Następne dwa dni mijają Beau zaskakująco spokojnie. Jego życie tak szybko zostało obrócone do góry nogami, że zaczyna wątpić, że kiedykolwiek się naprostuje. Ku jego uldze, od czasu incydentu, Simone, nic się nie zdarzyło.
– Jak ja, kurwa, nie chcę tam wracać – powtarza po raz setny Lance. Im bliżej powrotu do Akademii, tym częściej z jego ust padają te słowa. – Rzucam to w cholerę i będę wypasał owce.
– Nadal kiepski plan, ale lepszy niż policja.
Tym razem siedzą w salonie Lance'a, przed wielkim telewizorem, oglądając powtórki wszystkich reality shows, jakie istniały. Lance znów pali, a Beau próbuje nie wdychać lecącego w jego stronę dymu, co szybko okazuje się niemożliwe. Nawet po zmianie miejsca, dym wciąż leci za nim. Beau nie ma nic przeciwko piciu, ale palenie wychodzi już poza jego strefę komfortu.
– Jest jedna rzecz, o której ci nie powiedziałem – mówi Lance i wykrzywia usta w grymasie. Nie patrzy na Beau. – Dostałem się do chóru.
Nie.
Nie ma mowy.
Granica ustalona na rozprzestrzenianiu dymu papierosowego przesuwa się do należenia do szkolnego chóru.
– Proszę, powiedz, że żartujesz.
– Pris jest w chórze! – Lance próbuje się bronić, chociaż z góry wie, że jest skazany na porażkę. – Jest moją dziewczyną, stary. Chcę spędzać z nią tyle czasu, ile tylko mogę.
– Ty nawet nie potrafisz śpiewać.
Lance krzyżuje ręce na piersi.
– To subiektywne.
– Brzmisz jak kastrowany kogut.
– Nadal jesteś zły, że cię nie chcieli?
– Przyjęli Trenta i teraz... Ciebie. – Beau rozkłada bezradnie ręce. To nie ma dla niego żadnego sensu. – Jak mogli nie chcieć mnie? Bez obrazy, ale jestem od was lepszy.
Beau nie lubi tematu chóru. Wszystko zaczęło się, kiedy poszedł na przesłuchanie do chóru i odpowiedzialny za nie profesor pozwolił mu spróbować zagrać na cymbałach. Beau, jak na wielkiego cymbała przystało, w ciągu dwóch minut zniszczył kosztowny instrument i został wyrzucony z sali muzycznej. Nikogo nie obchodziło, jak dobry jest jego głos – po tamtym wydarzeniu nie ma już szans go tam wykorzystać. Od tamtego dnia nie jest tam mile widziany.
– Może da ci drugą szansę, jeśli ładnie go poproszę – proponuje Lance.
– Spadaj, nie potrzebuję twojej litości.
Lance śmieje się głośno, zagłuszając wypowiedź młodej kobiety w telewizji. Za chwilę ma wybrać sobie przyszłego męża spośród trzech niemalże identycznych facetów. Na dole ekranu pojawia się informacja, ile sekund zostało do końca odcinka.
– Za chwilę musimy jechać – mówi Lance. – Koleś chce się spotkać w jakimś podziemnym parkingu. Podejrzane, nie?
– Masz zamiar kupić od niego nielegalne nie-wiadomo-co robiące pigułki. Podejrzane to niedopowiedzenie.
– Przesadzasz, będzie dobrze.
– Po prostu uważam, że powinieneś to przemyśleć. Co, jeśli pojadę tam z tobą, a gość okaże się mordercą i przerobi nas na steki?
Lance opiera się na łokciu, a wolną dłonią pociera swój kilkudniowy zarost.
– Wolisz, żebym pojechał tam sam i umarł?
CZYTASZ
Tainted Prince
Teen FictionBeau to chłopak, który zawsze dostaje to, czego chce. Ma piątkę bliskich przyjaciół, interesujących się nim rodziców, chodzi do dobrej szkoły - pozornie nic nie może pójść nie tak. Na pewno nie może się to skończyć kradzieżami, szantażami i morderst...