Marek dzisiaj miał ochotę gdzieś wyjść, a z tego powodu że jestem chłopak idealny do zabrałem moją księżniczkę na wierzę widokową.
Od samego rana miałem ogromną chcice na moją kruszynke. Sprowokował mnie rano to teraz musi odpłacić.
Maruś sobie zażyczył żeby wejsc na wierzę widokową, a ja już miałem idealny plan. Nie było zbyt wiele ludzi to w sam raz.
Weszliśmy na samą górę, było to dość wysoko. Na szczęście na samym szczycie było dość zasłonięte więc mogłem zacząć działać.
Słodki uległy blondyn oglądał sobie widok a ja podszedłem do niego od tyłu i złapałem za jego dupę, zacząłem ugniatać, masować oraz wkładać ręce pod spodnie.
- Łukii co ty robisz? - zapytał nie wojnie blondyn
- słonko z tego powodu że rano mnie sprowokowałeś i od 5 godzin chodzę z twardym chujem, to teraz musisz się tym zająć - wyszeptałam mu to do ucha, przy okazji ściągając jego spodnie. Chciałem go też tak sprowokować i nakręcić na fula tak jak on mnie.Gdy macalem Mareczka po jego małym chuju, on zaczął przymykać oczy i wzdychać co mogło się skończyć wytryskiem. Ale nie tak szybko, zaprzestałem ruchów kiedy chłopak był na skraju co skończyło się jego zawodem.
- na kolanka Maruś - skwitowałem, a młody to wykonał od razu. Jego uległość to najlepsza część naszego 4 letniego związku.
Blondyn zaczął rozpinać moje spodnie a ja czekałem na spełnienie.
Marek w końcu sobie poradził z moją odzieżą, po czym zassał się na moim chuju tak mocno, aż wygiąłem się. Chłopczyk robi najlepszego loda na świcie.Młody ssał i masował mojego członka, zaraz miałem wytrysnąć ale postanowiłem że skończę w blondynku, o czym go poinformowałem.
Marek wstał z kolan i się wypiął, ja już na skraju nie mogłem się doczekać aż wejdę w jego ciasną dupę.
- wejdź we mnie Łukasz - wysapał młody, a ja bez pierdolenia wszedłem w niego gwałtownym ruchem, nasz krzyki było słychać chyba w całej okolicy, na szczęście nikt nie był w pobliżu bo to by się mogło źle skończyć.Marus zacisnął się na moim chuju a ja w tym czasie wytrysnalem w tyłem uległego. On wytrysnął chwilę później.
Ogarnelismy się i jak gdyby nigdy nic zeszliśmy z wierzy.