Rozdział 41

13.2K 532 15
                                    

Lili

Do południa przeszłam jeszcze sporo badań po których lekarz stwierdził, że mogę wrócić do domu. Na każdym kroku ciągle był przy mnie Dominik i wspierał mnie. Widzę w jego oczach ból ale stara się go ukryć. Antonio na prośbę Dominika przywiózł mi ubrania i mogłam wziąć prysznic i przebrać się w coś bardziej normalnego niż koszula wiązana na plecach. Dominik także dostał świeżą koszulę i spodnie bo te które miał na sobie wcześniej były poplamione krwią. 

Nie chciałam pytać co się stało i nawet nie wiedziałam czy chcę to wiedzieć. Jednak on zdecydował za mnie i opowiedział mi o wizycie u mojego ojca i Emiliano. Najbardziej dziwi mnie pojawienie Volta ale z drugiej strony się cieszę. Po ostatniej rozmowie z nim uświadomiłam sobie, że tęsknię za moim przyjacielem. 

Gdy Dominik pakował moja torbę do pokoju wpadł z wielkim łoskotem rozweselony Arturo. Po raz pierwszy widziałam na jego ustach taki uśmiech i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nawet nie zainteresowałam się co z Ali. 

-Mam syna i córkę. - oznajmia wszem i wobec. I choć chciałabym się bardzo z tego cieszyć to nie potrafię. W moich oczach pojawiają się łzy i mam ochotę uciec jak najdalej. Dominik to zauważa i w dwóch krokach podchodzi do mnie by schować mnie w swoich ramionach. - O co chodzi? Nie cieszycie się? - pyta zdziwiony brunet a mi wyrywa się cichy szloch. 

-Bracie poczekaj na mnie za drzwiami. - Mój narzeczony sadza mnie na łóżku szpitalnym i głaszczę w uspokajającym geście mnie po plecach. - Kochanie połóż się na chwilę. Zaraz wrócę, dobrze? - Układam głowę na poduszce i staram się uspokoić. Słyszę jak drzwi się otwierają a potem przyciszoną rozmowę Viscontich. Przez zaszklone oczy widzę niedomknięte drzwi i mogę usłyszeć to o czym rozmawiają. 

-O co chodzi? - Znów pyta Arturo i tym razem jego głos nie jest już tak bardzo wesoły jak przed chwilą. 

-Ona... My... Jezu to takie trudne. - po dziwnym głosie bruneta mogę stwierdzić, że na pewno w tym momencie ciągnie się za włosy z frustracji. - Lili była w ciąży. - Mówi cicho, po czym słyszę tylko poklepywanie po plecach. Mogę się jedynie domyślać, że starszy brat właśnie pociesz młodszego. 

-Przykro mi. Chciałem jej podziękować, że uratowała moją żonę i dzieci ale nie wiedziałem, że zrobiła to takim kosztem. - Ocieram łzy i chowam głowę pod poduszkę by nie słyszeć nic więcej. Boli cholernie boli. I jeśli potrafię znieść każdy ból fizyczny to ten który teraz czuję rozdziera mnie na najdrobniejsze kawałeczki. 

-Lili? - Dominik odciąga poduszkę od mojej głowy a ja na niego zerkam. 

-Czy jestem złym człowiekiem bo nie potrafię się teraz cieszyć z tego, że bliźniaki się w końcu urodziły? - pytam załamującym się głosem i wtulam się w ramiona mężczyzny. 

-Nie kochanie to normalne. Po prostu czujesz, że nikt nie powinien teraz być szczęśliwy bo ty cierpisz.  - mówi a mnie przechodzi dreszcz bo faktycznie to czuję. 

-Skąd ty to wiesz?

-Sam mam tak samo. Wiem, że to  trudne ale musimy się z tym pogodzić. Pewnie do końca życia będziemy odczuwać pustkę po tej małej istotce ale nie możemy się też pogrążyć w rozpaczy. Damy sobie z tym jakoś radę. Razem. Obiecuję Ci, że jeszcze będziesz mnie błagać bym przestał robić Ci dzieci. - mówi ze smutnym uśmiechem na ustach. Daję mu delikatnego całusa w usta po czym się do niego przytulam.  

-Nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, że Cię mam. 

Gdy wychodzimy z sali przystaję na chwilę. Może Dominiki ma rację, nie mogę zatracić się w swoim cierpieniu bo mam teraz dla kogo żyć i choć ból nie minie tak szybko są osoby które kocham i to z wzajemnością a one pomogą mi go przezwyciężyć. 

-Pójdziemy do nich? - pytam mężczyznę przede mną. 

-Jesteś pewna, że tego chcesz? - Na potwierdzenie kiwam głową. 

Z ciężkim sercem wchodzę na porodówkę i gdy słyszę płacz dzieci znów czuję ucisk na sercu ale staram się zdusić to uczucie w sobie. Gdy tutaj szłam postanowiłam, że nie będę zazdrosna i tą miłość którą poczułam w sobie do nienarodzonego dziecka przeleję na Lirę i bliźniaki. 

Delikatnie pukam do drzwi pokoju trzysta trzy zbieram się w sobie by tam wejść. Jestem wdzięczna, że narzeczony mnie nie pogania ani nie odciąga. Czeka na mój kolejny ruch więc w końcu naciskam klamkę i przekraczam w ślimaczym tempie próg. Pierwsze co widzę to zapłakaną Ali opartą o poduszkę i Arturo trzymającego ją za rękę. Jednak szybko uciekam od nich wzrokiem i trafiam na maleńkie istotki zawinięte w kocyki w małym łóżeczku na kółkach. 

-Mogę? - pytam przez ściśnięte gardło na co oboje ochoczo przytakują. Podchodzę do zawiniątek i muszę zakryć usta dłonią by nie zaszlochać na głos. Obraz znów zamazuje mi się a przed oczami pojawia wizja, że niedługo sama bym trzymała w ramionach swoje dzieciątko. Szybko pozbywam się tego obrazu by jeszcze bardziej się nie dołować i chwytam za rączkę prześliczną dziewczynkę, która zaciska małe paluszki na moim palcu. Uśmiecham się na ten gest. -Cześć skowroneczku, jak Ci na imię? - spoglądam przez ramię na rodziców dziecka.

-To Alessia. - odpowiada Ali ze łzami w oczach. - A ten przystojniak to Adriano. - z nim także się witam i daje po całusie w czółka. -Lili? - Alice wypowiada moje imię łamiącym się głosem. 

-Nic mi nie jest Ali ale nie mówmy o tym. Cieszmy się, że nic się nie stało tym maluchom. Dobrze?

W odpowiedzi słyszę tylko ciche pociąganie nosem. Ocieram swoje łzy i staram się uśmiechać. Dominik jak zwykle wie kiedy go potrzebuję bo zjawia się i zamyka mnie w szczelnym uścisku i opiera swoją głowę o moje ramię. 

-Tak bardzo Cię kocham. Jesteś silniejsza niż Ci się wydaje a twoje serce chodź tyle razy pokaleczone to nadal potrafi kochać. 

Czuję smutek i żal ale wiem, że w końcu nastąpi ten moment w którym kiedyś mnie opuści. Muszę tylko pamiętać, że mam przy sobie ludzi z którymi mogę dzielić nie tylko radosne chwile ale też te smutne. Ci ludzie stali się moją rodziną. Za którą będę dziękować do końca życia. Ali stała się mi siostrą, której nie miałam wcześniej, Doktorek ojcem jakiego zawsze potrzebowałam. Lira córką, którą nie wiedziałam, że chcę mieć a Dominik. On stał się moim światem, bez którego nie potrafię już żyć. Gdyby nie on nie stałabym się częścią tej rodziny i nigdy nie poznała miłości. 

Myślę, że oboje wiele w życiu przeszliśmy i mam tylko nadzieję, że w końcu będzie nam dane zaznać szczęścia u swojego boku. 

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz