteś wreszcie. Chodźmy już, jestem taaki głodny.

- Harry! Hej. - uśmiechnęła się Hermiona. - Jak się masz?

- W porządku, dzięki. - odwzajemniłem go. - Idziemy?

- Tak, jasne.

- Jak się czujesz, Harry. Już lepiej? - znikąd pojawiła się przy mnie Ginny.

- Tak, chyba widać. - zaśmiałem się lekko. - Dziękuję za korektor, potrafi zdziałać cuda. - pokręciłem z rozbawieniem głową.

- To prawda. Nie ma sprawy. - wyszczerzyła się.

Gdy byliśmy już blisko wejścia, spotkaliśmy Malfoy'a i jego bandę, zmierzających w stronę lochów. Co dziwne, nie odezwali się ani słowem, a Zabini się do mnie nawet lekko uśmiechnął. Chociaż... nie to przecież niemożliwe. To Ślizgon - w dodatku najlepszy przyjaciel blondyna. Na pewno coś mi się przewidziało przez brak snu.

Draco

- Zaraz do was dołączymy - powiedziałem do chłopaków, ciągnąc Blaise'a za rękaw.

Spojrzeli na nas krótko, kiwnęli głowami i ruszyli dalej.
Odciągnąłem ciemnoskórego na bok korytarza i spojrzałem na niego.

•Believe• {Drarry}•  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz