35: bez ciebie jestem niekompletny

1 1 1
                                    

Beau nie może przestać myśleć o Bailim i Logan.

Godzinami próbował odpędzić wypędzić myśli o nich ze swojego umysłu i wreszcie zapaść w sen, ale jego starania były bezskuteczne. Nie pomaga mu fakt, że Bailey mieszka zaraz na przeciwko niego, w dawnym pokoju Trenta.

Wreszcie wyplątuje się z pościeli i zwleka z łóżka. Zegar na stoliku nocnym wskazuje na trzecią w nocy. Wie, że jeśli nie zaśnie w ciągu następnych piętnastu minut, to cały kolejny dzień spędzi z podkrążonymi oczami, wyglądając i czując się jak zombie.

Okrywa swoje nagie ciało miękkim szlafrokiem. Powolnymi, zmęczonymi krokami podchodzi do biurka. Wygląda przez okno, otwierając szufladę. Jasne blask księżyca oświetla znajdujący się w środku klucz, który zabrał Lance'owi w dniu, kiedy wiózł go do szpitala. Jak dotąd nie miał odwagi z niego skorzystać, obawiając się tego, co znajdzie w środku.

Czy cokolwiek jeszcze tam było? Może wejdzie do środka i okaże się, że rodzice Lance'a już wszystko zabrali.

Zaciska klucz w dłoni i podejmuje decyzję.

Za długo to odwlekał.

Pokój jego przyjaciela znajduje się na drugim końcu korytarza. Beau słyszy głośne kroki wchodzącego po schodach ochroniarza i wie, że nie ma czasu do stracenia.

I nagle staje twarzą twarz z Bailim, który również właśnie otwarł drzwi swojego pokoju. Serce Beau zaczyna bić coraz szybciej. Jest pewien, że jest o kilka uderzeń od zawału.

Bailey jest równie zdumiony, co on.

– Gdzieś się wybierasz? – pyta ściszonym głosem Beau, mrużąc podejrzliwie oczy. – Trwa cisza nocna.

– Muszę tylko podać to Logan – odpiera ostrożnie Bailey, unosząc dłoń, w której trzyma niewielkie czarne zawiniątko. – Zaraz będę z powrotem.

– To może pójdę z tobą? Chętnie zobaczę się z Logan.

Bailey wzrusza ramionami, ale zaraz potem wykrzywia usta.

– Och, nie, Beau. Kompletnie zapomniałem. – Teatralnie uderza się w czoło. – Logan o tej godzinie nie dopuszcza do siebie nikogo poza mną. Wygląda okropnie. Słyszałeś, co dzieje się z Kopciuszkiem o północy? Z Logan po 21 jest znacznie, znacznie gorzej. Zabiłaby mnie, gdybym cię ze sobą zabrał. Chyba cię lubi.

– Czekaj, co? Logan w nocy staje się szkaradą? I chyba mnie lubi?

Bailey kręci głową i podnosi ręce w geście znaczącym tyle, co: "No wiem, to dziwne."

– Lepiej, żebyś się do niej teraz nie zbliżał. Może gryźć, jeśli jeszcze nie wypadły jej zęby. Czy wspominałem już, że ma wtykane zęby i czasem wyciąga niektóre z nich na noc? Tylko niektóre.

– Teraz na pewno żartujesz. Żartujesz, prawda?

– Chciałbym.

Beau ledwo powstrzymuje cisnący się mu na usta uśmiech.

– To okropne. Jeśli serio jest tak źle, to może lepiej sobie odpuszczę. Będę musiał z nią o tym jutro porozmawiać.

– Uważaj na nią. Nadal nie wiemy, czy to przypadkiem nie jest zaraźliwe.

Beau powoli zaczyna iść w kierunku pokoju Lance'a.

– Do jutra, Turner. – Macha Bailiemu na pożegnanie.

– Taa, cześć, Beau.

Co on, do diabła, musiał przekazać Logan o pierwszej w nocy?

Rzuca się biegiem. Bose stopy marzną mu w zetknięciu z zimną podłogą. Jego szlafrok powiewa w powietrzu. Beau musi przytrzymywać go jedną ręką, żeby nie zsunął mu się z ramion i wylądował po środku korytarza.

Tainted PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz