Rozdział 36

12.2K 548 13
                                    

Lili 

Dziwne uczucie obudzić się po takiej dawce wspomnień. Czuję się trochę przytłoczona tym wszystkim bo jeśli myślałam, że jakoś sobie radziłam ze wszystkim do tej pory to teraz mam wrażenie, że wróciło to ze zdwojoną siłą. Najgorsze jest to, że widzę twarze tych wszystkich osób których widziałam śmierć albo sama im odebrałam życie. To jakby oglądanie zdjęć gdy tylko zamykam oczy. Przytłacza mnie coraz większy żal i rozpacz i choć Dominik stara się mnie wspierać wiem, że sama muszę sobie z tym poradzić tak jak wcześniej. 

-Przyniosę Ci śniadanie. - Odrywam wzrok od okna w które wpatruję się od świtu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić kiedy on spał a że nie chciałam nigdzie wychodzić sama, zawinięta w koc usiadłam w fotelu przy oknie z nadzieją, że to mnie uspokoi. Nie pomogło to ani trochę i nadal boję się zamknąć oczy choćby na chwilę. 

-Mogę iść do jadalni tylko się ubiorę. - kiwa na zgodę głową po czym wstaje i całuje mnie w czoło. 

Przez cały posiłek staram się uśmiechać i odpowiadać. Dobrze, że Lira nadaje cały czas i każdy jest zbyt zajęty by zauważyć w jakim stanie są moje nerwy. Ali jak zawsze rozpromieniona wesoło wtóruje dziewczynce co odrobinę mi poprawia humor. Po posiłku wraca do sypialni i padam bezsilna na łóżko. Nie potrafię tego wszystkiego znieść. 

-Lili? - unoszę głowę i widzę najpierw ciążowy brzuszek odziany w jakby za ciasną sukienkę a dopiero potem jego właścicielkę.

-Czy ty nie rośniesz w oczach? - mówię z uśmiechem a dziewczyna wchodzi głębiej do pokoju i siada na fotelu w którym spędziłam ostatnie parę godzin.  

-Nawet mi nie mów, mam dość. Nogi mi puchną a do terminu jeszcze cztery tygodnie. 

-Bliźniaki lubią się rodzić wcześniej. 

-Wiem Pani doktor twierdzi, że to może się stać bo dzieciaczki są spore a ja drobna. Choć jak patrzeć na mnie w takim stanie to wydaje mi się, że wyglądam jak wieloryb. 

-Nie przesadzaj wyglądasz cudownie. 

-Nie musisz mi słodzić wystarczy, że Arturo na każdym kroku to robi a mi się aż niedobrze od tego robi. 

-Jak chcesz ciężarówko. - Brunetka wybucha śmiechem po czym patrzy na mnie uważnie. 

-Dość o mnie. Zastanawiam się co Cię gryzie. - Podnoszę się i cała się spinam. - No co może Ci się wydawać, że tego nie widać ale nie najlepiej udajesz. - Chcę się odezwać jednak nie daje mi dojść do słowa. - Przez te dwa dni gdy byłaś nieprzytomna zastanawiałam się co siedzi Ci w głowie. Nie potrafiłam wyobrazić sobie ile musiałaś znieść cierpienia, że tak bardzo krzyczysz. - Po jej policzku płynie łza ale bardzo szybko ją ociera. - Wiem jedno, jeśli raz udało Ci się pogodzić z tym co się stało teraz też to zrobisz, bo masz dla kogo. - Przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy i co najbardziej mnie zaskoczyło nie było w oczach dziewczyny litości czy strachu tylko miłość i troska. - Wiem, że to nie wiele ale skontaktowałam się z Doktorem Miltem. 

-Naprawdę? - pytam zaskoczona. Od dawna z nim nie rozmawiałam i bardzo za tym tęsknię. On był jedyną bliską mi osoba przez ostatnie pięć lat. 

-ostatni wybierany numer. - Ali wyjmuje z kieszeni sukienki telefon i wyciąga rękę w moim kierunku by mi go dać więc szybko do niej podchodzę po niego. Już mam wybierać numer ale dziewczyna z niewielkim grymasem patrzy na mnie.

-O co chodzi?

-Wiesz jak byś chciała zostać sama... 

-Tak było by miło. 

-No to musisz mi pomóc wstać. Wygodny ten fotel ale nie dla wieloryba w ciąży bliźniaczej. - wybucham szczerym śmiechem i podaję dłoń by pomóc jej się podciągnąć do góry. Gdy już stoi stabilnie na własnych nogach przytulam ją do siebie.

-Dziękuję.

-Nie ma za co. Praktycznie teraz jesteśmy siostrami. - Puszcza mi oczko i wychodzi z tym swoim szerokim uśmieszkiem. 

Siadam na łóżku i wpatruję się w urządzenie w mojej dłoni. Bez wahania wybieram numer i gdy tylko słyszę "Halo" mój humor się poprawia. 

-Doktorku! 

-Lili! Jak się cieszę, że nic Ci nie jest. Strasznie się martwiłem o Ciebie. - przyjazny głos starszego mężczyzny bardzo mnie uspokaja i sprawia niebywałą przyjemność. 

-Nic mi nie jest. - mówię cicho choć może to nie do końca prawda. Na dłuższą chwilę zapada cisza więc w końcu odzywam się ja. - Dlaczego nic nie mówisz?

-Czekam na wyjaśnienia. 

-Czego?

-Tego jak sobie poradziłaś w ostatnim czasie z przeszłością. - mówi spokojnie tak jak zawsze gdy pytał się mnie o to co się wydarzyło we willi. A ja jak zawsze opowiedziałam wszystko. O tym jak otrułam macochę o spotkaniu Emiliano i rozmowie z ojcem. Na koniec powiedziałam jak torturowałam Gio i jak to wszystko mnie przytłoczyło i było przyczyną mojego braku świadomości przez dwa dni. 

-A teraz co czujesz?

-To znaczy?

-Czy jest Ci lepiej gdy oni nie żyją?

-Nie wiem, na pewno jakiś ciężar spadł mi z serca. Nienawidzę ich wszystkich po tym co mi zrobili. Przypomniałam sobie o śmierci matki i tym, że ostrzegała mnie przed macochą. Dopiero teraz zrozumiałam, że ona umarła przez Natalii. Należała jej się śmierć za to, że nie miałam przez nią matki. 

-Rozumiem. 

-Nawet nie widzę ich twarzy gdy zamknę oczy. 

-O czym mówisz teraz?

-Od kiedy się obudziłam wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Gdy tylko zamknę oczy wciąż widzę każdego kogo zabiła. To jak niekończący się film. - Mówię wręcz płaczliwie. - To tak bardzo boli tak bardzo chciałabym o tym zapomnieć. 

-Zaszufladkuj to. - głośny i groźny baryton Volta dociera do mnie i przez chwilę nawet myślę, że sobie to wyobraziłam. 

-Volt. - Teraz mówię już ze łzami w oczach. 

-Pamiętasz kiedyś spytałaś mnie jak mogę być tak bezduszny dla swoich ofiar. Co wtedy Ci powiedziałem?

-Że zawsze trzeba panować nad emocjami. Wszystkie które są nam nie potrzebne wystarczy schować głęboko w sobie by nie wychodziły z nas jeśli tego nie chcemy.

-Właśnie i zrób to ze wspomnieniami. Każde które jest Ci niepotrzebne schowaj głęboko w głowie. Zaszufladkuj je. - Volt jak zawsze wiedział co powiedzieć i jak mnie uspokoić. 

-Dziękuję. - mówię cicho ale to jedno słowo wyraża więcej niż tylko podziękowanie za dobrą radę. Dziękuję mu za uratowanie mnie nie tylko tego ostatniego dnia. Ratował mnie już dużo wcześniej, zadbał bym częściej jadła bym umiała poradzić sobie z bólem i wstrętem do samej siebie. Był przy mnie choć o to nie prosiłam. Rodzeństwo Milt okazało się ratunkiem dla mnie. - Bardzo was kocham, byliście zawsze przy mnie gdy tego potrzebowałam i pomogliście mi pomimo tego, że nie prosiłam o to. 

-Ej mała bo doprowadzisz do łez dorosłego faceta i nie mówię tu o moim bracie. - Odparł ze śmiechem Volt. 

-Zobaczymy się jeszcze? - pytam choć wiem, że Volt nie jest sentymentalnym czy przyjaznym człowiekiem. 

-Wkrótce. Mam jeszcze coś do zrobienia. 

Rozłączyłam się i tak jak mi radził Volt zamknęłam oczy. Układałam każde wspomnienia i te dobre i te złe. Pomoc Volta i jego przydatne rady chcę pamiętać jednak już gdy zabijałam przy użyciu jego narzędzi nie. Każde wspomnienie które sprawiało mi ból wkładałam do szufladki jak zdjęcia czy filmy. Dzieliłam je na dobre i złe, warte zapamiętania i takie które mogą odejść jak najdalej. W końcu poczułam się wolna i zarazem szczęśliwa. Nawet zemsta nie jest teraz tak ważna jak jeszcze parę tygodni wcześniej. 

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz