Bal, bal, bal. W ciągu ostatniego miesiąca usłyszał to słowo już tyle razy, że całą siłą woli musi powstrzymywać swoją powiekę od drgania, kiedy ktoś wspomina o imprezie.
Podczas porannej wizyty w toalecie podsłuchał dwóch młodszych chłopaków kłócących się o to, który z nich wyrwie lepszą laskę i zmusi ją do towarzyszenia mu na balu. Nie byli jedyni – uczniowie Calvery zaczęli dostrzegać upływ czasu, wobec czego coraz więcej z nich obawiało się o znalezienie adekwatnego partnera, przy którym nie będą musieli czuć wstydu i zażenowania, kiedy wynajęty fotograf zechce zrobić im zdjęcie.
Beau jeszcze nie myślał o tym, komu mógłby pozwolić sobie towarzyszyć. Pójście samemu równało się z ogłoszeniem, że się zawiodło i nikogo do siebie nie przekonało. Beau przywykł do tego, że co roku udawało mu się zdobyć zgodę pierwszej zaproszonej przez siebie osoby. Rok temu był na balu z uroczą dziewczyną, która przypadkiem rozlała na siebie poncz, przez co musiała wyjść wcześniej, a on mógł spędzić resztę wieczoru robiąc o tym żarty. Rok wcześniej wziął chłopaka z równoległej klasy, z którym schował się za kurtyną i całował przez dziesięć minut. A jeszcze wcześniej zaprosiła go Simone, z którą też, dla zabicia czasu, obściskiwał się na każdym kroku.
Ten rok ma być inny. To ma być jego ostatni bal w Calvery, a to samo w sobie jest wydarzeniem szczególnie prestiżowym. Jego mama, będąc absolwentką Calvery, często powtarzała mu, że bal w ostatniej klasie zawsze jest niezapomniany. Na jej balu dwie dziewczyny tak pokłóciły się o chłopaka, że jedna z nich, w napływie gniewu, zrzuciła drugą ze schodów, po czym wróciła do sali bankietowej tylko po to, żeby zobaczyć, że chłopak już znalazł sobie inną. Kiedy Beau zapytał, co stało się z drugą dziewczyną, jego mama tylko wzruszyła ramionami i beznamiętnym tonem rzuciła: "Złamała tylko rękę i kostkę, nic się nie stało."
Wysłał Davidowi wiadomość, że Theresa Wilson będzie razem ze swoim mężem na balu i, jeśli zdecyduje się pojawić osobiście na wymianie, będzie mógł zrobić z nimi, co tylko mu się podoba. Liczył na to, że to przekona mężczyznę do pojawienia się w Akademii i zmuszenia go rozegrania ich ostatecznej gry na zasadach Beau.
A teraz znowu wysłuchuje Pris i Dre, niemogących się zdecydować, jaką piosenką powinni zakończyć uroczystość. Beau zaproponował Die Young Keshy, ale jego przyjaciele jednogłośnie odrzucili piosenkę, nazywając ją niestosowną.
– Będzie na balu, nie? – pyta w pewnym momencie Beau. Nie musi uściślać o kogo mu chodzi.
– Mam nadzieję – odpowiada Pris. – Lepiej, żeby do tego czasu wrócił do zdrowia, bo nie ma mowy, że pójdę tam sama.
– Hej, nie będziesz tam sama. Wszyscy idziemy razem. Jak dla mnie, to nasza piątka może pójść jako jedna wielka para. Trzeba przyzwyczajać świat do poligamicznych relacji, pra... – Nie udaje mu się dokończyć, bo dłoń Dre zakrywa mu usta. Gryzie ją, a chłopak natychmiast odsuwa rękę. – Wszyscy by o nas mówili. Wyobraźcie to sobie, my, gwiazdami balu.
Wyrazy twarzy Pris i Dre pozostają niewzruszone.
– Wciąż nie mogę uwierzyć, że doprowadził się do takiego stanu – mówi Dre. – Tak wkurwia mnie fakt, że nie byłem w stanie mu w żaden sposób pomóc.
Beau kładzie mu dłoń na ramieniu w dodającym otuchy geście.
– Stary, próbowałeś. Ty próbowałeś, Pris próbowała, ja też próbowałem, i co z tego wyszło? Nie posłuchał żadnego z nas. Sam podejmował decyzje, nie byliśmy w stanie go kontrolować – mówi Beau, chociaż sam nie do końca wierzy w swoje słowa.
– To właśnie najbardziej mnie denerwuje. Ile razy próbowaliśmy przemówić mu do rozsądku? Za każdym razem nas zbywał.
– Teraz wyliże się i dostanie, czego chciał – dodaje Pris. – Mam nadzieję, że wie, co robi i nie będzie tego żałował.
Pris przekartkowuje strony grubego segregatora, pełnego inspiracji do balu, a także jej osobistych projektów. Chłopacy przypatrują się jej w ciszy, rozmyślając o Lance'u i o tym, co jego brak oznaczał dla Szóstki.
Będą musieli przebrnąć przez ostatnie miesiące w Akademii bez jednego z najbliższych przyjaciół. Jeszcze nigdy wcześniej nie zostali rozdzieleni na tak długi okres czasu. Beau nie jest pewien, czy zbliży ich to do siebie, czy też wprost przeciwnie.
Dziewczyna dociera do ostatniej strony, po czym zamyka segregator i wrzuca go do swojej torebki, a następnie się podnosi.
– Mam zaraz spotkanie klubu. Zgadamy się później, chłopcy.
Żegnają się z nią i obserwują, jak się oddala.
Beau rozważa, czy on także powinien już iść. Nie ma żadnych konkretnych planów, ale nie ma też ochoty spędzać czasu w samotności z Dre. Przywykł już do tego, że prawie za każdym razem kończyło się to kłótnią, a on nie miał już na to siły.
– Zachowywałem się jak skończony dupek – rzuca w pewnym momencie Dre, zaskakując tym Beau. – Beau, jest mi cholernie przykro. Przepraszam. Nie wiem, jak to powiedzieć, nie brzmiąc przy tym, jakbym chciał się tłumaczyć albo umniejszać twoim uczuciom, ale byłem... przytłoczony ogromem obowiązków. Teraz jestem przewodniczącym, kapitanem drużyny i na dodatek muszę pilnować, żeby moje oceny się nie obniżyły. Chodzi mi o to, że dostałem szansę i nie chciałem tego zjebać, a koniec końców wyszło tak, że opierdalałem wszystkich dookoła, kiedy coś nie szło po mojej myśli. Nie mogę was winić za to, nad czym ani ja, ani wy nie macie kontroli... Nie mogę winić ciebie, Beau. Wszystko wymknęło mi się spod kontroli.
Beau nie wie, co na to odpowiedzieć. Czuje się, jakby ktoś miał zaraz przystawić mu kamerę do twarzy i krzyknąć, że został ofiarą żartu. Czy Andreas naprawdę zebrał się na odwagę i go przeprosił? To brzmiało jak marzenie ściętej głowy. Ale jeśli to prawda... to może jeszcze nie wszystko było stracone.
Zamiast odpowiadać, Beau przesuwa się na ławce bliżej Dre i tak mocno go do siebie przytula, że jest niemal pewien, że przyjaciel może wyraźnie poczuć każde uderzenie jego serca.
– Zrobiłeś wszystko, co mogłeś – mówi Beau. – Nie możesz się tak zadręczać.
Dre niepewnie obejmuje go ramieniem.
– Ty też. Jesteś w porządku, wiesz?
Obaj wyglądają, jakby kamień spadł im z serca. Od długiego czasu rosło między nimi napięcie, którego żadne z nich nie potrafiło się pozbyć, nie wyrzucając przy tym drugiej osoby z grupy.
Omawiają datę kolejnego treningu, zbierają swoje rzeczy, a potem wracają ścieżką do środka. W Akademii jest niesamowicie cicho. Ludzie powinni teraz biegać po korytarzach, krzyczeć i denerwować innych na każdym kroku, a zamiast tego Beau i Dre zastają w środku ciszę i spokój.
– Jestem ciekaw, jak pójdzie Turnerowi. Wygląda na to, że jest zdecydowany dołączyć do drużyny – oznajmia Dre, wspinając się na górę po schodach. – Co o nim myślisz? Nada się?
– Naprawdę pytasz o moją opinię? Stary, to ty jesteś kapitanem drużyny. To ty powinieneś to wiedzieć.
– Chcę wiedzieć, co myślisz.
– Musiałbym najpierw zobaczyć go w akcji. To, że twierdzi, że potrafi grać nie znaczy, że dorasta do naszych standardów. Powinienem zabrać go kiedyś na lodowisko i z nim zagrać?
Zatrzymują się przed pokojem Dre, znajdującym się najbliżej schodów. Na drzwiach przymocowano plakietkę z nazwiskiem Andreasa, a także informacją, że to właśnie on jest przewodniczącym oraz kapitanem Łasic.
– Byłbym ci wdzięczny – odpowiada Dre, szukając w kieszeniach klucza do pokoju. Wreszcie znajduje go w swojej torbie. – Chcę dać mu spróbować. W nim i w jego siostrze jest coś, co okropnie mnie intryguje, ale nie mam pojęcia, o co chodzi.
Beau czuje się dokładnie tak samo. Może nadeszła pora, żeby dowiedział się czegoś więcej o najnowszych atrakcjach Calvery. Pora znaleźć sobie coś, co odwróci jego uwagę od Davida, Lance'a i Willa, nawet jeśli tylko na krótką chwilę.
Musi się od tego uwolnić. Jeszcze tylko kilka tygodni. W dniu balu będzie po wszystkim. Potem nie będzie musiał już więcej użerać się z Davidem i Willem.
Jeszcze tylko kilka tygodni.
Ale najpierw musi przebrnąć przez kolejną imprezę tematyczną Dre.
CZYTASZ
Tainted Prince
Teen FictionBeau to chłopak, który zawsze dostaje to, czego chce. Ma piątkę bliskich przyjaciół, interesujących się nim rodziców, chodzi do dobrej szkoły - pozornie nic nie może pójść nie tak. Na pewno nie może się to skończyć kradzieżami, szantażami i morderst...