Rozdział 34

11.5K 500 9
                                    

Lili

Boję się, ciągle słyszę szum i jakieś głosy ale nie potrafię ich rozróżnić. Siedzę w moim pokoju skulona na łóżku. Nie widziałam Gio od paru dni i coś czuję, że w końcu się znów spotkamy. Nie mam pojęcia ale to co on robi już nie mam dla mnie znaczenia. Gorszy jest Emiliano. Ból cielesny potrafię znieść ale on woli się znęcać na mnie psychicznie. Jego słowa bolą i trafiają prosto w serce. To on każe mi patrzeć na śmierć ludzi. W tym tygodniu kazał mi zabić chłopaka albo raczej chłopca bo jak dla mnie nie miał jeszcze piętnastu lat. Twierdzi, że to dla mojego dobra i, że potrzebuje bezwzględnej żony. Jeśli mi się wydawało, że zwariowałam to on jest pierdolonym psychopatom. 

-Clara, słoneczko wróciłem! - wchodzi do mojego pokoju cały w skowronkach. Naciągam na swoje kolana mój o dwa rozmiary większy sweter jak tarczę. Nie mam pojęcia co  wymyślił na dziś i nie chcę znów w tym uczestniczyć. - Dlaczego znów mnie ignorujesz? - nic się nie bo wiem, że tak jest lepiej. 

-Mam dość twoich humorków! - mocne szarpnięcie podrywa mnie w górę ale staram się na niego nie patrzeć. Gdy już stoję obok mojego łóżka przyglądam się jego wypolerowanym butą. - Spójrz na mnie. - mówi stanowczo ale nadal nie reaguję. Już dawno nauczyłam się, że lepsze to niż patrzenie w jego martwe oczy. -Kurwa zawsze musisz zepsuć mi humor! - Jego krzyk rozchodzi się po pomieszczeniu ale nie robi na mnie większego wrażenia. 

zostaję szarpnięta a mężczyzna ciągnie mnie po schodach na parter. Nie opieram się wiem, że znów czas posiedzieć w swojej celi. Nie byłam już tam bardzo dawno. i wręcz tęsknię za przyjemnym chłodem betonu. 

Kiedy potykam się na schodach lecę w dół. Wielki ból rozchodzi się po mojej ręce w momencie upadku. Niepotrzebnie się zasłaniałam by nie uderzyć się w głowę ale to jest chyba odruch bezwarunkowy. 

-Kurwa! Nawet nie potrafisz normalnie chodzić! - Po raz pierwszy od dłuższego czasu zerkam na Emiliano. Patrzę jak przydługie blond włosy spadają na jego twarz. Ma na sobie jasną koszulę i ciemne spodnie i te cholerne wypolerowane buty. - Gdybyś nie była taka piękna już dawno bym Cię zabił. 

-Zrób to. - Mówię cicho jednak to słyszy. 

-Coś ty powiedziała?! Nigdy ale przenigdy nie umrzesz! Już zawsze będziesz ze mną! 

-Po co?! Pragnę śmierci bardziej niż niejedna z ofiar Volta! - Nie wiem skąd we mnie taka siła ale stawiam mu się. Może mam nadzieję, że jednak wkurzy się tak bardzo i skończy moje cierpienie. 

-Zostaniesz moją żoną i dasz mi potomka!

-Nigdy! - krzyczę i podnoszę się z ziemi.- Nigdy nie będę Twoja!

Dostaję mocno w twarz i znów padam na ziemię. Jestem tak słaba, że wystarczyło jedno uderzeni by obraz przed oczami mi się rozmazał. Czuję jak znów mną szarpie i ciężka dłoń zaciska się na mojej szczęce. 

-Zawsze będziesz moja! Nauczę Cię posłuszeństwa! Nie w ten to w inny sposób. - Popycha mnie i dociska do podłogi. Kiedy czuję jak zaczyna ściągać mi spodnie staram się szarpać. Nie zniosę kolejnego gwałtu. Po Gio wiem czego się spodziewać i wręcz przy tym wszystkim jest w miarę delikaty i spokojny mogłabym nawet powiedzieć, że czuły. Oczywiście jeśli zakładać, że ma uczucia. Z zamyślenia wyrywa mnie kolejne uderzenie w twarz a w ustach czuję metaliczny posmak krwi. Staram się uciec od niego i czołgam się po podłodze jak jakiś robak. 

-Zawsze byłaś i będziesz moja! - krzyczy tak głośno, że pewnie nawet w piwnicy można go usłyszeć. Znów mnie szarpie a po pomieszczeniu rozchodzi się dźwięk rozrywanego materiału. Stawia mnie na nogi i jestem pewna, że jak tylko wypuści z uścisku materiał mojego swetra to upadnę. 

-Co się tu do cholery dzieje?! - Głos Gio dociera od wejścia. Jeszcze jego tu brakowało. Gdy Emiliano mnie puszcza tak jak zakładałam upadam i uderzam w coś głową. Tępy ból rozchodzi się w mojej czaszce lecz razem z nim czuję przyjemną nicość. Czy to możliwe, że w końcu mogę odejść z tego popieprzonego świata? Po tylu latach cieszę się z tego bardziej niż dziecko z cukierka. Mogę zostawić moje nic niewarte życie i w końcu znaleźć spokój. 

Jak się można spodziewać nawet to nie jest mi dane bo po chwili słyszę wszystko co dzieje się dookoła mnie. Krzyki i odgłosy bójki, jednak  największą uwagę przyciąga głos mojego ojca. 

-Rozdzielcie ich! - Po tych słowach zapada cisza która wręcz kaleczy moje uszy. - Wytłumaczcie mi co się tu dziele? 

-Czy ty nie widzisz co on zrobił mojej Clarze! 

-Ona od zawsze była moja! Już niebawem zostanie moją żoną!

-Obawiam się panowie, że żaden z was jej nie będzie miał bo właśnie zakatowaliście ją na śmierć.  - spokojny głos Volta dociera do mnie i wtedy uświadamiam sobie, że to może być mój ratunek. Każdego dnia myślałam, że więcej nie wytrzymam i w końcu nadejdzie śmierć ale nie taki był plan. Widocznie jeszcze wtedy nie sięgnęłam dna, które nastąpiło teraz. Ostatni cios był najgorszy choć nie był on wcale cielesny ale teraz przekonałam się kim jestem dla mojego ojca. Choć chciałabym umrzeć to chcę też przeżyć by ponieśli konsekwencje. Chcę się zemścić nie za siebie ale za moją matkę.

Czuję zimnom dłoń na moim policzku i to jak ktoś się nade mną pochyla. - Moja córeczko, co oni Ci zrobili? - dociera do mnie cichy szept mojego ojca a ja wstrzymuję powietrze by nie próbował mnie ratować. - To wszystko przeze mnie, nie powinienem chcieć przekazania Ci sterów. Gdzieś tak głęboko wiedziałem, że nie dasz rady i zginiesz bo będziesz za słaba. - kiedy nie czuję na mojej twarzy zimnej dłoni ani ciężkiego oddechu ojca staram się nabrać delikatnie powietrza by utrzymać się przy życiu.  -Kurwa teraz muszę pozbyć się tego śmiecia! - wrzeszczał na całe gardło. - Vol na pewno nie żyje.

-Tak. - odburknął mu.

-Wypierdolcie jej ciało do rzeki!

-A jak ktoś ją znajdzie?

-O to chodzi będziemy udawać, że zaginęła. Zaraz zgłoszę to na policję. I tak wygląda jakby ktoś ją napadł więc się nie zorientują a my pogrążymy się w żałobie. - moja macocha wybuchła irytującym śmiechem po słowach ojca. 

*****

-Co tak długo Vol!

-Już skończyłem! - odkrzykuje po czy dodaje szeptem. - nabierz głęboko powietrza jak poczujesz gdy Cię puszczę. - Nadal nie daję mu odpowiedzi że mnie słyszy choć jestem pewna, że wie o tym, że nadal jestem żywa. Układa moje obciążenie na moim brzuchu i unosi mnie w górę. - Powodzenia, mam nadzieję, że nigdy już się nie spotkamy. - I finał nabieram głęboko powietrza i lecę w dół. Jedyne co słyszę to świst powietrza i krzyk drugiego z ochroniarzy ojca.

-Kurwa mogłeś zaczekać chciałem popatrzeć!

Moje ciało ciężko uderzyło w taflę wody wywołując ból na moich plecach. Gdy zanurzam się chwytam butelkę z tlenem i wkładam sobie ustnik do ust. Jedyne czego nie wie Volt o mnie to fakt, że umiem nurkować. Więc gdy tylko odwiązuję się od obciążenia płynę pod wodą i wszystko było by dobrze gdyby po dziesięciu minutach nie porwał mnie nurt rzeki. Walczyłam z nim zaciekle i starałam się wydostać na powierzchnię jednak okazało się to zbyt trudne ze złamaną ręką. Jedyne co mi pozostało to dać ponieść się wodzie. 

Czuję jak moje ciało tonie a ja uporczywie bronię się od tego i łapczywie chwytam powietrze w płuca, nawet to nie pomaga. Topię się i zaczynam się dusić, moja zemsta nie dojdzie do skutku choć chcę tego ponad wszystko. Kolejny oddech jest moim ostatnim jednak w moich uszach rozbrzmiewa dziwny delikatny głosik ale nawet on nie może mnie odratować. 

-Mamo Lili co się dzieje? Tato!

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz