Okazuje się, że w Klubie Entuzjastów Ziemniaków istotnie czczone są ziemniaki.
Wchodzi do pomieszczenia, w którym odbywają się zajęcia klubu. Trwają już od piętnastu minut, ale był zbyt zajęty kłótnią z rodzicami przez telefon, żeby dotrzeć tam na czas. Jest na siebie zły, że pozwolił im zająć tak dużo swojego czasu.
Zapach frytek natychmiast dochodzi do jego nozdrzy, sprawiając, że jego żołądek zaciska się z głodu i przypominając mu, że nie miał czasu zjeść lunchu.
Zerka w kierunku, z którego wydobywa się przyjemny zapach. Jeden z kątów sali zajmuje niewielka kuchnia z kilkoma szarymi blatami, na których rozstawione są talerze i miski, po brzegi wypełnione potrawami, których główny składnik stanowiły ziemniaki.
Bierze jedną z ustawionych obok ceramicznych miseczek i nakłada sobie do niej wielką porcję frytek z batatów.
Może ten klub wcale nie jest taki zły, jak się spodziewał. Zamiast ławek są tam okrągłe stoliki, a także kuchenne blaty, na środku których przymocowane zostały miniaturowe kuchenki z dwoma palnikami. Całe pomieszczenie udekorowane jest ziemniakami – żywymi, jak i wyciętymi z papieru.
Przy jednym ze stolików zauważa Logan i się do nie przysiada.
– Czy ten klub to po prostu ziemniaczana odpowiedź na naszą stołówkę? – pyta, by zwrócić uwagę dziewczyny na siebie.
– Nie wiedziałam, że też jesteś zapisany do KEZ-u.
Beau z uśmiechem kręci głową.
– Nie jestem nigdzie zapisany. Nie potrzebuję dodawać sobie kolejnego zobowiązania do mojego planu dnia, już i tak jest wystarczająco zapchany. Także, nie, nie jestem zapisany, ale lubię od czasu do czasu sprawdzać, co się dzieje. Gdybym tylko wiedział, że tu dzieją się tak dobre rzeczy...
– Calvery naprawdę rządzi się własnymi zasadami.
– Nie ma drugiej takiej szkoły – potwierdza Beau. – Ludzie się zabijają, żeby tu trafić.
Na ich stoliku stoi miska z dwoma gigantycznymi ziemniakami w środku. Beau sięga po jednego z nich i przystawia go sobie do głowy. Warzywo okazuje się jedynie kilka centymetrów mniejsze.
Logan bierze drugiego i obraca go sobie w dłoniach.
– Jak go nazwiesz? – pyta Beau.
Dziewczyna marszczy brwi.
– Nazwę? A nie są tu po to, żebyśmy je na coś przerobili?
– Według mnie są tu jako przyjaciele, gotowi do poświęceń.
– W takim razie... – Logan przez chwilę się zastanawia. – Może Channing Potatum?
Beau unosi dwa kciuki do góry w geście aprobaty i sam zaczyna myśleć, jak powinien nazwać swoje warzywo.
– Tego nazwę Darth Tater.
–Czy ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś przedziwny? W dobrym tego słowa znaczeniu, oczywiście – dodaje szybko Logan.
– Nie, ale stosunkowo często słyszę, że jestem prześwietny albo okropnie sobą zaabsorbowany.
Przez resztę zajęć, Logan i Beau nie przestają rozmawiać ani na moment. W międzyczasie czat grupowy Szóstki znów budzi się do życia.
Pris: Czyli to robimy? Bez Lance'a?
Dre: chyba że uda ci się go sprowadzić ze szpitala
CZYTASZ
Tainted Prince
Teen FictionBeau to chłopak, który zawsze dostaje to, czego chce. Ma piątkę bliskich przyjaciół, interesujących się nim rodziców, chodzi do dobrej szkoły - pozornie nic nie może pójść nie tak. Na pewno nie może się to skończyć kradzieżami, szantażami i morderst...