𝐋𝐍𝐒 | 𝟏𝟐. 𝐓𝐡𝐞 𝐒𝐮𝐧𝐬𝐞𝐭.

936 40 4
                                    

_________

ROK PÓŹNIEJ

A N G E L I N A

— Cholera! — Zerwałam się z łóżka, żeby jak najszybciej podejść do stojącego zegarka na szafce.

Godzina, jaka tam się wyświetlała nie była satysfakcjonująca, ale przynajmniej to nam poszczęściło się posiadanie zegarka w chatce. W końcu udało mi się przekonać jakoś Vince'a, żeby mi go przekazał. Ale to nie zmienia faktu, że byłam spóźniona. Kolejny raz w tygodniu. Szybko zaczęłam przegrzebywać szafkę w poszukiwaniu jakiejś bluzy. W Bezpiecznej Przystani ostatnio bywało wietrznie, a nie chciałabym być chora. I tak mamy braki leków w ostatnim czasie.

Poza tym nie pierwszy raz przychodzę do "pracy" w dresach i bluzce, w której normalnie śpię, więc mój wygląd raczej nikogo nie zdziwi. Mam coraz większe wrażenie, że zrobiłam się zdecydowanie bardziej roztrzepana niż byłam rok temu.

— Co ty robisz? — Usłyszałam lekko zachrypnięty głos Newta, który chwilowo mnie zirytował. Co ja mogłam robić?

— Spóźniłam się, jak zwykle — odparłam szybko, narzucając na siebie jego bluzę. — To, że ty masz na późniejszą godzinę nie oznacza, że ja mam i dobrze o tym wiesz, więc się tak nie ciesz. — Popatrzyłam się na niego.

— Nie denerwuj się, kochanie. Każdy wie, że lubisz się wyspać.

— W sumie racja — przyznałam i wzięłam buty, które zaczęłam nakładać. — To przez bezsenność. Ale miałam pomóc dla Patelniaka, sam mnie o to prosił. —  Podeszłam do lustra i szybko przejrzałam się w nim, poprawiając swoje przydługie włosy, jednocześnie patrząc kątem oka na obserwującego mnie Newta. — Mam rozumieć, że ty będziesz sobie tak leżeć, prawda?

— Tak.

— A rok temu to ty mnie zawsze budziłeś. Nie wiedziałam, że kiedyś role się odwrócą — westchnęłam i przykucnęłam koło niego. — W takim razie dobranoc. — Szybko cmoknęłam go w usta.

— Później przyjdę do ciebie.

— Jasne — rzuciłam, wychodząc z chatki. Kiedy tylko się odwróciłam, wpadłam na kogoś wysokiego. Uniosłam lekko głowę i zobaczyłam Gallyego, marszczącego brwi. — Sorki, Gally.

— Właśnie po ciebie szedłem, Patelniak prosił mnie, żebym po ciebie zaszedł — powiedział, na co szybko pokiwałam głową.

— Tak, tak, wiem. Już idę. — Odeszłam od niego i zmrużyłam oczy, gdy tylko słońce postanowiło świecić mi prosto w oczy. Świetnie. W dodatku nasza stołówko-kuchnia jest położona na drugim końcu, więc musiałam przejść dość długi kawał drogi, żeby dojść tam od chatki mojej i Newta.

Bezpieczna Przystań rozbudowała się w przeciągu roku. Na szczęście wybudowano nam kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt osobnych chatek, gdzie mieszka się zazwyczaj w dwie osoby, więc nie musiałam męczyć się spaniem w hamaku, jak pół roku temu. Mimo wszystko przywykłam do posiadania swojej oddzielnej chatki, więc jak najbardziej cieszę się z powodu, że je wybudowali. Choć mogłam wybrać tą zdecydowanie bliższej stołówki.

Tak czy inaczej dziś wypada koniec miesiąca, a co za tym idzie organizujemy ognisko. Dlatego tak bardzo spieszę się do Patelniaka, bo miałam mu pomóc z przygotowaniem jedzenia. No, ale jak to ja musiałam się spóźnić. Gdybym przyszła na czas prawdopodobnie wszyscy spytaliby się mnie, czy dobrze się czuję. A praca kucharza wiąże się z tym, że trzeba przyjść wcześniej, by wszystko przygotować. Śniadanie, obiad i na szczęście ja kolacją nie muszę się zajmować.

| Angel | The Maze Runner Trilogy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz