.36.

3.1K 217 159
                                    

Przez ostatni tydzień nie miałem za dużo czasu. Wielkimi krokami zbliżała się przerwa świąteczna, a razem z nią, masa prac domowych i nauki. Dodatkowo, do tego wszystkiego dochodziły godzinne, codzienne szlabany u Snape'a. Wydaje mi się, że stracił zapał do tej całej kary, bo zamiast dawać mi jakieś okrutne albo co najmniej obrzydliwe zadania, musiałem po prostu sprzątać po zajęciach pod koniec dnia. Nauczyciel był jakiś nieobecny i rozkojarzony, a gdy pytałem o coś, musiałem powtórzyć parę razy, by dotarły do niego moje słowa. Zacząłem się nad tym zastanawiać. Ten obraz był tak różny od tego, który poznałem przez ostatnie lata.
Pomijając sprawy szkoły i wracając do tych mniej przyjemnych, nigdzie nie mogłem znaleźć Malfoy'a. Oczywiście, pojawiał się na zajęciach, ale od razu po nich znikał szybko, nie dając mi możliwości rozmowy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mógł to być dla niego szok i prawdopodobnie nie wie jak powinien się zachować. Ja też nie wiedziałem. Naprawdę bałem się tego, co ma nastąpić albo co już nastąpiło. Ślizgon widział, co się ze mną dzieje. Nie wiem czy słyszał to, co mówiłem albo czy w ogóle cokolwiek mówiłem. Nie wiem co z tym zrobi. Nie wiem czy ma zamiar cokolwiek z tym robić. Nie wiem czy ktokolwiek wie, czy komukolwiek powiedział. I przez to zakiełkował we mnie strach. Wewnątrz jednak, miałem drobne ziarenka nadziei, które nie wiedziały co mają zrobić. Zachowanie chłopaka zmieniło się, co zacząłem zauważać już dużo wcześniej. Pomagał mi, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Może dlatego, że był twoim największym wrogiem przez prawie wszystkie lata w tej szkole. To nieistotne. Czułem, że mnie nie zawiedzie. Nie wiem dlaczego. Po prostu to czułem.

Wiedziałem, że nie może odkładać tego w nieskończoność i któregoś dnia będzie musiał spojrzeć mi w oczy. Poznam jego zdanie. Może pomoże mi dowiedzieć się czegokolwiek o tym wszystkim. Ten dzień nadszedł szybciej niż myślałem.

Zauważyłem, że chłopak wychodzi szybkim krokiem z Wielkiej Sali podczas kolacji, więc szybko wstałem i ruszyłem za nim. Na pytania przyjaciół odparłem tylko, że nie jestem głodny i idę się przejść.

- Malfoy! - krzyknąłem, gdy dostrzegłem blond czuprynę znikającą za ścianą.

Podbiegłem odrobinę, by nie stracić go z oczu, lecz on jedynie przyspieszył kroku, kompletnie mnie ignorując.

- Malfoy! - krzyknąłem głośniej, zwiększając tempo.

Nie będziemy się tak bawić.

Zacząłem biec i w końcu zatrzymałem go, niedaleko łazienek.

- Co ty robisz? - warknął na mnie i wyrwał rękę z mojego uścisku.

- Próbuje porozmawiać. Unikasz mnie.

- Wcale nie - odwrócił wzrok, patrząc na bardzo interesującą ścianę.

- Oczywiście, że tak. Nie uważasz, że wypadłoby to wyjaśnić?

- Co dokładnie wyjaśnić?

Spojrzałem na niego wymownie.

- Dobra już. Tak, masz rację.

- Więc dlaczego uciekasz?

- To nie jest rozmowa na teraz.

- W takim razie na kiedy?

Rozejrzał się dookoła, próbując znaleźć odpowiedni czas i miejsce, po chwili wyrzucając na jednym wdechu:

- Jutro, pod głównym wyjściem, 17. I nie spóźnij się.

Odszedł zanim zdążyłem się zgodzić.
Będzie ciekawie.

Sobotni dzień minął spokojnie i bezproblemowo. Spędziłem sporo czasu z Ron'em i Hermioną, zdając sobie sprawę, że brakowało mi ich towarzystwa. Gdy nie martwili się o mnie za bardzo, ani nie przychodzili pytać tylko jak się czuję. Zwykłe rozmowy i szczery śmiech, bez tych szczególnych spojrzeń.
Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie, zauważając, że zbliżała się godzina spotkania z blondynem. Byłem ciekawy jak potoczy się ta rozmowa i gdzie pójdziemy. Wątpię, żebyśmy rozmawiali pod drzwiami.
Wstałem z kanapy, czując nieprzyjemny chłód, przez zwiększającą się odległość kominka.

•Believe• {Drarry}•  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz