Lili
Trzy lata później
Ostatnie lata były dla nas nie lada wyzwaniem. Przez pół roku ciężko znosiłam poronienie. Ciągle obwiniałam siebie ale skupiłam się na Lirze i naszym nowym domie. Bliźniaki także odwracały moją uwagę od maleństwa. Wszyscy nas wspierali jednak z Dominikiem uznaliśmy wtedy, że to nie jest jeszcze pora na kolejne dziecko i zdecydowaliśmy się w końcu pobrać. Nasz ślub odbył się w małym kościele w gronie najbliższych. To na nim właśnie po raz pierwszy od lat spotkałam Volta.
Przy nim znów poczułam się jak mała dziewczynka, która potrzebowała swojego przyjaciela. Od tamtej pory jest obecny w naszym życiu. Oczywiście dowiedziałam się, że Emiliano nadal żyje choć powiedziałabym raczej, że jego stan nie jest najlepszy. Volt powiedział tylko, że upewni się co do tego by nigdy więcej nie ujrzał światła dziennego. Co do tego jestem pewna i już nigdy nie muszę się przejmować jego istnienie. Teraz po latach żałuję, że sama chciałam się zemścić. Dotarło do mnie, że wystarczyło powierzyć to komuś innemu lub na przykład skontaktować się z moim dużym przyjaciele. Czy by mi wtedy odmówił? Nie. Sam mnie w tym utwierdził przy pierwszym spotkaniu.
Wracając do naszego ślubu to był to najlepszy dzień w moim życiu no może prócz dnia gdy poznałam Dominika i tego gdy Lira pojawiła się w naszym życiu. No dobra nie był tak super bo tych najlepszych dni miałam całe mnóstwo przy moim mężu. Nadal po dwóch latach nie mogę się przyzwyczaić i zawsze uśmiecham się gdy mówi do mnie żono a ja do niego mężu.
Nigdy nie przestanę dziękować Bogu za mojego mężczyznę. Tydzień przed ślubem wytatuowałam sobie jego i naszej córki imię pod łapaczem snów. Nie byłam jedyną która dorobiła się nowego tatuażu. Dominik chciał zrobić mi niespodziankę i wytatuował sobie mój rysunek na klatce piersiowej. Od tamtego czasu podziwiam przepięknego wilka z jasno niebieskimi oczami. Lira też doczekała się uwiecznienia i zajęła miejsce zaraz przy jego sercu.
Najlepsze jest to, że jak wróciliśmy z podróży poślubnej na której byliśmy we trójkę dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie mam pojęcia kto był bardziej przerażony ja czy Dominik. Praktycznie nie odstępował mnie na krok a jak musiał załatwić interesy z Arturo to zawsze był przy mnie Gus albo Antonio. Było to strasznie męczące ale gdy na świat przyszedł Sebastiano Visconti byłam w siódmym niebie. Jest naszym oczkiem w głowie a Lira przez pewien czas traktowała go jak żywą lalkę. Przy nich moje życie jest kompletne i jestem pewna, że nic mi więcej nie jest potrzebne do szczęścia.
Dziś szykujemy się na grilla w domu Ali i Arturo. Choć moja szwagierka jest na końcówce ciąży nadal tryska energią. Czasem zastanawiam się co ona bierze bo przy bliźniakach i aktywnej pracy powinna być wykończona. Niestety idę tam tylko z dzieciakami, bo mój mąż utknął w Londynie przez złe warunki pogodowe. Raz byłam ciekawa jak wyglądają święta w bieli i w zeszłym roku wyjechaliśmy do Oslo by się o tym przekonać. Oczywiście moja szwagierka gdy o tym usłyszała to też zapragnęła pojechać i chyba tylko ona się świetnie bawiła, bo my jednogłośnie przyznaliśmy, że wolimy cieplejszy klimat.
-Lira jesteś gotowa?! - krzyczę z dołu bo nie chce mi się targać Sebastiano na górę. Od kiedy zaczął chodzić nie można go zostawić nawet na chwilę bo po sekundzie już go nie ma. Dominik musiał ogrodzić basen bo mały uwielbia wodę i od razu tam pędzi jak tylko nikt nie patrzy.
-Idę mamo! - Odkrzykuje i już po chwili schodzi do mnie mała panna. Od jakiegoś czasu przechodzi etap "Jestem za duża na te dziecinne rzeczy czy zabawy". Jedyne co się nie zmieniło to fakt, że nadal jest córeczką tatusia. Choć kłócą się najczęściej o za krótkie sukienki to po godzinie i tak się znów dogadują. Jestem ciekawa jak będzie za jakieś sześć czy osiem lat gdy przyprowadzi jakiegoś chłopaka. Choć z jej ciętym językiem nie wiem czy to nastąpi.
CZYTASZ
Będziesz moja!
RomanceUkrywanie się w naszym świecie jest trudne lecz jedyne co poprawia moją sytuację to fakt, że jestem martwa dla mojej rodziny. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie wkroczył do mojego życia on. Przez ostatnie pięć lat zmieniłam się nie do poznania i pragn...