Arturo
Słyszałem jego krzyk i nie tylko ja. Jednak sypialnia zaraz przy salonie to idiotyczny pomysł. Nie rozróżniałem słów ale wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie powinienem się wtrącać, sam tego nie lubię gdy kłócę się z Ali. A kurwa robimy to bardzo często. Antonio stara się naprawdę głośno mówić by odciągnąć uwagę wszystkich od mojego brata ale mało skutecznie.
Głośny huk zamykanych drzwi rozchodzi się po całym domu a w przejściu staje nie kto inny jak mój brat. Kurwa do tego na swoich nogach. Coś czuję, że będziemy mieć kłopoty. Widzę to w jego oczach wystarczy sekunda by przeszył mnie dreszcz.
Od bardzo dawna nie stracił nad sobą kontroli. Jednak może dlatego, że wcześniej regularnie karmiłem jego bestię i nie dopadała go rządza mordu. Z moich myśli wyrywa mnie krzyk zaskoczenia dziewczyn i ogarniam się. Machinalnie wyrzucam z siebie rozkazy.
-Ali nie zbliżaj się teraz do niego. Luca zabierz dziewczyny do salonu. Antonio wołaj Gusa i postaw wszystkich na nogi. Nie może wyjść za mury posesji.
-Co się z nim stało? - cichym głosem pyta moja żona.
-Stracił nad tym kontrolę. Proszę idź na górę i najlepiej nie wychodź dopóki nie przyjdę ja.
-Pomóż mu.
-Nie martw się, tak zrobię. Jak zawsze. - całuję ją w czoło i ruszam za bratem.
Mam wrażenie, że jednak wie co robi bo nikogo nie zaatakował tylko ruszył z łoskotem na worek. Przez prawie godzinę patrzę jak wali w niego raz za razem a po jego ciele płynie pot. Nie raz widziałem ten obrazek ale jedna rzecz się zmieniła. Nie ma na sobie żadnego okrycia. Nawet głupiej koszulki a to nie podobne do niego.
Czy to możliwe żeby ta kobieta pomogła mu pogodzić się z tym co się stało. Może jej uwierzył, że to nie jego wina. Tylko pytanie które wciąż na nowo odbija się w mojej głowie to co się kurwa im stało dzisiaj. Nigdy nie widziałem, żeby choć na siebie krzywo spojrzeli a ta dzisiejsza awantura to szczyt nawet jeśli chodzi o mnie i Ali. Kurwa jesteśmy wybuchowi ale żeby aż tak.
-Arturo mam ważne informacje. - Odwracam się do Antonio i kiwam głową na potwierdzenie, żeby mówił. -Nie wiem czy może to usłyszeć. - wskazuje na Dominika który nadal napierdala w worek do ćwiczeń. Odrywam się od futryny o którą byłem oparty i przymykam drzwi.
-Mów o co chodzi.
-Nasz człowiek widział trzy samochody wjeżdżające do miasta i szybko sprawdził, że należą do rodziny Morettich.
-Gdzie są teraz? - Ja pierdolę jeszcze ich mi tu brakowało.
-Kierują się prosto do domu Doktora. - kurwa musieli dowiedzieć się o dziewczynie. Kurwa mać! Jak dowiedzą się, że tu jest to będziemy mieli rzeź i to całkiem szybko.
-Jest tam któryś z braci?
-Nie widział dokładnie ale twierdzi, że jest tam Gio. - głośny łoskot rozchodzi się echem po siłowni i otwieram drzwi. Dominik stoi nad urwanym workiem a mnie przechodzą ciarki. Jeśli jest w stanie rozwalić worek do ćwiczeń to nic go teraz nie powstrzyma. No może oprócz rozlewu krwi albo końskiej dawki leku uspokajającego.
-Wyślij tam dwudziestu ludzi i postaw pod dom dwa samochody. Jeden ma być pusty w drugim masz być ty i Gus. Powiedz wszystkim, żeby nie wchodzili Dominikowi w drogę jak chcą żyć.
-Jesteś pewny? - patrzy na rozjuszonego chłopaka.
-Absolutnie. - nawet nie zdążam powiedzieć mu nic innego bo jego już nie ma. Patrzę jeszcze przez chwilę na brata i parę unoszącą się z jego ciała. W piwnicy zawsze panuje chłód i siłownia zalicza się do tego. Dzięki temu nie potrzeba w niej klimatyzacji nawet w lecie.
CZYTASZ
Będziesz moja!
RomanceUkrywanie się w naszym świecie jest trudne lecz jedyne co poprawia moją sytuację to fakt, że jestem martwa dla mojej rodziny. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie wkroczył do mojego życia on. Przez ostatnie pięć lat zmieniłam się nie do poznania i pragn...