– Nie wyjdę za jakąś dziewczynę tylko po to, żeby zyskać część akcji. W którym wieku uważasz, że jesteśmy?
– Ale to bardzo miła dziewczyna i na pewno...
– Mamo!
Kobieta, ciasno owinięta grubym, wydzierganym na drutach kocem, wydyma usta w niezadowoleniu. Dzięki regularnym zabiegom botoksu nie ma na twarzy ani jednej zmarszczki, a cotygodniowe wizyty u fryzjera i dopasowana farba skutecznie maskują siwiejące włosy.
Już za długo unikał telefonów od niej. Tym razem musiał odebrać, nieważne, jak bardzo nie chciał z nią rozmawiać.
– Mamo, mam osiemnaście lat – przypomina jej Beau. Nie próbuje ukryć rozdrażnienia w głosie. – Nie mam zamiaru brać ślubu. Szczególnie z kimś, kogo nawet nie znam. Nie powinnaś powtarzać, że powinienem najpierw skończyć szkołę, zanim zabiorę się za randkowanie, a co dopiero małżeństwo?
– Och, kochany, to się nie liczy, kiedy jesteś Édouardem.
– Jestem nim tylko z nazwiska.
Kobieta macha na to dłonią, przy okazji chwaląc się nowym, ekstrawaganckim manikiurem. Do jednego z paznokci ma przyczepionego sztucznego motyla. Beau ma nadzieję, że jest sztuczny.
– Nikt poza naszą dwójką nie musi o tym wiedzieć. I Davidem, ale nim nie ma co się przejmować.
Przechodzu mu przez myśl, że łatwo jej mówić i że przypuszczalnie jest jedną z niewielu osób, które mogą nie martwić się tym, co robi David. Ale to właśnie nim Beau przejmuje się najbardziej.
– Nie mieszkałem z nim latem – informuje ją Beau. – Zostałem u Lance'a.
– Jakiego Lance'a? Czemu nie zostałeś z Davidem? – burzy się kobieta.
Beau przez chwilę zastanawia się nad odpowiedzią.
– Blackmoona. Znasz wszystkich moich przyjaciół. To ten, co był w Hell's Kitchen. – Beau przez pół minuty się nie odzywa, oczekując na reakcję matki, ale ona tylko delikatnie kiwa głową. – A u Davida nie zostałem, bo...
– Och – przerywa mu nagle matka – Lance to ten łobuz! Nie powinieneś u niego zostawać. Spalił moje piwonie!
Beau wraca myślami do tamtego dnia – on i Lance mieli wtedy czternaście lat, jeszcze nie wiedzieli, jak kosztowne są usługi ogrodnika z najwyższej półki. Beau ukradł od ojca paczkę papierosów, czego mężczyzna nie zauważył, a nawet jeśli, to nigdy nie zwrócił mu za to uwagi. Ukryli się w porośniętym kwiatami klombie, mieszczącym się na tyłach dawnego domu Beau. Zapalili jednego papierosa, którym się podzielili i którego nawet nie skończyli. Beau wciąż pamięta silne uczucie pieczenia w gardle, jakie go wtedy opętało, a także gwałtowny atak kaszlu. Lance przypadkiem upuścił palącego się papierosa i, zanim się zorientowali, wokół nich rozprzestrzenił się ogień. Od razu wyskoczyli z klombu i popędzili do domu. Beau już nigdy po tym nie tknął papierosa.
– Mieliśmy czternaście lat – mówi Beau, pocierając czoło palcami – i to były aksamitki, nie piwonie.
– Może i nie znam swoich kwiatków, ale rozpoznam chuligana. Wypadałoby, żebyś zaczął poważniej myśleć o tym, w jakim towarzystwie się obracasz.
– Mamo, chciałaś, żebym mieszkał u Davida. Chyba zapominasz, czym on się zajmuje.
– Przesadzasz, Beau, to zwykła praca.
– Kogoś przy mnie postrzelił! – syczy Beau, rozglądając się przy tym, czy na pewno nikt go nie podsłuchuje. Ale wciąż jest w swoim pokoju, a drzwi i okno są zamknięte. – To według ciebie zwykła praca? Nie powinienem zostawać u kogoś, kto w dzieciństwie jeden raz spalił kilka kwiatków, ale David już jest w porządku? – Ścisza głos. – On zabija ludzi, mamo.
CZYTASZ
Tainted Prince
Teen FictionBeau to chłopak, który zawsze dostaje to, czego chce. Ma piątkę bliskich przyjaciół, interesujących się nim rodziców, chodzi do dobrej szkoły - pozornie nic nie może pójść nie tak. Na pewno nie może się to skończyć kradzieżami, szantażami i morderst...