- To co? Zaczynamy imprezę! Tak jest! - krzyknął Seamus, gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoju wspólnego Gryffindor'u.
- Chwila co? - spytałem Ron'a cicho, widząc, że wszyscy pobiegli zająć miejsca, a dziewczyny się przebrać.
- A co ty myślałeś? Chłopaki planowali to od kiedy dowiedzieli się, że wychodzisz.
- Masz na myśli od rana?
- Eee, tak. Dokładnie.
- To faktycznie zaplanowane.
- Znasz ich przecież. Potrafią zorganizować imprezę w 15 minut. Cały dzień to dla nich jak tydzień. Pamiętaj, każda okazja jest dobra, a powrót kapitana?
- I wybrańca - wtrąciła przechodząca obok Ginny.
- I wybrańca. - zgodził się Ron - Nie ma lepszej.
- No dobra, może masz rację - zaśmiałem się.
Parę chwil później na małym stole przy kominku pojawiły się butelki z ognistą, które Seamus musiał skitrać pod łóżkiem. Ktoś wyczarował kolorowe światła, nadające klimat a na stole pojawiły się pierwsze przekąski i brakowało już tylko muzyki.
- Kto będzie robił za DJ'a?
- JA! - wydarł się Dean.
- Em, jesteś pewny?
- Oczywiście - przewrócił oczami - puszczę wam takie hity, że się nie pozbieracie - wyciągnął przed siebie ręce, wyłamując palce.
- W takim razie, dawaj.
Dean uśmiechnął się szeroko, wybierając odpowiednie piosenki. W całym domu Gryffindor'a zabrzmiały wesołe, szybkie dźwięki, do których nieliczni zaczynali nucić, a niektórzy nawet tańczyć. Muszę przyznać, że niestety była to zdecydowana mniejszość.
- Dean, co to ma być? - spytał rozczarowany Seamus.
- Jak to co? Największe hity tego lata. Nie mówcie mi, że ich nie znacie.
Odpowiedziała mu głucha cisza, urozmaicona jedynie cichymi pomrukami lub kręceniem głów.
- No nie! Nie żartujcie sobie ze mnie! To niemożliwe!
Nikt nie ruszył się ani odrobinę.
- Dobra, tak nie będzie. Musicie powtarzać za mną i zaraz będziecie wywijać.
I tak, po chwili, w której Dean czekał chyba na refren. Wszystko się zaczęło. On zaczął pokazywać po kolei kroki zachęcając resztę do poddawania się muzyce, a oni powoli zaczynali się wkręcać.
- I raz, dwa, trzy, cztery, bardzo dobrze! I obrót! Teraz wyciągamy ręce...
- Chyba nie pozostaje mi nic innego - pokręcił głową Finnigan, po czym pociągnąwszy zdrowego łyka prosto z butelki, dołączył do chłopaka, starając się naśladować wszystko co robił. Nie wychodziło mu zbyt dobrze, ale przynajmniej dobrze się oglądało.
- Chłopaki to jest super! Chodźcie tu!
- Nie dzięki, Neville. Na razie dobrze nam tu gdzie jesteśmy. Ale tobie idzie świetnie! Naprawdę! Tak trzymaj! - krzyknąłem, by przebić się przez hałas, na co odpowiedział mi uśmiech chłopaka.
- Renegade.. Rene..rere.renedaee - zataczał się chłopak. Ewidentnie przesądził z alkoholem.
- Seamus! Tobie chyba już starczy brachu! - krzyknął również nie do końca trzeźwy Ron, leżący na całej szerokości kanapy.
CZYTASZ
•Believe• {Drarry}•
FanfictionPo śmierci Syriusza, z Harrym jest coraz gorzej. Mimo jego pogarszającego się stanu zdrowia, nie chce pomocy. Gnije wewnętrznie, nie dopuszczając do siebie nikogo. Czy stara, nie najlepiej zaczęta znajomość może przerodzić się w coś, co uratuje złot...