Rozdział 25

12K 524 8
                                    

Dominik

Szukanie dziecka znając jego imię jest jak szukanie igły w stogu siana. Do tego wkurwia mnie niemiłosiernie, że muszę jeździć na tym cholerstwie gdy najchętniej wstałbym i rozpierdolił ten cały bałagan. 

Przez ten cały czas zastanawiam się jak mogłem nie sprawdzić co z Claudią. Nadal nie potrafię pojąć, że uwierzyłem ojcu. Ani Arturo ani ja nie sprawdziliśmy czy ona żyje czy nie. Sam siebie ganię bo to wszystko mogło by potoczyć się inaczej. Mogłaby żyć i wychowywać swoje dziecko. Nasze dziecko. Jeśli bym tylko choć na chwilę zwątpił w jej śmierć miałbym możliwość odnalezienia jej żywej i uratowania. 

-Przestań się dręczyć. - Mój brat choć nawet na mnie nie patrzy wie o czym myślę. Kurwa myślę o tym od kiedy się dowiedziałem. - Znajdziemy tego malucha.

-Ona ma siedem lat. Nie jest już maluchem. - odpowiadam i dopiero teraz uświadamiam sobie iż faktycznie jest już naprawdę dużym dzieckiem. Ja pierdole w wieku dwudziestu sześciu lat mam już tak dużą córkę. Szarpię się za włosy z bezsilności. 

-Masz rację ale to nie zmienia faktu, że jest dzieckiem. 

Nic mu nie odpowiadam bo sam nie wiem co. Dlaczego nikt nie powiedział mi, że bycie ojcem przychodzi tak trudno. Jest jeszcze jedna rzecz która nie chce dać mi spokoju. Czy Lili zaakceptuje ją wiedząc czyja jest? Jednak to najgorsza decyzja stoi po mojej stronie czy w razie czego wybiorę ją czy dziecko. 

-Mam dość. - warczę.

-To dobrze bo już jesteśmy. 

Zerkam na wielką bramę a wspomnienia same wracają. Wiele razy wkradałem się do pokoju Claudii tylko po to by ją denerwować i straszyć. Jak teraz o tym myślę to zastanawiam się gdzie ja miałem rozum. 

-Darty na nas czeka. Lepiej się rusz z miejsca. - nie zarejestrowałem kiedy Arturo zatrzymał samochód. Jest z nami Gus i Antonio ale nie spodziewałem się, że Luca także wybierze się na naszą przejażdżkę. Sam twierdzi, że ma haka na Dartiego więc może uda się od niego coś wyciągnąć w ten a nie inny sposób. Ja raczej liczę na rozwiązanie siłowe bo nie mam za grosz do niego szacunku i cierpliwości. 

Wchodzimy po masywnych schodach. To znaczy oni wchodzą a mnie wnosi Gus i Antonio. Mam ochotę wybuchnąć śmiechem na ten obrazek ale się powstrzymuję. Nie chcę przyciągać do siebie zbyt wielkiej uwagi a moje nogi lepiej niech odpoczywają bo nadejdzie jeszcze czas bym ich użył. 

-Panowie. - unoszę wzrok na Nikolasa Darty a zarazem sprawcę mojego jak i Claudii cierpienia. Wita się z nami przyjaźnie ale wyczuwam w nim niechęć do naszych osób.  - Co sprowadza was w moje skromne progi? - Rozglądam się po bogatym wnętrzu domu i mam ochotę parsknąć śmiechem. Darty jest człowiekiem który uwielbia bogactwo i swoją władzę.

-Sprawy osobiste. - odpowiada obojętnie Arturo na co mężczyzna się spina niezauważalnie i gestem zaprasza nas do swojego gabinetu. Mój brat pokazuje pozostałym by zostali i tylko we dwoje ruszamy za pięćdziesięcioletnim mężczyzną.

-Usiądźcie. - pokazuje fotele mi i Arturo z głupim uśmieszkiem. Wyłapuję jego sarkazm i kontroluję się by nie ujebać mu języka. Na chwilę zapada cisza, którą przerywa Darty. - Myślałem, że moje drogi z rodziną Visconti już dawno się rozeszły.

-My też. - Odpowiadam i patrzę na niego przenikliwie. - Gdzie ona jest?

-Kto? - udaje zdziwionego ale zauważam ten błysk w jego oku, że dobrze wie o kogo mi chodzi.

-Oj Darty czy ty myślisz, że jestem aż taki głupi. Powiem Ci tylko jedno jeśli chcesz przeżyć i dalej taplać się w swoim bogactwie to lepiej powiedz gdzie jest moja córka. - ostatnie słowa wypowiadam z zaciśniętymi zębami. Przez chwilę przygląda mi się uważnie i wybucha śmiechem.

-Widzę, że Umberto jednak nie dotrzymał tajemnicy. Przynajmniej wasz ojciec zabrał ją do grobu i żałuję, że i ten drugi nie zginął wcześniej zanim ją wam zdradził. - Szczerzy się do nas jak gupi na co moja kontrola zaczyna się kurczyć.

-Gdzie ona jest? - pyta mój brat i on także ma zaciętą minę jak ja.

-Może żyje może nie. Powiem Ci tylko jedno nigdy jej nie znajdziesz.

-Jeszcze się przekonamy. - znów wybucha śmiechem a mnie krew zalewa.

-No i co ty zrobisz w tym stanie? No powiedz co? Na twoim miejscu strzeliłbym sobie w głowę bo nie zniżyłbym się do tego by mi noszono dupę. - Tym razem ja się śmieję w głos. Jeszcze się idiota przekona co to znaczy zasiąść na tym wózku.

-Pytam ostatni raz gdzie ją ukryłeś? - wzrusza ramionami i zaczyna się podnosić ze swojego miejsca.

-Myślę, że to koniec wizyty kaleko. - No i czara goryczy się przelała. Facet mógłby pohamować swoje usta ale tego nie zrobił. Powoli patrząc mu prosto w oczy układam nogi na podłodze i wstaję na równe nogi. Widzę pierwszy szok na jego twarzy, który stara się ukryć. Jest ode mnie o wiele mniejszy przez co moja sylwetka nad nim góruje. Do tego moja postura jest dwa razy taka jak jego i wystarcza mój jeden ruch by jego ciało zawisło w powietrzu a nasze oczy się zrównały.

-Może dzisiaj przeżyjesz może nie. - śmieję się i zaciskam mocniej rękę na jego karku. - Nie zapytam więcej razy gdzie ukryłeś moją córkę? - Darty ledwo łapał powietrze a jego twarz czerwieniała z każdą sekundą coraz bardziej.

-Bracie daj mu odpowiedzieć bo biedny zbyt szybko się udusi. - żartuje Arturo oglądając tą scenę i świetnie się przy tym bawiąc. Znam go i wiem, że daje mi wolność wyboru. Czeka by samemu wkroczyć i jestem pewny, że nosi go tak samo jak mnie gdy ktoś mnie obraża, dziś to jest Darty ale wiem, że jest też wielu innych. Poluźniam ucisk ale nie stawiam tego człowieka na ziemi. Daje mu tylko możliwość nabrania powietrza i odpowiedzenia na moje pytanie.

-Gdzie jest Elvira?

-Oddałem ją służącej by nigdy nie widzieć jej więcej. Obie wyjechały a mnie nie obchodziło co się z nimi stanie. Wasz ojciec miał się zająć ich miejscem pobytu. - Po tych słowach skręcam mu kark a jego bezwładne ciało opada tuż przy moich stopach.

-Gdzie mogą być? - patrzę tępo w otwarte okno z widokiem na ogród.

-Jest tylko jedno miejsce gdzie mógł ją ukryć. - Na słowa mojego brata odwracam się od razu w jego stronę. - Już dawno temu znalazłem coś w rodzaju osady czy też wioski w dokumentach ojca. Bardzo uboga i zero nowoczesnego świata. Nie wiedziałem po co ojciec kazał to miejsce obserwować raz na jakiś czas więc nie poświęcałem temu więcej uwagi. - patrzy na mnie po czym chwyta telefon i czegoś w nim szuka. - Kazałem tam zabrać Olivię. Ali uparła się, że musi ona żyć ale ma dostać należytą karę więc sprawiłem, że musi zarobić na każdą kromkę chleba a ta wioska się do tego nadawała. - Stuka dalej w telefonie po czy przykłada go do ucha.

-Tu Visconti, jak nasza dziewczyna? - Przez chwilę słucha i kiwa głową. - Mam dla ciebie zadanie, sprawdź czy w wiosce jest dziewczynka mniej więcej siedmioletnia o imieniu Elvira. - Czekam na informację. - wskazuje na wózek głową bym usiadł ale nie robię tego. Czekam jak mi wyjaśni o co chodzi. Przeciera męczony twarz po czym wzdycha. - Nie mogłem pozwolić jej tam jechać samej i nie mieć pewności czy nie wróci by dokończyć to co zaczęła. Wysłałem z nią jednego z naszych najlepszych żołnierzy.

-Kogo?

- Darko Colins. - patrzę na niego zaszokowany bo facet był idealny do roboty dla mafii ale dlaczego Arturo wybrał akurat jego?

-Dlaczego on?

-Ostatnio chciał trochę wolnego, zapewniał, że jest nadal mi lojalny ale po śmierci siostry coś się w nim zmieniło. Chłopak jest nadal młody i dobrze zrobi mu takie odosobnienie, sam nawet wyraził chęć wyjazdu.

Wiem coś o tym. Mi też bardzo dobrze zrobił czas spędzony w odosobnieniu. No może nie byłem sam ale i tak wyrwałem się od tego wszystkiego.

-Myślisz, że może tam być?

-Kurwa chciałbym ale jeśli jej nie ma to i tak w końcu ją namierzymy. - patrzy na mnie swoim pewnym wzrokiem po czym dodaje. - Wróci do domu. - Nie dziwi mnie ta pewność bo Arturo zawsze dotrzymuje słowa.

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz