Pov: Izuku
Minęło już trochę czasu od kiedy Kacchan leży w śpiączce, ile to już? Cztery miesiące? Nie jestem pewien...
-Ziemi do Izuku Mindoriy, zgłoś się. Izuku?
-Słucham? Przepraszam zamyśliłem się Ochaco.
-Weź się ogarnij. Cały czas myślisz tylko o nim. Są wakacje powinieneś wyluzować i się bawić, a nie ciągle chodzi spięty.
-Nie potrafię o nim nie myśleć.
-Przez to się nie wysypiasz i za dnia wyglądasz jak zombie. Proszę szanuj siebie trochę bardziej. Nie myśl o nim tyle, bo co jak się nie obudzi?-gdy wypowiedziała ostatnie słowa oczy mi się zaszkodziły. Jak ona może myśleć w ten sposób?! Ja wieże! Wierzę że się obudzi!
Nie żegnając się zacząłem iść w drugą stronę.
-Izuku gdzie idziesz? Po lodach przecież mieliśmy iść na karaoke z całą klasą!
-Wiem.-odparłem wkurzony na jej durne paplanie i upuściłem na ziemię niedokończone lody.
'pierdol się suko'
-Ej nie idź!
-Zostaw mnie.
-Co ci odbiło?
-Powinienem się zapytać o to samo.
-huh?
-Guwno, nie interesuje się!
-Zachowujesz się jak Kacchan!-złapała mnie za ramię i odwróciła do siebie przodem.-Izuku?
-Pierdol się, SUKO!-Wysyczałem w jej stronę i strzepnąłem z mojego ramienia jej rękę. Dziewczyna stała przez chwilę w miejscu i patrzyła na mnie z w osłupieniu. Odwróciłem się do niej plecami i skierowałem się w przeciwnym kierunku.
'Co mną dziś dzieje?'
Postanowiłam że pójdę odwiedzić Kacchana. Kto wie, może dzisiaj dopisze mi szczęście i się obudzi?
Po jakimś czasie znalazłem się pod szpitalem, wszedłem do wysokiego budynku, następnie windą pojechałem na odpowiednie piętro i ruszyłem w stronę dobrze mi znanej sali nr 27. Przysunąłem drewniany taboret blisko łóżka i na nim usiadłem.
-Hejka, to znów ja. Wiem że mnie pewnie nie słyszysz, no bo w końcu jak? Przecież śpisz haha. Chciałbym abyś się w końcu obudził. Nie radzę sobie bez ciebie. Te ostatnie kilka miesięcy, to było coś okropnego. Cały czas jestem myślami przy tobie, jestem smutny i spięty, nawet nie wiem kiedy się ostatnio szczerze uśmiechnąłem. Dzisiaj to nawet nawrzeszczałem na Urarakę, powiedziałem jej że jest suką i ma się pierdolić i zająć się własnym życiem. Nie mam pojęcia co się ze mną stało.-złapałem za rękę chłopaka i mocno ścisnąłem.-Kiedy ty się w końcu obudzisz? Brakuje mi cię tu. Nie daję rady sam. Ja zaraz oszaleję! Wiem że to nie twoja wina i nie wiem czemu oczekuje tego od ciebie, ale po prostu cholernie mi ciebie brakuje. Tych mokrych pocałunków na moim ciele, twojego dotyku. Całego ciebie.
Wstałem z krzesła i sięgnąłem do kieszeni spodni, wyjąłem z nich małe opakowanie i zapalniczkę. Wyjąłem z opakowania papierosa, wsadziłem do ust a następnie otworzyłem okno i wychyliłem się przez nie. Zapaliłem papierosa i rozpłynąłem się z przyjemności, gdy w ustach rozniósł się odurzający dym.
-To bez sensu.-odparłem po chwili wypuszczając z ust kłąb dymu.-Dlaczego ja w ogóle myślę w ten sposób?-powiedziałem sam do siebie oschle.-czemu ja się jeszcze użalam nad sobą. Od zawsze byłem optymistą, moje myśli zawsze kierują się w stronę jednorożców i tęczy. Czemu ja zawsze muszę myśleć że wszytko zakończy się happyened'em. Przecież życie już nie raz kopnęło mnie w dupę, a ja dalej myślę że świat jest piękny i kolorowy. To okrutne...
CZYTASZ
To Tylko Zakład [bakudeku] //Zakończone
FanfictionW trakcie korekty. Opis ulegnie zmianie po korekcie książki ;) #1 bakudeku-28.04.2021 #1 deku-14.02.2022