𝐋𝐍𝐒 | 𝟐. 𝐈 𝐩𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞.

792 35 3
                                    

A N G E L I N A

Otworzyłam oczy po dosłownie kilku godzinnym śnie. W nocy męczyły mnie koszmary i co chwilę się budziłam, więc nie pospałam za długo. Zapewne Newt też się nie wyspał z racji tego, że co chwilę się budził, gdy ja się wybudzałam. Usiadłam na łóżku. Spojrzałam na blondyna, który robił coś przy jakiejś szafce. Przetarłam twarz ręką i przeczesałam włosy, ziewając. Byłam zmęczona, niewyspana - w sumie, jak zwykle.

— Znowu te same koszmary? — zaczął chłopak, a ja ociężale kiwnęłam głową.

— Tak... — mruknęłam pod nosem, a Newt spojrzał na mnie.

— W Labiryncie też je miałaś.

— Wiem — odparłam. — Teraz wiem dlaczego. Poza tym wolę spać z tobą. — Uśmiechnęłam się przekonywająco.

Głośno westchnęłam i poszłam do "łazienki", ale jeszcze przed tym poszłam po ubrania, które czekały na mnie w pudełku od Harriet. Wróciłam do łazienek i na moje szczęście była woda. Zimna, ale woda. W siedzibach DRESZCZu mimo wszystko mieliśmy luksusy. Ciepła woda, świeże jedzenie i ewentualny dostęp do leków od specjalistów. Rzecz jasna, nie chciałabym tam wracać i cieszę się, że jestem już "bezpieczna". Przemyłam twarz, a następnie przebrałam się. Założyłam czarne spodnie oraz jasną bluzkę. Na to zarzuciłam kurtkę, która kolorystycznie pasowała do spodni.  Wyszłam na zewnątrz, gdzie czekał na mnie Newt.

Poszłam wraz z blondynem w stronę większego pomieszczenia, gdzie prawdopodobnie była reszta naszych przyjaciół. Weszłam do środka i od razu udałam się do prowizorycznej kuchni, gdzie były blaty, kilka szafek i ledwo wiszące półki. Naprzeciwko mnie na podłodze stała mała lodówka. Nie wiem skąd oni ją wzięli, ale ważne, że jedzenie za szybko się nie zepsuje. Spojrzałam na zakurzony blat, po czym wzięłam jakąś ścierkę, namoczyłam w wodzie i przemyłam blat.

Ktoś musi tu sprzątać...

Za czasów Labiryntu przez dłuższy czas zajmowałam się gotowaniem, więc dlaczego miałabym nie wykorzystać mojej umiejętności robienia ludziom jedzenia? A przy aktualnych zapasach żywności, którymi dysponowaliśmy, pozostało mi zrobić tylko kanapki. Wyjęłam wpół czerstwy chleb i nałożyłam na niego kawałek jakiejś wędliny. Tak wyglądało nasze śniadanie. Zrobiłam także kanapki dla reszty i poszłam do czegoś, co miało chyba przypominać salon.

Na fotelu siedział Newt, na jednej kanapie siedział Patelniak, Thomas i Robin. Harriet stała przy fotelu, gdzie rozsiadł się Vince.

Z racji tego, że nie było innego miejsca, byłam zmuszona siedzieć albo na podłodze, albo obok Newta na oparciu fotelu. Podeszłam do fotela i tam usiadłam.

Postawiłam kanapki na stoliczku i słuchałam tego, jak Thomas rozmawia z Vince.

Albo bardziej dyskutuje.

— Zrozum to! My musimy go odbić. To nasz przyjaciel! — warknął Thomas, podrywając się z kanapy.

— Thomas ma rację. Minho zrobił wiele dla mnie i dla moich przyjaciół. Nie zostawimy go tam — wtrąciłam, a mężczyzna i Thomas na mnie spojrzeli.

— No właśnie! Widzisz? Trzeba go odbić...

— Ale... — przerwałam mu. — To nie oznacza, że pojedziemy tam tak po prostu. Musimy być przygotowani.

Thomas spojrzał na Newta, po czym znów na mnie. Vince pokiwał głową.

— Nie możesz się tam pchać bez broni i planu, Thomas. Chyba, że chcesz zginąć.

Tommy już się nie odezwał, tylko wziął kanapkę, a reszta poszła w jego ślady, w tym ja. Mimo, że nie były jakieś wyśmienite, to musiały nam wystarczyć. Cały posiłek spędziliśmy w ciszy, którą co raz przerywało czyjeś mlaskanie.

| Angel | The Maze Runner Trilogy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz