𝐋𝐍𝐒 | 𝟓. 𝐃𝐨𝐧'𝐭 𝐥𝐢𝐞 𝐭𝐨 𝐦𝐞.

676 32 9
                                    

A N G E L I N A

Otworzyłam leniwie oczy, przez słońce wkradające się do pokoju. Odruchowo spojrzałam na moje przedramię, w które zostałam dziabnięta przez tego Poparzeńca. Ugryzienie było coraz mniejsze. Odwróciłam głowę w drugą stronę, gdzie smacznie spał Newt. Bez żadnych zmartwień, bólu czy świadomości o tym, co się dzieje na świecie. W krainie snów nic nas nie powstrzyma od wykazania swojej wyobraźni. Tam możemy czuć się wolni.

Ręką przeczesałam już dość długie blond włosy chłopaka i przypomniałam sobie, jak długo tego nie robiłam.

W nocy znów nawiedziły mnie koszmary, lecz tym razem słyszałam głos. Ten sam, który przemawiał do mnie, kiedy byłam jeszcze w Strefie. Było to dziwne, zwłaszcza, że przez ten cały czas od momentu wydostania się z Labiryntu nie słyszałam go. Z pewnością z nam ten głos, ale za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć. A przecież odzyskałam całą pamięć.

Spojrzałam jeszcze raz na blondyna, który nadal spał i lekko przybliżyłam się do niego, aby go chociaż pocałować w policzek.

Ustami zamierzałam właśnie w jego lewy polik, ale jednak zmieniłam zdanie. Przemieściłam się tak, aby dobrze trafić moimi ustami w jego. Cicho, praktycznie bezszelestnie musnęłam jego wargi na chwilę, ale kiedy chciałam się oderwać, uniemożliwiły mi to ręce blondyna, które złapały mnie za kark i bliżej siebie przyciągnęły.

Znowu czułam tą bliskość. Tą bliskość, której mi tak bardzo brakowało. Spojrzałam w jeszcze zamknięte oczy Newta.

— Dzień dobry, kochanie — mruknął w moje usta, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. — Jak się spało?

— Znośnie, aczkolwiek znowu nawiedził mnie ten powalony głos kobiety. Za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć kto to powiedział. To takie irytujące — burknęłam. — A tobie?

— Jak śpisz obok mnie, to jest znacznie lepiej — powiedział i musnął moje czoło swoimi wargami.

Uśmiechnęłam się do niego. Kiedy już miałam schodzić z łóżka, poczułam ręce, oplatające moją talię, przez co mimowolnie zgryzłam wargę.

— Wiesz, że cię kocham? — zapytał, a ja się roześmiałam. I to nie było wcale udawane. To było jak najbardziej szczere.

— Oczywiście, że wiem. Ja też cię kocham — stwierdziłam i znów miałam łzy w oczach, kiedy przypomniałam sobie moją pogawędkę z Patelniakiem. — Nie ma co czekać. Chodźmy na śniadanie — chrząknęłam, gdzie spotkałam się z jękiem niezadowolenia Newta. — No! Rusz te poślady, bo ja na ciebie wieczność czekać nie będę! — rzuciłam.

— Ale ja chcę spać.

— Boże, z tobą to jak z jakimś małym dzieckiem.

— No weź — mruknął, zamykając oczy.

— No dobra, dziesięć minut — westchnęłam. Ułożyłam się znów koło niego i przymknęłam oczy. A zamiast zdrzemnięcia się, rozmawialiśmy.

Aż w końcu zrozumiałam, że zamiast dziesięciu minut minęło z pół godziny.

***

Poszłam w stronę łazienki, aby cokolwiek ze sobą zrobić. 

Stanęłam przy umywalce, gdzie opłukałam twarz i spojrzałam w popękane lustro. Moje włosy wcale nie wyglądały tak źle, aczkolwiek przeczesałam je jeszcze palcami, co raz zahaczając o jakiegoś kołtuna.

| Angel | The Maze Runner Trilogy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz