Rozdział 21

12.7K 538 10
                                    

Dominik

Po dwóch dniach u mojego brata emocje trochę opadły u wszystkich związane z moim powrotem. Dziś wigilia i mamy w planach z Lili wyjście dziś świat się dowie o moim istnieniu ale moja partnerka jeszcze nie wyjdzie z ukrycia. Wraz z Arturo i Ali wybieramy się na bankiet a moja narzeczona wejdzie z naszą ochroną. Chciałbym by była razem ze mną ale nie narażę jej na takie niebezpieczeństwo. 

Gdy dotarliśmy do Rzymu zameldowałem nas jako Państwa Russo. Dopiero na bankiecie ujawnię się. Zaplanowałem z Arturo, że wykonamy "wielkie wejście" o dziewiątej więc do tego czasu mam czas by załatwić swoje sprawy. 

-Jesteś pewien, że chcesz to zrobić sam?

-Kwiatuszku wiesz, że sobie poradzę. Bardziej martwię się o Ciebie. 

-Nic mi się nie stanie. 

-Zobaczysz wszystkich po raz pierwszy. 

-Nic mi nie będzie.

-Dla pewności trzymaj się blisko Antonio i Gusa. - marszczy śmiesznie nosek na co wybucham śmiechem. 

-Idę się szykować, zobaczymy się o dziesiątej tak?

-Taki jest plan. - całuję ją przeciągle i gdybym miał zaplanowany tylko bankiet świąteczny to pewnie nie opuścilibyśmy pokoju w hotelu.  

-Muszę iść. - mówi nadal nie odrywając ust od moich.

-Wiem. - Daję jej całusa po czym klepię w tyłek. 

-Ej, za co to. 

-Zachęta by do mnie wrócić. - szczerzę się a ona się rumieni. Uwielbiam ją zawstydzać. 

Szybko zarzucam na siebie czarną bluzę i kieruję się do budynku na przeciwko naszego hotelu. Całą drogę pokonuję w cieniu budynków tak, że nikt nie zwrócił na mnie nawet uwagi. Dużo wcześniej ustaliłem gdzie będą rozmieszczeni ochroniarze i kamery więc bez problemu wkradam się do budynku i schodami przeciwpożarowymi zakradam się do apartamentów mojego wroga. 

Pierwszy ochroniarz mnie nie zauważa jednak drugi już tak. Szybko go podduszam zanim jest w stanie cokolwiek zrobić i zaciągam go do pustego pomieszczenia. Wszystko wydaje mi się zbyt łatwe więc staję się jeszcze bardziej czujny. 

Wpadam wprost do gabinetu i staję pewnie naprzeciw człowieka, który chciał odebrać moje życie. Czuję jak bestia budzi się do życia ale staram się ją kontrolować. 

-Kim jesteś? - przyglądam się mężczyźnie, który powinien być naszym podparciem a nie wrogiem. - Jak tu wszedłeś?

-Sam się przekonaj. - uśmiecham się i zdejmuję kaptur. Jego oczy wydają się robić coraz to większe z każdą sekundą a mi chce się śmiać. 

-Dominik. - wyszeptuje słowa pod nosem. - Zabiłem Cię.

-Następnym razem radzę najpierw się upewnić. 

-Widziałem jak Arturo rozpaczał nad twoim ciałem. 

-Mam jedno pytanie, Dlaczego chciałeś zabić Ali?

-Twój brat odebrał życie mojemu, sam wiesz dobrze, że twój ojciec nie zasłużył na śmierć więc wybrałem kogoś kto zrani go tak jak mnie. - mówi chłodno. Wybucham śmiechem i rozsiadam się na fotelu naprzeciw niego. 

-Wujku Umberto jak Ci to powiedzieć. Widzisz te ręce? - Unoszę dłonie w górę a on się im przygląda. - Jeśli chcesz umrzeć wiedząc co się stało to teraz wyjawię Ci prawdę. To ja go zabiłem gołymi rękoma. Dusiłem go dopóki nie wydał ostatniego tchnienia. Patrzyłem jak z jego ciała wypływa życie. - Wuj patrzy na mnie oniemiały. - I wiesz co, cholernie mi się to podobało! - wrzeszczę jak obłąkany po czym wychucham histerycznym śmiechem. 

-To nie prawda! 

-Muszę Cię zmartwić bo to jednak tak. 

-Powinieneś zgnić w piekle. 

-Spotkamy się tam razem wujaszku. Możesz już teraz pozdrowić brata od syna. - wyciągam pistolet i podchodzę do niego. 

-Nie możesz tego zrobić. 

-Owszem mogę. Mam ważne informacje, które by się wam przydały. 

-Mów. - mówię do niego chłodno. 

-Musisz obiecać, że mnie nie zabijesz. - Co mi szkodzi.

-Obiecuję. 

-Wiem gdzie jest twoja córka. - szokuje mnie tym ale dalej udaję niewzruszonego.

-Nie mam dzieci. 

-Masz. Claudia urodziła dziecko.

-Ona zginęła. - mówię chłodno.

-Było się najpierw upewnić. - powtarza moje słowa. 

-Niestety nie miałem okazji. Ktoś mnie torturował. 

-Ojciec jej nie zabił bo ubłagała go na dziecko. Gdy tylko urodziła strzelił jej prosto w oczy a wnuczkę wychowuje potajemnie. 

-Gdzie ona jest? - pytam wkurwiony, bo trzymał taką tajemnicę tyle lat. 

-W szkole z internatem. 

-Jak się nazywa. 

-Wiem tylko, że ma na imię Elwira po babce. Z niepotwierdzonych źródeł słyszałem, że podano ją jako dziecko sprzątaczki. 

-Czy to wszystko?

-Nic więcej mi nie wiadomo. 

-Dlaczego mi teraz o tym mówisz?

-Tonący brzytwy się chwyta. - odpowiada z uśmiechem. 

-Twoja niestety jest zbyt ostra byś mógł utrzymać się na powierzchni. - Patrzy na mnie w osłupieniu a jego ostatnie słowo to "Obiecałeś", strzelam mu między oczy. 

-Nigdy nie wierz kłamcy. - Chciałbym pobawić się dłużej ale nie mam na to czasu. Jeszcze chwilę napawam się widokiem wyciekającej krwi z głowy wujaszka, zarzucam kaptur na głowę i wychodzę. Tym razem nie mam tego szczęścia i po drodze spotykam chyba każdego jego ochroniarza. 

Jednak będziemy mieć trochę rozrywki. Idę przez nich jak taran. Gdy zaczynają do mnie strzelać nie udaje mi się dostatecznie szybko odskoczyć i jedna z kul trafia w mój biceps. Szybko sprawdzam miejsce w które uderzyła i okazuje się tylko draśnięciem.

Chwytam pistolet i strzelam do każdego kto staje mi na drodze. Wolę walkę wręcz i gdy tylko nadarza się okazja duszę jednego z tych idiotów. Czuję się w swoim żywiole i pełen życia. Brakowało mi tego razem z adrenaliną płynącą w moich żyłach. 

Docieram do hotelu pół godziny przed pojawieniem się Arturo więc mam czas żeby wziąć szybko prysznic i gdy jestem już gotowy rozbrzmiewa pukanie do drzwi. Dosłownie lecę do wózka i w ostatniej chwili na nim siadam. Udaję, że jestem zajęty wiązaniem muszki i witam się z bratem i jego żoną skinieniem głowy. 

-Poczekaj pomogę Ci. - krzyczy Ali i siada na moich kolanach. 

-Alice. - warczy mój brat. 

-Przestań. - odpowiada mu tylko po czym całuje mnie w czoło jakby robiła mu to na złość. - Teraz jesteś gotowy. - uśmiecha się i wesoła wstaje z moich kolana. Mój brat pcha wózek w stronę wyjścia i gdy tylko dziewczyna rusza do windy przed nami cicho szepce mi do ucha. 

-Przypierdoliłbym Ci jakbyś nie był kaleką.

-Wiem bracie. - Odpowiadam szczęśliwy. Dzisiejszy wieczór zapowiada się wspaniale. Jednak mam jedną rzecz do obgadania z nim. - Dowiedziałem się czegoś i potrzebuję twojej pomocy. 

-Coś tylko między nami?

-Tak. Mam córkę i muszę ją odnaleźć. - patrzy na mnie zszokowany. Na co odpowiadam tylko jedno imię. - Claudia. 

-Znajdziemy ją. - Klepie mnie po ramieniu i wiem, że się tak stanie.  

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz