.09.

7K 466 171
                                    

Harry

Razem z dziewczyną, w zupełnej ciszy, przemierzaliśmy puste korytarze Hogwartu. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem odkąd odłączyliśmy się od Hermiony i Rona, którzy razem z całą szkołą wybrali się dziś do Hogsmeade. Kilkakrotnie widziałem jak ognistowłosa próbowała się odezwać, ale nie bardzo wiedząc chyba co powiedzieć, od razu zamykała usta. Ja też nie byłem skory do rozmowy. Mimo że naprawdę byłem jej wdzięczny, że uratowała mnie od opuszczenia zamku, to było mi niezwykle głupio zaczynać rozmowę. Wiem, że dużo dla mnie poświęciła, bo proszę was, kto nie lubi wypadów do Hogsmeade?
Jestem pewien, że czuje się świetnie, a została tylko ze względu na mnie. Tylko ze względu na biednego, małego Potter'a, który nie umie poradzić sobie sam i potrzebuje całodobowej opieki. Pewnie teraz żałuje, że wogóle to zaproponowała. Po co miała by ze mną siedzieć sama w pokoju wspólnym?

- Em... Harry? - usłyszałem jej cichy głos.

- Tak? - podniosłem głowę i spojrzałem na nią niepewnie.

- Już jesteśmy. - wskazała na portret Grubej Damy przed nami.

Musiałem tak się zamyślić, że nie zauważyłem nawet gdy weszliśmy po schodach i znikąd pojawiliśmy się pod wejsściem do domu lwa.

- Oh, tak. Jasne. - wypowiedziałem hasło i wpuściłem ją przed sobą, na co cicho podziękowała.

Tak jak się spodziewałem, w pokoju wspólnym nie było żywej duszy. Tylko ja, Ginny i palący się w kominku ogień. Dom.
Już miałem kierować się w stronę schodów, prowadzących do dormitoriów chłopców, gdy zatrzymał mnie jej głos.

- Harry... Proszę cię. Porozmawiaj ze mną. - mówiła cicho i błagalnie.

Odwróciłem się w jej stronę i spojrzałem na jej twarz.

- O czym Ginny? - no tak idioto jak mogłeś zapomnieć - A, no tak, wybacz. Przepraszam Ginny, że musiałaś przeze mnie zostać. Wiem, że pewnie wolałabyś teraz chodzić po różnych sklepach w mieście z przyjaciółmi, a przeze mnie zostałaś uwięziona. - widziałem, że chciała mi przerwać, podnosząc palec w górę, ale ja kontynuowałem. - Nie próbuj, przecież doskonale wiem, że nie czujesz się źle. Tak, czy siak, dziękuję Ginny. Jesteś kochana.

Dziewczyna przez parę chwil otwierała i zamykała usta ze zdziwienia, gdy w pewnej chwili po prostu westchnęła z cichym: ,,O, Merlinie,, i oparła się o kanapę. Wyglądała jakby właśnie dowiedziała się o tym, że przed chwilą ktoś zabił jej ukochanego psa, którego miała od dzieciństwa.

- Ginny? - spytałem niepewnie i cofnąłem się na schodach, podchodząc bliżej dziewczyny. Może jednak się myliłem i naprawdę źle się czuje, a ja jak zwykle odebrałem to w sposób wygodny dla siebie. Samolubny, mały chłopczyk. Świat nie kręci się wokół ciebie, ogarnij się w końcu. 

- Oh, Harry... Tak bardzo przepraszam - jęknęła dziewczyna i szybko podeszła do mnie obejmując moją szyję ramionami.
Przez parę minut stałem nieruchomo z rękami zwisającymi wzdłuż ciała, by dopiero po chwili również przytulić do siebie dziewczynę.

- Co się stało, Ginny? Za co ty mnie przepraszasz?

- Oj, Harry... - mówiła w moją szyję - przepraszam, że dopiero teraz. Przecież dużo wcześniej widziałam, że coś jest nie tak. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - powtarzała jak mantrę.

- Ginny, o co chodzi? Co ty mówisz?

Oderwała się ode mnie na chwilę, by spojrzeć swoimi szklanymi oczami w moje.

- Przepraszam, że dopiero teraz Harry. Przepraszam, że dopiero teraz, choć widziałam, że coś się dzieje już wcześniej. Powinnam zareagować, ale byłam pewna, że komuś powiesz, gdy będziesz potrzebować pomocy. Ty tymczasem siedziałeś cicho, nikomu nic nie zdradzając i pozwalając byś usychał.

- O czym ty mówisz, Ginny?

- Czy ty tego naprawdę nie widzisz Harry? - spytała odrobinę spokojniejsza patrząc prosto na moją twarz.

- Czego nie widzę?

- Tego, że uscyhasz. Tego że w środku powoli umierasz. Błagam cię... Powiedz mi co się dzieje. Obiecuję, że postaram się pomóc. Obiecuję, że nie pozwolę, byś dalej się niszczył, ale... Daj mi taką szansę. - mówiła coraz bardziej rozpaczliwie błagając mnie wzrokiem.

- To ciężki temat Ginny... - westchnąłem i podrapałem się po karku.

- Będzie lżejszy jeśli się nim podzieli - nie poddawała się.

- Co chcesz usłyszeć, Gin? To, że nie mogę spać, bo każdej nocy budzę się z krzykiem? To, że każdego dnia zabijają mnie moje własne myśli? To, że niczego już nie jestem pewien? To, że nie wiem co mam robić? To, że nie wiem co dzieje się w mojej własnej głowie? - powiedziałem na jednym wydechu.
Wypowiadając to wszystko na głos, nie poczułem się lepiej. Nie poczułem się tak, ponieważ wszystkie te rzeczy były prawdą, a wypowiedzenie ich spowodowało, że tylko przybrały na wadze. Czułem się jak śmieć. Czułem się wypluty i zmęczony wszystkim, co mnie otaczało. Czułem... Nie wiem co czułem.

Spojrzałem na rudowłosą. Zauważyłem przerażonych wyraz jej twarzy, chociaż nie wiem, czy dobrze to zinterpretowałem, bo przez rozmazany przez łzy pojawiające się w moich oczach obraz, było to dość trudne. Dość, przestań. Nie będziesz płakał. Nie będziesz okazywał słabości. Natychmiast wytarłem oczy wierzchnią dłoni i nie pozwoliłem, by cokolwiek znów w nich zagościło.

Przez krótki moment staliśmy w ciszy, którą przerywały tylko nasze oddechy. Po  niedługiej chwili, która wydawała się wiecznością powoli zaczęła mówić.

- Harry... jest mi tak przykro. Jest mi tak przykro, że nie pomogłam ci wcześniej.  - poprowadziła mnie w stronę kanapy i na niej usiadła. - opowiesz mi o tym? - spytała delikatnie. - Rozumiem, jeśli nie chcesz mówić o wszystkim od razu. Nie musisz mi się ze wszystkiego zwierzać.  Możesz powiedzieć coś co cię trapi, ja postaram się pomóc.

Westchnąłem głęboko i  zacząłem mówić.

- Każdej nocy, gdy zasnę, w pewnym momencie zaczynam to widzieć. Przed moimi oczami zaczynają pojawiać się te sceny, te okropne obrazy, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Nie mogę tego zatrzymać. - na samo wspomnienie się wzdrygnąłem.

- Co to są za sceny Harry?

- Nie chcesz wiedzieć Ginny. Nie chcesz wiedzieć... Są okropne... Są takie okropne... Nigdy nie chciałem ich widzieć i nigdy więcej nie chcę. - po moich plecach przeszedł dreszcz. - Widzę tam Syriusza. Widzę tam siebie, ciebie i innych. A ta twarz... Ta okropna twarz...nic nie mogę zrobić. Przepraszam, nie mogę. Nie dam rady. - pokręciłem głową.

- Spokojnie Harry, jestem tu. - poczułem małą dłoń na swojej i ujrzałem na twarzy dziewczyny ciepły uśmiech. - Byłeś z tym może u Pani Pomfrey?

- Nie. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział.  Poza tym, na ból psychiczny nie ma lekarstwa. Nawet w tym magicznym świecie.

- Rozumiem. Dziękuję, że mi zaufałeś. Daję słowo, że nikomu nie powiem, możesz być spokojny - zapewniła mnie i uśmiechnęła się ponownie.
Odwzajemniłem go i znów spuściłem głowę.
- Jesteś może głodny? Albo masz ochotę  w coś zagrać? Mamy cały dzień dla siebie.

- Czy... Czy miałabyś coś przeciwko, żebym poszedł się położyć? Jestem naprawdę wyczerpany, przepraszam.

- Nie, jasne, że nie. Idź odpoczywać, przyda ci się to. - uśmiechnęła się jeszcze raz i obdarzając mnie ostatnim spojrzeniem ruszyła w stronę dormitorium.

•Believe• {Drarry}•  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz