𝐏𝐎 | 𝟖. 𝐇𝐚𝐯𝐞 𝐟𝐮𝐧.

676 40 3
                                    

A N G E L I N A

Brenda poświeciła latarką na stertę gruzu, która odcięła nam wyjście z  pomieszczenia. Odkaszlnęłam, rozglądając się wokół.

— Jak stąd wyjdziemy? — zapytałam, wytrzepując nerwowo spodnie.

— Spokojnie, wyprowadzę nas stąd — zapewniła mnie Brenda. Podała mi drugą latarkę. Panowała tu przerażająca ciemność, więc zaczęłam świecić we wszystkie strony, by czuć się bezpieczniej.

— Czemu nam pomogłaś?

— To nie był mój pomysł, Jorge stwierdził, że jesteście naszym biletem do Bezpiecznej Przystani.

Czego?

— Że co?

— No wiesz do Raju. Nie ma tam słońca i zarazy. Podobno Prawe Ramię zabiera tam dzieciaki... odporne rzecz jasna.

Brenda wstała, zakładając plecak.

— A wiesz gdzie to jest? — spytałam, również wstając. Noga nadal mnie bolała, lecz przynajmniej mogłam jeszcze chodzić.

— Nie, Jorge kogoś zna. Nazywa się Marcus. Jeśli Jorge zwiał, zaprowadzi tam twoich przyjaciół.

— Jorge zwiał?

— Za dużo pytasz — przyznała.

Zgadzam się w stu procentach, siostro, ale niestety moja ciekawość góruje nad wszystkim

— Jak masz na imię?

— Angel.

—Pomogłabyś mi,  Angel? — poprosiła.

Podeszłam do niej i zaczęłyśmy siłować się z kratą w podłodze. Wkrótce się otworzyła, a ja przetarłam obolałe dłonie o moją beżową kurtkę.

Usłyszałam hałas, przypominający czyiś krzyk.

— Kiepsko to brzmi — rzuciłam.

— Fakt. Oni już przekroczyli granicę. Chodźmy.

Wskoczyła do środka, a zaraz za nią ja. O mało co nie wpadłam na nią. Cóż przez bolącą nogę, ciężko mi zapanować nad tym co nią robię. Modliłam się o to, by było to zwykłe stłuczenie. Przynajmniej nie czuję ucisku w klatce piersiowej, poczułam się taka... oczyszczona. Ciekawe na jak długo.

Słyszałam szybki oddech Brendy oraz wodę skapującą w nieznanym mi kierunku. Poszłam za dziewczyną, bo wydawało mi się, że dokładnie wie gdzie iść. Przeszłyśmy przez rurę i wyszłyśmy na długi korytarz.

— Chyba, musimy iść tędy. — Skierowała światło latarki w daną stronę.

— Chyba? — spytałam, lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. — Ktoś tu mieszka? — dodałam po chwili. Jakoś nie uśmiechało mi się, rozmawianie tu, ponieważ co chwilę słyszałam straszne dźwięki dobiegające z niewiadomych mi stron.

— Musieliśmy kryć się przed słonecznymi rozbłyskami. Jorge mówił mi, że wszędzie są tu...

— Jorge to twój ojciec?

—Tak jakby. — Jej odpowiedź lekko mnie zdziwiła. — Nie wiem kim jest. Zawsze mnie chronił, a ja spełniam jego najgłupsze prośby.

— Wierzysz, że Prawe Ramię istnie...— zaczęłam, lecz przerwał mi dźwięk dochodzący zza moich pleców. Poczułam, jak mój żołądek się zaciska. Na myśl, że znów mogę spotkać Poparzeńców, zachciało mi się uciec stąd, jak najszybciej.

| Angel | The Maze Runner Trilogy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz