Lili
Udawałam dziś kelnera ale i tak przygotowałam się do tego po swojemu. Moje brązowe włosy zebrałam w wysoki kucyk czym odsłoniłam swoją twarz. Wystarczył mocniejszy makijaż i kolorowe soczewki bym stała się zupełnie kimś innym. Wcześniej często zakładałam soczewki by ukryć moje jasno niebieskie oczy. Wielu ludzi zwracało na nie uwagę więc wystarczyło bym zakryła je brązem i wyglądają jak u każdego zwykłego człowieka. Mam na sobie strój kelnerki i tak jak się spodziewałam jest to biała koszula i czarne spodnie. W pasie przewiązałam się czarnym fartuchem a pod szyją zawiązała mi jakaś dziewczyna niewielką muszkę. Nie wyróżniałam się niczym i wręcz byłam podobna do wszystkich tu obecnych kelnerek.
Chodziłam w cieniu sali i rozdawałam drinki. Jednak uważnie obserwowałam otoczenie. Czekałam a z każdą mijającą mnie minutą zżerała mnie niepewność. Oczywiście nie tego co mam zrobić tylko tego czy przez przypadek nie rozpozna mnie ktoś. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze i to przez nie się rozkojarzyłam.
Zderzyłam się z kimś i dziękowałam tylko, że moja taca zostałam przed chwilą opróżniona.
-Przepraszam. - wypowiedziałam cicho i chciałam uciec.
-Uważaj jak chodzisz łajzo. - Na ten tak dobrze znany mi głos uniosłam spojrzenie i po raz pierwszy od "mojej śmierci" ujrzałam Giorgio. Nadal był dla mnie najokropniejszym człowiekiem na ziemi i nie w moim typie. Jego cera jest pokryta pozostałościami po młodzieńczym trądziku ale i tak nie zabiera mu zbyt wiele z wyglądu. Pewnie jakby za tą ładną buźką nie krył się taki okropny człowiek byłby nawet całkiem pociągający. Odwracam od niego wzrok i wpatruję się w podłogę na co mruczy zadowolony.
-Przepraszam. - powtarzam po raz kolejny i odchodzę a moje mocno walące serce powoli się uspokaja. Nie rozpoznał mnie więc to dobry znak. Uciekam w inne miejsce na sali by znów na niego nie wpaść i przez przypadek nie przyciągnąć jego uwagi do mnie.
Po ponad godzinie balansowania z tacą wśród tłumów wiem już gdzie siedzi rodzina Morettich i mój cel. Nie mogę użyć zbyt wcześnie trucizny by ofiara umarła w domu a nie tutaj. Gdy na sali zapada cisza rozglądam się i sprawdzam co się dzieje. Po plecach przechodzi mnie dreszcz a w głowie pojawia się jedna myśl ON. Jest tu, szukam go wzrokiem i już po chwili uśmiecham się jak małolata.
Nie mogę uwierzyć, że ten przystojny mężczyzna jest mój. Po raz pierwszy widzę go w wydaniu galowym, nawet to iż siedzi na wózku nie odbiera mu uroku. Cisza trwa nadal a twarzy każdej tu obecnej osoby maluje się niedowierzanie.
-Witam wszystkich. - mocny i podkreślający władzę głos Arturo rozchodzi się po pomieszczeniu. - Jak sami już zauważyliście mój brat postanowił dołączyć do nas w tym szczególnym dniu. Odpowiadając na wasze niezadane pytania, tak on żyje i ma się świetnie. - kładzie rękę na ramieniu Dominika i ściska je tak jakby chciał dodać mu wsparcia. - Myślę, że możemy wrócić do przerwanych czynności i świetnie się bawić.
Po sali rozchodzą się pomruki ale też i brawa. Wiele kobiet patrzy pożądliwie na braci Visconti co strasznie mnie irytuje. Ja do tej nie byłam terytorialną kobietą ale w tym momencie pragnę tylko podejść i pokazać im wszystkim, że on należy do mnie. Arturo pod rękę z Ali kierują się do stolika a Dominik podąża za nimi lecz co chwila ktoś go zatrzymuje by porozmawiać.
Wracam do pracy bo inna kelnerka szturcha mnie w rękę bym ruszyła się z miejsca. Przez ponad godzinę chodzę i rozdaję dania i drinki do stolików. Jeden omijam szerokim łukiem lecz gdy przy barze spotykam się z kelnerką obsługującą stolik Morettich sama do niej zagaduję.
-Jak twoi goście?
-Jestem wykończona. Wszyscy z moich stolików ciągle czegoś chcą. -marudzi drobna blondynka.
CZYTASZ
Będziesz moja!
RomanceUkrywanie się w naszym świecie jest trudne lecz jedyne co poprawia moją sytuację to fakt, że jestem martwa dla mojej rodziny. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie wkroczył do mojego życia on. Przez ostatnie pięć lat zmieniłam się nie do poznania i pragn...