𝐏𝐎 | 𝟗. 𝐓𝐡𝐞 𝐑𝐢𝐠𝐡𝐭 𝐀𝐫𝐦.

660 38 0
                                    


A N G E L I N A

Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Tak przynajmniej mi się wydawało, bo patrzyłam w sufit. Podniosłam się do siadu i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przetarłam oczy. Czemu ja ciągle mdleję?

— Oh! Księżniczka się obudziła — mruknął Minho, podchodząc do mnie. — Nieźle zabalowałaś.

— Ugh... Zamknij się — warknęłam.

Dostrzegłam, że Brenda też była przytomna. Siedziała na jakiejś kanapie, a obok niej siedział Thomas i Aris.

— Gadaj, gdzie jest Prawe Ramię. —Wyszłam z pomieszczenia i spojrzałam na Jorge stojącego nad jakimś mężczyzną. — Marcus. Gadaj, bo nie chce ci krzywdy zrobić.

— To jest Marcus? — zapytałam i spojrzałam na mężczyznę. Dopiero teraz doszło do mnie, że ten cały Marcus ma całe spuchnięte oko, leci mu krew z wargi i nosa oraz ma kilka siniaków na twarzy. 

— Aleś ty bystra! Jesteś mózgiem tej operacji? — powiedział ironicznie, a ja przewróciłam oczami.

— Lepiej gadaj co wiesz — zagroził Jorge. — Mów, gdzie się znajdują, mamy dla ciebie propozycję. Zabierzemy cię ze sobą. — powiedział, a Marcus się zaczął śmiać.

— Zawarłem inny układ — mruknął, patrząc Jorge w oczy. — Ty mnie nauczyłeś korzystać z każdej okazji. — Ponownie zarechotał, a ja spojrzałam na niego jak na psychola.

Widziałam tyle ran na jego twarzy. Dziwię się, że ma siłę się śmiać.

— O czym on gada? — zapytał cicho Newt, a ja wzruszyłam ramionami.

— DRESZCZ postanowił zdobyć wszystkich odpornych, a ja ich tam dostarczam. Przychodzą tu, piją i się bawią, a potem moi ludzie ich zgarniają, aż w końcu zabiera ich DRESZCZ. Oddzielają ziarno od plew. — Skończył swoją wypowiedź, a ja westchnęłam głośno. Minho i Newt na mnie spojrzeli.

— Dobra. Z chęcią ci przywalę. — Zmienił zdanie Latynos, a po chwili przywalił Marcusowi pięścią w nos. — Gadaj — rzekł hardo Jorge, a ja wstałam z worków, na których siedziałam i nadal kulejąc, podeszłam do stolika, na którym leżał pistolet.

Przewróciłam sprawną nogą krzesło, na którym siedział przywiązany Marcus. Stanęłam nad nim, następnie kucając przyłożyłam mu broń do skroni.

— Lepiej dla ciebie, jeżeli powiesz gdzie się znajduje Prawe Ramię — warknęłam, a Jorge spojrzał na mnie jak na wariatkę. — Mów, bo nie będzie tak miło i cię zastrzelę.

— Nie zrobisz tego.

Prychnęłam na jego słowa.

— Chcesz się przekonać?

— Nie odważysz się — mruknął, a ja odbezpieczyłam broń. — Dobra! Dobra! Są w górach. Ale nie dojdziecie tam piechotą. Nie ma szans.

Spojrzałam na wszystkich zebranych, ciągle trzymając  spluwę przy skroni mężczyzny. Niektórzy, tacy jak Jorge, patrzyli na mnie z podziwem. Czy czułam się usatysfakcjonowana? Nie. Najchętniej bym go zabiła za to, że mnie upił.

— Nie pójdziemy. — Jorge poklepał mnie po ramieniu, żebym zostawiła Marcusa w spokoju. Spojrzałam na tego psychola, po czym ustąpiłam dla Latynosa. — Gdzie jest Berta? — odezwał się siwowłosy, uśmiechając się chytrze.

— Tylko nie Berta! Błagam! — splunął Marcus.

— Mógłby ktoś go podnieść? Lekki pewnie nie jest! — zawołałam. Minho i Thomas, zerwali się, aby postawić tego idiotę.

| Angel | The Maze Runner Trilogy [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz