.40.

2.3K 143 85
                                    

Przerwa świąteczna w Hogwarcie zbliżała się wielkimi krokami. Na kolacji zaczęło pojawiać się gorące kakao, a Hagrid zdążył zabrać nas do lasu, by wybrać najlepsze drzewko, które miało robić za tegoroczną choinkę. Chociaż jeśli mam być szczery, nie jestem pewny czy tego giganta można nazwać drzewkiem. Nauczyciele opanowali się z natłokiem zadań, a na zajęciach panowała miła atmosfera. Każdy żył już zbliżającymi się feriami i tym charakterystycznym klimatem, obecnym w każde święta. Dziś zaczynał się ostatni tydzień przed wyjazdem do domów, a w moim przypadku po prostu późnym wstawaniem i obijaniem się w dormitorium. Wszystko byłoby idealnie.

Było tylko jedno ,,ale".

Od bardzo długiego czasu nie miałem koszmarów. Noce wciąż były bezsenne, spędzane raczej na gapieniu się w sufit i analizowaniu każdego zakrzywienia podłogi czy drewna, z którego zbudowane było łóżko, ale nie... przerażające. Każda z tych nocy miała swój charakterystyczny klimat, który znałem już na pamięć. Zmęczenie po dniu pracy, to małe zamulenie i towarzysząca temu muzyka wytwarzana przez wiatr za oknem. Zamykające się oczy, lecz zero snu. Z każdą policzoną przeze mnie owcą, mój umysł rozbudzał się, co przynosiło odwrotny efekt od zamierzonego, a ja nie byłem pewny co mogę wtedy zrobić. Pozostawało czekać. Oczywiście mógłbym spróbować rozwiązać mój problem poprzez picie eliksiru słodkiego snu, ale szczerze powiedziawszy, nie ufam mu. Boje się, że niedługo nastanie noc mroczniejsza i gorsza od poprzednich, a ja będę wtedy spać. Spać głęboko, a o obudzeniu się będę mógł wtedy tylko pomarzyć.

- Chodź, Harry, zaraz nie zdążymy na śniadanie - powiedział zmęczony Ron. Nie dziwię mu się. Wczorajszej nocy siedział z Hermioną do późna, pisząc zadanie z transmutacji, o którym zapomniał.

- Już idę, poczekaj - złapałem książki i ruszyłem za chłopakiem.

- Widziałeś gdzieś Hermionę? Od rana nigdzie jej nie ma.

- Siedziałem w pokoju od kiedy wstałem, może zaspała?

- Żartujesz? Mówisz o Hermionie, ona nigdy nie opuszcza lekcji. Dosłownie nigdy - zaakcentował ostatnie słowo, na co uśmiechnąłem się pod nosem. Racja.

- Może po prostu wyszła wcześniej. Na pewno spotkamy się na lekcjach.

- Tak, pewnie masz rację.

Ku naszemu zdziwieniu jednak, gdy weszliśmy do Wielkiej Sali, dziewczyny nie było, a co gorsze, nikt nie widział jej od rana.

- Dobra, coś musiało się stać. To niemożliwe, że zniknęła tak po prostu - mówił z przejęciem rudzielec, co jednak nie przeszkadzało mu w jedzeniu.

- A może jest w łazience? - zaproponowałem chyba ostatnie prawdopodobne wyjaśnienie.

- Od rana? Ta, jeśli się tam utopiła.

- Daj spokój, a może faktycznie źle się czuje i została w łóżku? Nie ma co się martwić na zapas.

- Czy ja wiem - odparł.

- A ty, Ginny? Widziałaś ją rano? Jak się czuje? - zagadałem do, siedzącej do tej pory cicho, dziewczyny.

- Ja...- zacięła się na moment nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć, gdy uratowała ją Hermiona we własnej osobie, siadając obok.

- No w końcu! - krzyknął Ron - Gdzieś ty była, co?

- Ja em, zaspałam - ucięła dziewczyna, zajmując się rozmową z rudowłosą.

- Takie właśnie są, widzisz Harry. Ty się martwisz a ona ma to gdzieś - pokręcił głowa, po czym wrócił do jedzenia.

- Tak, pewnie masz rację - odpowiedziałem cicho, kątem oka widząc Parkinson, siadającą przy stole slytherinu. Ona też się spóźniła.

•Believe• {Drarry}•  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz