A N G E L I N AObudziłam się w swoim domku. Słońce było już dosyć wysoko, więc stwierdziłam, że jest około godziny ósmej. Wstałam i jak codziennie poszłam zrobić poranną toaletę. Ubrałam się w czarne spodnie, zwykły T-shirt i rozsuwaną bluzę. Zamknęłam drzwi wejściowe do mojej chatki i powędrowałam w stronę Patelni. Na podwórku było ciepło, a gdy spojrzałam na stołówkę mój żołądek jak na zawołanie, zaczął domagać się jedzenia. Weszłam tam i wzięłam swoją porcję od Patelniaka.
— Smacznego! — uśmiechnął się Patelniak, a ja jedynie uniosłam kącik ust w górę. Nie byłam zbytnio w dobrym nastroju po wczorajszym wieczorze.
Rozglądałam się za wolnym miejscem. W końcu zauważyłam, że kilka stolików dalej, siedzi Minho. Siedział sam, bez nikogo. Udałam się w jego stronę. W pewnej chwili, kiedy byłam na tyle blisko, aby zobaczyć całą jego twarz, zauważyłam, że Azjata ma kilka siniaków na rękach i dokładnie zaklejony plastrami łuk brwiowy. Przeraziłam się. Usiadłam naprzeciwko skośnookiego. On tylko spojrzał na mnie i dalej grzebał w swoich resztkach śniadania.
— Hej Minho, boli cię to? — zapytałam, choć wiedziałam, że te pytanie było zbędne. — Głupie pytanie.
— Nie, już nie boli — powiedział i kontynuował jedzenie śniadania.
— Przepraszam, to moja wina. Serio, widzę, że cię boli... — mruknęłam, na co on tylko prychnął.
Przesiedzieliśmy chwilę w ciszy. Patrzyłam na niego uważnie, przyglądając się jego ranom.
— Dobrze wiesz, że to tylko i wyłącznie wina Gally'ego. To on się do ciebie dobierał. — Spojrzał na mnie, a następnie ponownie na swój talerz, który teraz był już pusty.
Wstał i odniósł go, po czym wyszedł ze stołówki. Czułam okropne poczucie winy. Było mi tak strasznie żal Minho, który cierpiał z powodu, że nie potrafię radzić sobie z innymi Streferami. Zauważyłam, że jak na razie nie zjadłam nawet połowy mojego posiłku. Westchnęłam cicho i zaczęłam jeść.
Gdy kończyłam swoje danie, dosiadł się do mnie blondyn, o czekoladowych oczach. Bardzo ładnych oczach. Od razu rozpoznałam, że to Newt.
— Jak się czujesz? — zapytał. Lubiłam jak Newt zdrabniał moje imię.
— Może być. Przynajmniej lepiej niż wczoraj, a jak u ciebie? — mruknęłam.
— Nie narzekam — powiedział, przeczesując swoje włosy palcami.
— Newt? — burknęłam, na co on spojrzał na mnie tylko i uniósł brwi, ponieważ nie chciał się odzywać z pełną buzią przy mnie. — Gdzie będę pracować? — Spojrzałam mu w oczy, a on w tej chwili tylko przełknął swój posiłek i się uśmiechnął. Nie powiem, jego uśmiech był przeuroczy.
— Dzisiaj do popołudnia będziesz pracować na polu. Głównie będę tam ja, ty oraz Zart, opiekun Oraczy. Później się pomyśli, co będziesz robić po obiedzie — powiedział.
Po chwili odniósł talerz, a ja podążyłam w jego ślady. Zanim jednak poszłam pracować, postanowiłam przejść się do lasku. Chciałam jeszcze pobyć w samotności, a to miejsce było świetnym terenem. Usiadłam pod drzewem, opierając o nie swoje plecy. Zamknęłam oczy i pomyślałam o pytaniach, które mnie nurtują od momentu pojawienia się w Strefie.
Kim jestem? Kim jest moją rodzina? Czy oni w ogóle o mnie pamiętają? Czy żyją? Dlaczego ciągnie mnie do tego cholernego Labiryntu?
I tak nigdy nie uzyskam odpowiedzi.
Po około dwudziestu minutach postanowiłam wziąć się za robotę, a nie użalać się nad sobą.
Wstałam i poszłam w stronę Newta, który już robił coś na polu. Za nim zauważyłam blondyna, o jaśniejszych włosach, niż Newt oraz miał niebieskie oczy. Weszłam na teren Zielni.
CZYTASZ
| Angel | The Maze Runner Trilogy [PL]
FanfictionDRESZCZ zabrał jej wszystko. Rodzinę, pamięć, przyjaciół. Stworzyli Labirynt, w którym umieścili kilkadziesiąt różnych nastolatków. Angelina trafia do Labiryntu pełnego samych chłopaków, a wydostanie się stamtąd nie jest łatwym zadaniem... ✨ - rozdz...