34: dostaniesz to, na co zasługujesz

1 1 1
                                    

Resztę nocy przespali na niewygodnych siedzeniach w samochodzie Evana, za bardzo obawiając się spotkania z ochroniarzem i długiego błądzenia po lesie w poszukiwaniu tunelu, żeby zaryzykować powrót do swoich łóżek.

Beau jeszcze nie zdecydował, co powinien zrobić z nowo odkrytym sekretem Willa, chociaż myśl o tym nie dawała mu spokoju przez cały kolejny dzień.

– Nie spodziewałam się, że będziemy tu tylko my dwoje.

Logan siedzi na przeciwko Beau, wygodnie oparta o oparcie siedzenia. Unosi brwi w oczekiwaniu na jego ruch. Tymczasem Beau bawi się sznurkiem od Bluzy z logiem drużyny Łasic. Postanowił zrobić użytek z ostatnich dni ciepłej pogody i zaprosić dziewczynę na lunch w ogrodach.

Beau wie, że nie może dać po sobie poznać, że wie, że Logan nie jest zwykłą uczennicą. To byłoby żenujące dla nich obojga. Dla niego, bo niewątpliwie czekałyby go konsekwencje odkrycia tożsamości agentów działających pod przykrywką, ale też dla nich, bo tak szybko dali się złapać.

– Cieszę się, że zgodziłaś się tu ze mną przyjść. Co prawda, nie wiem, jak mogłabyś mi odmówić.

– Czy ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś obrzydliwie zapatrzony w siebie?

– Słyszę to niemal codziennie, ale to urocze, że tak się przejmujecie – ciągnie Beau głosem słodkim jak miód. – Prawda jest taka, że nauczyłem się być samowystarczalnym. Nie mogę cały czas oczekiwać, że ktoś będzie nade mną stał, komplementował wszystko, co robię i powtarzał mi, że nie jestem taki zły. Dlaczego miałbym opierać swoją samoocenę na tym, co mówią inni? Czy nie wystarczy, że powtórzę sobie pięćdziesiąt razy, że jestem zajebisty i udam, że to prawda?

Logan niepewnie się uśmiecha, chociaż wygląda, jakby chciała mocno go przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku.

– Kiedy ujmujesz to w ten sposób... to brzmi to na godne szacunku podejście.

– Skoro tak uważasz. – Beau bez apetytu grzebie widelcem w pojemniku wypełnionym sałatką z kawałkami frytek z batatów. – Jak podoba ci się w Calvery? Myślisz o dołączeniu do jakiegoś klubu? Poza KEZ-em, oczywiście.

– Bailey i ja rozważamy dołączenie do chóru.

– A to ciekawe. Nie znoszę chóru. Dlaczego akurat tam? Jesteście aż tak utalentowani, że nie możecie zachować swoich talentów dla siebie? Mógłbym sobie was wyobrazić, jak rozwalacie system podczas karaoke.

Logan opiera twarz na dłoniach, wpatrując się w niego ze szczerym zaciekawieniem.

– Chcemy spróbować. Słyszałam, że w chórze zwolniło się kilka miejsc. Wiesz, co się stało?

Czyli o to chodzi.

– Słyszałem to i owo. Ludzie lubią dzielić się ze mną pikantnymi szczegółami. – Beau wzrusza nonszalancko ramionami. – Pierwszy był Trent, ale jedyne, co musisz o nim wiedzieć, to to, że był skończonym idiotą i nikt nie potrafił z nim wytrzymać. A potem zaćpał się na śmierć.

– Och, naprawdę? Nie spodziewałam się, że on... tak.

– Podobno znaleźli go martwego w jego pokoju. Na dodatek było to dzień po jego urodzinach. To się dopiero nazywa pech, nie? Chyba przesadził ze świętowaniem.

Logan kładzie sobie dłoń na piersi.

– To okropne.

– Sam to sobie zrobił. – Beau krzywi się na wspomnienie imprezy u Trenta. – Nieważne. Kolejna była Alice. Przy niej niestety nie mogę podać ci zbyt wielu szczegółów. Pojechała gdzieś i już nie wróciła. Ona też ponoć się naćpała.

Tainted PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz