Rozdział 2

17K 613 19
                                    

Lili

Zmęczona po nie przespanej nocy wstaję z łóżka. Po pierwszym koszmarze nie potrafiłam już zasnąć i jak głupia wpatrywałam się w zamknięte drzwi. Czekałam jak się otworzą. Nawet fakt, że ściskałam klucz w dłoni nie pomagał a moja głowa wracała do przykrych wspomnień. By się oderwać od tego chwyciłam książkę by choć na chwilę przenieść się myślami w inny świat. Doktorek powiedział, że słyszał o sposobie przechodzenia traumy poprzez czytanie. Przez pewien czas zmuszał mnie do czytania fantastyki bo miałam wyobrażać sobie inny świat i inne życie lecz dopiero gdy wpadłam na głupie romanse odnalazłam to coś o czym mówił. 

Ta mogę się wydawać dziwna ale każdy kolejny romans pokazywał mi świat o którym marzyłam. Nigdy nie zaznałam zdrowego uczucia poza miłością matki. Czytanie o zakochiwaniu się sprawiło, że w jakimś stopniu moja poraniona dusza trochę się odbudowała. Może nie sprawiło to, że raptem z zimnej suki stałam się kochającą świat dziewczynką ale pomogło mi na pewno w pewnym stopniu nauczyć się coś o świecie. Pojęłam w końcu, że w normalnym świecie nie zabija się innych ludzi, że dla innych kłopoty są wtedy gdy nie mogą wybrać ubrania na randkę lub inne bzdety a nie gdy twoja ofiara nie chce udzielić informacji chociaż ty obciąłeś jej już pięć palców. Ta jestem popieprzona ale co poradzę na to iż wychowali mnie sadyści i stworzyli potwora. 

Wracając do tematu książek, pokochałam miłość. Zwykłą prostą i nieskomplikowaną. Nawet parę razy próbowałam się spotykać z innymi mężczyznami. Uparcie dążyłam do tego by się zakochać. Przez rok szukałam tego ideału i nigdy go nie spotkałam. Nie wiem czy w tamtym okresie nie przeżyłam jakiejś nastoletniej fazy choć miałam dwadzieścia trzy lata. Teraz śmieję się z tego bo w końcu przestałam potrzebować być kochaną.

Na moim lewym boku wytatuowałam sobie jedno zdanie, które urzekło mnie w jednej z książek. "Żeby być kochaną, najpierw pokochaj siebie". Nie jest to proste ale w pewnym stopniu nadeszła wtedy chwila gdy sama zaczęłam akceptować się taką jaka jestem. Przestałam zmieniać się na siłę i odkryłam co lubię a czego nie. Większość z nas robi to w latach szesnaście plus ale jak już mówiłam ja do wszystkiego dochodzę trochę później. 

Wciskam się w leginsy i podkoszulkę na ramiączka i ruszam by zrobić śniadanie. Dziś Doktorek ma podać mi dietę dla naszego pacjenta. Jestem trochę ciekawa kim jest ale nie wnikam w to. Pierwszą rzeczą którą robię codziennie to nastawianie kawy. Doktorek jest od niej uzależniony i pewnie w jego żyłach płynie ona zamiast krwi. Nie powiem sama też piję jej sporo przez niego ale staram się nie robić tego wieczorem. Nie mam pojęcia jak on śpi po takiej ilości kofeiny w ciągu dnia a nawet potrafi ją pić w nocy. 

-Emili? - wystraszona podskakuję.

-Kurwa Doktorku prawie przyprawiłeś mnie o zawał. - łypię na niego.

-Słowa, moja droga.

-Było mnie nie straszyć i mówiłam Ci tyle razy wolę jak mówisz Lili. 

-Ta nadal tego nie pojmuję dlaczego. 

-Ona tak mnie nazywała. - szepce cicho pod nosem by mnie nie usłyszał to, że sam dał mi podobne imię wiele wtedy dla mnie znaczyło. Moja mama uwielbiała kwiaty i znała się na wszystkich. Pamiętam jak często mówiła, że mam usta koloru najpiękniejszej czerwonej róży albo że jestem wyjątkowa jak kwiat lotosu inaczej zwany lilią wodną. Twierdziła, że jestem jej słońcem a to właśnie oznacza ten kwiat. 

-Mama? - kurna, jednak słyszał. Kiwam tylko głową i mam nadzieję, że odpuści. 

-Co mam dawać jeść naszemu pacjentowi?

-W najbliższych dniach tylko płynne pokarmy. Mogą to być zupy, kaszki, kleiki.

-Da się zrobić, tylko muszę skoczyć na zakupy.

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz