Rozdział 29

12.8K 542 11
                                    

Lili

-Ile razy mam Ci powtarzać, że nie uciekniesz! - patrzę w rozwścieczone oczy Emiliano i zdaję sobie sprawę, że przestało to robić na mnie wrażenie. Uśmiecham się sama do siebie bo wydaje mi się, że uodporniłam się na to. - Czego się szczerzysz? - wrzeszczy i zamachuje się. Ciężki cios pada na moją twarz jednak nic sobie z tego nie robię. Tak na to też się uodporniłam i znów wybucham śmiechem, którego nie potrafię opanować. 

Emiliano jest coraz bardziej zły i robi się brutalniejszy. Mam wrażenie, że zaraz rozniesie tą celę ze złości. Zawsze myślałam, że w niej umrę. Była mi tak dobrze znana a chłód betonu sprawiał poczucie przynależności do jakiegoś miejsca. 

Przez to wszystko zwariowałam bo mam wrażenie, że obskurna i śmierdząca cela to mój dom. Jak tu nie przyzwyczaić się do tych ścian. Na każdej z nich są ślady mojej wieloletniej obecności. Czasem mam wrażenie, że więcej czasu spędziłam tu niż w swoim pokoju. 

-Kurwo mówię do ciebie!. - Jego głos unosi się echem po pomieszczeniu i korytarzu. Podchodzi do mnie i łapie mnie za podbródek, który ściska tak mocno, że na pewno zostanie na nim ślad jego ręki. Kolejny siniak do kolekcji.- Zostaniesz tu tak długo aż nie zmądrzejesz i nie zrobisz się posłuszna. 

-Nie doczekasz tego momentu. - Odpowiadam hardo za co dostaję kolejny cios w twarz przez który upadam na podłogę. Wypluwam krew z ust na posadzkę i siadam podtrzymując się rękoma. Ostatni raz zerkam na mojego przyrodniego brata po czym układam się pod ścianą na swoim standardowym miejscu i obserwuję jak on znika za drzwiami. Po pomieszczeniu rozchodzi się dźwięk przekręcanego klucza a ja cieszę się, że w końcu zostałam sama. 

Chłód betonu pode mną daje ukojenie mojemu poobijanemu ciału i najdelikatniej jak mogę przykładam do niego także mój policzek by i on zaznał odrobiny tej dobroci. Dzisiaj byłam całkiem blisko wolności i to dodało mi siły. Jakbym nie była tak bardzo osłabiona mój plan mógł się udać ale jeszcze coś wymyślę i wydostanę się z tego piekła. 

Nie pozwolę by ktokolwiek dotykał mojego ciała bez mojej zgody. Nie pozwolę sobą pomiatać. Nie pozwolę sobą kontrolować. Przez chwilę patrzę na napis przed sobą. Wyryłam go trzy lata temu i przy każdym pobycie tutaj przypomina mi o moim celu. Przypomina mi, że muszę przeżyć i dokonać tego co nieuniknione. Sprawię, że będą się bać każdego kolejnego dnia albo nawet każdego kolejnego oddechu. 

Śledzę palcem każdą literę po kolei i gdy docieram do ostatniej na moich ustach zmów wypływa uśmiech. To ona stała się moją miłością to dzięki niej czuję się spokojna i tylko dzięki niej mam jakiekolwiek plany na przyszłość. 

-VENDETTA. -Szepczę cicho jednak to jedno słowo rozbrzmiewa w celi mocniej niż bym wykrzyczała je. -  Nadejdzie dzień, że każdy przekona się kogo stworzyli. 

-Lili. - Do mojej głowy wpada dziwny głos jednak nie otwieram oczu. Staram się rozdzielić jawę od snu jednak udaje mi się dopiero wtedy gdy czuję delikatny dotyk na mojej ręce i przesuwanie metalu na palcu. 

Otwieram szeroko oczy i pierwsze co robię to widzę ciemną czuprynę na moich kolanach. moja ręka spoczywa na karku mężczyzny a on bawi się pierścionkiem na moim palcu. 

-Dominik. - mówię ochrypniętym głosem.

-Dlaczego tu jesteś? - obraca się tak bym mogła zobaczyć jego oczy. Przez chwilę przyglądamy się sobie w ciszy. 

-Gdzie miałabym być? 

-Przepraszam. 

-To ja powinna przeprosić. Powinnam najpierw zapytać o co chodzi. 

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz