12: twoje serce w moich rękach

3 1 1
                                    

Pris nie podobają się jego wyjaśnienia.

Pozwala mu wejść do środka, usiąść na łóżku i opowiedzieć całą historię o tym, jak potrzebował informacji od Amy i jej warunkach. Pris cały czas góruje nad nim z założonymi rękami i ściągniętymi brwiami.

Mówi jej prawdę. W większości. Zręcznie pomija, do czego potrzebna była mu pomoc Amy. Odwraca od tego uwagę, zamęczając Pris faktami na temat kolczyków Alice. Zna ich więcej, niż chciał przyznać.

Gdy wreszcie kończy swoją opowieść, zdejmuje rękawiczki, zwija je w kulkę i, z miejsca, w którym siedzi, rzuca je do stojącego przy drzwiach kosza na śmieci. Odbijają się od krawędzi kosza, lekko podskakują, ale lądują w środku. Beau uśmiecha się dumnie i wyciąga do Pris dłoń, żeby przybiła mu piątkę. Nie robi tego.

– Czy ktoś cię widział? – pyta zrezygnowanym głosem Pris.

– Tylko Tyrone.

– Kto?

– Jeden z ochroniarzy.

Pris przeklina półgłosem. Nie ma w zwyczaju przeklinać, kiedykolwiek. Dopiero fakt, że to zrobiła, uświadamia mu, że ma przechlapane.

Natychmiast poważnieje.

– Gdzie cię widział? – drąży Pris. – Będzie mógł powiązać cię z kradzieżą? Beau, to poważna sprawa.

– Zauważył mnie na korytarzu, ale powiedziałem mu, że miałem wziąć twoje leki.

– Najpierw miałeś nagły wypadek w rodzinie, a teraz ja jestem śmiertelnie chora. Musimy trzymać się jednej historii, jeśli to ma przejść.

W oczach Beau pojawia się zalążek nadziei.

– Pomożesz mi. – Brzmi to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.

Pris przygryza wargę.

– Tak, pomogę ci, ale...

– Dobra z ciebie przyjaciółka – przerywa jej Beau, po czym wstaje i się do niej przytula.

– Wiesz, że pomogłabym ci zakopać ciało, gdybyś tylko poprosił.

– Ja tobie też.

– ...Ale nie nadużywaj mojej dobroci. Mam w tym roku wystarczająco na głowie. Planowanie balu to temat przewodni moich koszmarów.

Beau z podekscytowania aż podskakuje w miejscu. Posiadanie Pris jako wspólniczki w zbrodni prawie równa się wygraniu na loterii z tą różnicą, że szanse wygranej są kilka setnych procenta wyższe.

– Mam plan – odzywa się Beau konspiracyjnie i unosi przed siebie dłonie z lekko zgiętymi palcami. – Powiedziałaś, że coś mi wtedy wyskoczyło, bo nie chciałaś przyznawać się, że chorujesz. Wiesz, ludzie traktowaliby cię wtedy inaczej. Już nie byłabyś super duper ziomalką, tylko chorowitym truchłem. – Dostrzega, że Pris zamierza mu przerwać, więc szybko podejmuje, uniemożliwiając jej to: – Nie żeby było w tym coś złego. Po prostu zakładam, że większość ludzi to chuje. Dobra, mówisz im, że to dlatego tam poszedłem. Dałaś mi klucz do swojego pokoju.

Pris nie wygląda na przekonaną. Siada na brzegu łóżka, a Beau obok niej.

– Dlaczego nie mogłam sama pójść po leki?

– Mieliśmy zajęcia w innym budynku. Długa droga, sporo schodów, a ty mogłaś w każdej chwili stracić przytomność. Dla bezpieczeństwa wysłałaś mnie – wskazuje na siebie kciukami – bo jesteśmy bliskimi przyjaciółmi.

Pris zastanawia się nad jego słowami.

– Nie wróciłeś na zajęcia – zauważa.

– Zanim zdążyłem znaleźć leki, to minęła większość lekcji, a ty poczułaś się lepiej. Czekałem na ciebie z nimi przed salą. Nie mogą mi udowodnić, że nie.

Tainted PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz