Rozdział 20

13.1K 542 14
                                    

Lili

Pamiętam jak przez mgłę pojawienie się Natali w naszym domu. Byłam jeszcze zrozpaczona po śmierci mojej matki ale co mi się dziwić gdyż jako dziesięciolatka zostałam sama ze swoim cierpieniem sama. Ojciec cierpiał po swojemu zapominając kompletnie o mnie. Każdego dnia zastanawiam się co by było gdyby wtedy skupił się na mnie zamiast na pracy.

Wystarczyło parę miesięcy by ojciec znów się ożenił. Tłumacząc, że potrzebuję wzorca matki. Nigdy nie polubiłam jego nowej żony i z wzajemnością bo choć ojciec się mną nie interesował to zawsze zapewniał mi wszystko co najlepsze. Teraz gdy przypomniałam sobie co matka mi powiedziała wiem, że musiało mi to utkwić w pamięci gdzieś głęboko a powodowało moją niechęć do jej osoby. 

-Lili, jesteśmy. - z zamyślenia wyrywa mnie głos Dominika i rozglądam się. Przed oczami mam wielki dom, przez chwilę nie wiem co to za miejsce i wtedy w drzwiach pokazuje się Ali z dość dużym brzuszkiem. - Będziemy tu bezpieczni. 

-Nikt miał nie wiedzieć, że żyjesz. - mówię do niego cicho. 

-Jeszcze się nie dowiedzą ale już nadchodzi ten czas. 

-Każdy z obsługi będzie Cię widzieć w tym domu. 

-Na czas świąt będzie tu tylko Maria bo reszta służby ma wolne. Do czasu kiedy wrócą ja zmartwychwstanę. - puszcza mi oczko na co się uśmiecham. - To co żono gotowa na spędzenie świąt z naszą rodziną. 

-Tak. - całuję go a szczęście mnie rozpiera. Nie tylko znalazłam ukochanego ale także i rodzinę.

Gdy wysiadamy z samochodu Dominik wsiada na wózek i podjeżdża pod schodki. Niespodziewanie pojawia się wielki mężczyzna i razem z Antonio unoszą wózek w górę by mógł dostać się do domu. 

-Tak powinno się witać króla. - śmieje się Dominik. Przez chwilę przyglądam się obcemu mężczyźnie i poznaję że był u nas w domu Doktorka. - To Gus i brat Antonio. - mówi Dominik a ja się rozluźniam i idę za nim. 

Zaraz za progiem wita nas sam Arturo jednak znów straszy mnie krzyk dwóch kobiet. 

-Najświętsza panienko i wszyscy święci! - starsza kobieta rzuca się na kolana przed Dominikiem i płacze po czym dotyka go tak delikatnie po twarzy jakby miał zaraz zniknąć. - Moje dziecko, jak to możliwe. Opłakuję Cię od wielu miesięcy. 

-Maria, przykro mi to słyszeć. - Przytula ją a ona zanosi się jeszcze większym płaczem. 

Druga kobieta dużo młodsza płacze cicho pod nosem po czym patrzy z wyrzutem na Antonio. Dopiero po chwili przypominam sobie, że to Ariana. 

-Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?

-Kochanie wiem, że możesz się gniewać ale to dla jego bezpieczeństwa. 

-Jak byście byli mniejsi to zlałabym was pasem. - Maria wskazuje obu braci a ja z Ali wybuchamy śmiechem. 

*****

Śmieję się do łez gdy przy stole znów Ali zaczyna się kłócić z Arturo. Tym razem chodzi o imiona dla ich dzieci. Dla lepszego efektu Dominik podsyca ich przekomarzania swoimi argumentami za i przeciw jakiemuś imieniu. 

-Nic Ci nie pasuje więc małemu damy na imię Ignazio a dziewczynce  Izabele. - Mówi zadowolona Ali. - Na tym kończymy dyskusję. 

-Arturo pamiętasz tą gorącą Izabele, jak dobrze pamiętam to poznałeś ją w klubie. - patrzy na brata a ten kiwa głową.

-Ta dobrze obcią...

-Nawet nie kończ! - krzyczy Ali na co Ci dwaj wybuchają znów śmiechem. - Mam was dość. Jak jesteście tacy zadowoleni z siebie to sami wymyślcie imiona dla dzieci. - mówi oburzona.

-Ja bym dała córce na imię Sofia po mojej matce. - mówię cicho. 

-A jak byś miała syna? - pyta Ali, zaciekawiona. 

-Nie mam pojęcia. - odpowiadam szczerze. 

-Sebastiano. - odpowiada Dominik. 

-Dlaczego? - pyta zaciekawiona Ali. 

-Nasza matka zawsze chciała mieć trzech rosłych synów. Arturo, Dominik i Sebastiano. Niestety po moim porodzie nie miała już możliwości ponownie zajść w ciążę więc myślę, że ucieszyła by się z wnuka o takim imieniu. 

-Arturo dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - zagaduje z wyrzutem do swojego męża Ali. 

-Zapomniałem o tym. 

-To może niech będzie Sebastiano?

-Ej to imię mojego syna! 

-Jeszcze nawet go nie masz więc o czym ty mówisz.

-Ale planuję. - odpowiada pewnie i patrzy na mnie. Siedzę osłupiała i głośno przełykam ślinę. - To może czas ogłosić wesołą nowinę. Moja żona zgodziła się za mnie wyjść za mąż. - szczerzy się zadowolony. 

-Nic z tego nie rozumiem o czy ty mówisz? - pyta Ali a ja powoli pokazuję jej rękę z pierścionkiem na palcu. - O mój Boże! - piszczy zadowolona. - I dopiero mi o tym mówicie? Tak się cieszę. - Przyjmujemy gratulacje od wszystkich obecnych po czym spędzamy miło czas.  

Gdy w końcu zostajemy sami w pokoju na parterze Dominik przekręca klucz w drzwiach. Przyglądam się mu uważnie gdy wstaje z wózka i rozprostowuje nogi. 

-Dlaczego im nie powiedziałeś? - patrzy na mnie przez chwilę i wzdycha.

-Muszę coś zrobić i powiedzmy, że potrzebuję dobrego alibi na ten czas. 

-Co takiego? 

-Pewna osoba jest winna tego, że siedziałem na tym cholernym wózku i nie mogę tak po prostu jej zabić żeby nie uszło mi to płazem. - siada obok mnie i wciąga na swoje kolana. - Wiem, że nie powinienem oszukiwać brata ale daj mi czas do końca tygodnia. Ali uwielbia święta i planuje je już od dłuższego czasu nie chcę psuć jej tego przez najazd policji czy coś. 

-Dobrze ale następnym razem uzgadniaj ze mną tak ważne rzeczy. 

-Dobrze. 

-Muszę Ci o czymś powiedzieć. - zaciekawiam go tym bo sama mam przed nim jedną małą tajemnicę. Wstaję i wyciągam laptopa z torby i pokazuję mu wszystkie informacje które zbierałam od lat o mojej rodzinie. - Mam plan i wiem kto będzie pierwszy. 

-Jesteś pewna, że chcesz tej zemsty?

-Tak będę spać spokojniej gdy pozbędę się ich wszystkich. Każde z nich zginie z mojej ręki, jednak dla niej - wskazuję na fotografię Natali Moretti. - umrze tak samo jak moja matka. Mam już plan potrzebuję tylko byś zdobył dla mnie truciznę o spowolnionym działaniu. Tak by nie wiedziała o tym przynajmniej przez trzy godziny. - patrzy na mnie po czym się szeroko uśmiecha. 

-Kwiatuszku nawet mam coś takiego. 

Wcześniej myślałam, że może mnie odrzucić z to, że chcę zabić wszystkich członków rodziny razem z kimś kto wejdzie mi w drogę ale on pragnie tego tak samo jak ja. Wiem, że to nienormalne i chore ale winni muszą ponieść karę. Każdy w naszym świecie zna tą zasadę, wielu przekonało się o tym na własnej skórze o tym a moi oprawcy dowiedzą się jak to jest. 

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz