11~

3.4K 161 323
                                    

Pov Izuku

Po słowach, które usłyszałem od Kacchan'a zachciało mi się płakać. Uroniłem że swoich oczu kilka łez, a nawet więcej niż kilka. Po tym co Kacchan mi powiedział szybko uciekłem. Nie chciałem słuchać jak się na mnie wydziera. Nie miałem już nawet ochoty na słuchanie go.

Cały czas biegłem Dopuki nie trafiłem do klasy. Usiadłem na swoim miejscu i starłem łzy z policzków. Schowałem Japoński, który leżał jeszcze na moim biurku. I czekałem aż przyjdzie reszta klasy.

Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje w klasie byli już wrzyscy, wrzyscy opruć Kacchan'a i Todoroki'ego. Ciekawe gdzie się podziali?

Wrzedł Pan Aizawai wrzystkie dotychczas słyszane przeze mnie rozmowy ucichły. Nauczyciel "schował" się pod biurko i wyjoł kartki.

-O lol sprawrzan z g.w. [pozdrawiam moją klasę aut.]-powiedział denki dusząc się z śmiechu, który próbował stłumić.

-Jak ci tak bardzo na tym zależy to możesz pisać.-powiedział nauczyciel i położył kartki na biurko.-Ashido proszę rozdać wrzystkim kartki.

-Dobrze-powiedziała i wykonała polecenie.

-Dobrze więc skoro wszyscy mają kartki, to niech na nich zapiszą gdzie chcą jechać, zaraz na tablica zapisze proporcje, jak ktoś napisze żeby jechać do Czarnobyla lub do Egiptu to nie jedzie wcale na wycieczkę.-spojżał się na kaminari'ego. I zaczoł pisać na tablicy miejsca do których możemy pojechać.

*mamrocze*
-mount Fuji (góra)
-myoko kogen (narty)
-miyakojima (wyspa)
-wzgurza ome (tam by pojechali na kęping)

-Jezu kto by chciał pojechać w góry, ja wybieram plaże-odezwał się bakugo.

-Ja też chcę pojechać do miyakojima.

-pewnie każdy wybrał wyspę.

-napewno.

Każdy podszedł do biurka Pana aizawy i położył kartkę na blat biurka.

-Dobrze, więc zaraz się okaże gdzie jedziemy na wycieczkę.

Nauczyciel zaczoł otwierać karteczki i kreślić po tablicy.

-Czyli jedziemy w góry-znowu powiedział znudzony głosem.

-Co kurwa, nie jedziemy do miyakojima?

-Na to wygląda że nie, i proszę nie przeklinać jest lekcja.

-mam to w dupie.

-panie Bakugo proszę się uspokoić i zająć swoje miejsce, wy rubcie co chcecie a ja idę spać.-wyjoł z pod biurka żółty śpiwur i wszedł w niego (bez skojarzeni)

-Musimy się na jutro spakować.

Nagle drzwi od sali się otworzyły a do środka wbiegła Toga Himiko. Na co całą klasa wstała z miejsc i była gotowa do walki, a Mina obudziła Pana Aizawe.

-Przepraszam bardzo za najście ale...-nie dokończyła bo pan aizawa jej przerwał i wymazał moc.

-Czego tutaj chcesz złoczyńco?!

-Proszę mnie wysłuchać, potrzebuje pomocy dabi i tomura mnie gonią i chcą zabić bo opuściłam ligę złoczyńców i chcę być jak wy, ale na razie potrzebuje pomocy bo nie chce umierać!-wykrzyknęła przerażona.

Do sali wbiegł Dabi i Tomura.

-Gdzie ona do cholery jest? O tu jest nasze słonko.-powiedział ironicznie w strone Togi.

-Zostaw mnie w spokoju.-zaczęła płakać i schowała się za Panem Aizawą.

-Nie, nie zostawi cię, nie po tym co nam zrobiłaś.-krzynoł miętowo włosy.

-Zostaw ją Tomura, nie widzisz że nie chce, to jeszcze dziecko.-powiedział jak zawrze znudzony Aizawa.

-Zamknij się, nic nie wiesz.-Podrzedł do niego wkurzony Dabi, który zaczął tworzyć w rękach niebieskie płomienie.

-Wiem wrzystko i to dobrze, a teraz wyjdź z tąd!-krzynoł, nigdy jeszcze nie widziałem wkórzonego Pana Aizawy.

-Kurwa ile razy mam powtarzać że nie!-Dabi rzucił się z płomieniami na nauczyciela, ale on był szybszy, zrobił unik i wymazał jemu indywidualność, na co się zdziwił.

-Ostani raz powtarzam, wyjdzcie stąd.-powiedział ostro.

-Tym razem wygrałeś, ale jeszcze się policzymy.-powiedział Tomura wychodząc z klasy ciągną za sobą wkurwionego Dabiego.

-Jeju dziękuję Panu bardzo, jak ja się odwdzięczę? Mogę zostać ma lekcji proooszę?-zrobiła słodkie oczka niczym kot w butach ze Szreka.

-Możesz zostać usiąż w ławce za Izuku.

-Dziękuję Panu.-przytuliła Pana Aizawe i usiadła za mną.

-Heeej Izuku znowu się spotykamy~

-T-tak, ciesz...-nie dokończyłem bo ktoś mnie wyprzedził.

-Zamknij mordę idotko!-warknoł Bakuś.

-Ktoś się ciebie pytał o zdanie?-zapytała arogancko ale słodko na swój sposób.

-Tak, ja sam!

-Nie liczy się!

-Pierdol się!

-Z tobą chętnie!!!

-Spierdalaj, jestem homo idiotko!

-C-co ty jesteś homo i nic mi nie powiedziałeś?-odezwałem się w końcu.

-Bo się nie pytałeś.

Zadzwonił dzwonek na przerwę i każdy Oprucz mnie i Katsukiego wyszedł z sali.

-To ja się mam jeszcze ciebie pytać? A pomyślałeś jak by to brzmiało "Hej Katsuś, jakiej jesteś orientacji bo mnie to w chuj interesuje?"

-TAK JESTEM GEJEM. JEBANYM HOMOSEKUALISTĄ. I CO ZADOWOLONY, WIEŻ JUŻ WRZYSTKO CO CHCIAŁEŚ CZY JESZCZE COŚ CHCESZ ODEMNIE WYCIĄGNĄĆ?-Zaczoł płakać i wybiegł z klasy.

Też płakałem, nie wiedziałem że Kacchan jest gejem, niby skąd miałem to wiedzieć. Ale najgorsze jest to że on jest nieprzewidywalny i nie wiadomo co może mu odwalić, a jak się potnie, popadnie w depresję, lub popełni samobójstwo?

Ja nie będę mógł żyć bez niego, ja nie umiem, po prostu nie potrafię. Czy ja go kocham? Nie, nie myśl teraz o tym, musi go znaleść zanim coś sobie zrobi.

-Muszę go znaleźć.-wybiegłem z klasy i zaczołem go szukać.

Po dłuższym czasie poszukiwań znalazłem go na dachu szkoły, znowu palił.

-Katsuś!-podbiegłem do niego i przytuliłem go od tyłu.-martwiłem się o ciebie, bałem się o ciebie czy czegoś sobie nie zrobisz-obrucił się do mnie przodem-nie uciekaj mi więcej proszę. - spojrzałem głęboko w jego czerwone, hipnotyzujące oczy, w które mogłem się w patrywać godzinami.

Czy tak wygląda miłość? Czy to możliwe że zakochałem się w swoim przyjacielu z dzieciństwa?

Z zamyśleń wyciągnęła mnie ręka mojego towarzysza na moim policzku. Wzioł moją twarz w ręcę i delikatnie pocałował. Zjechał rękoma niżej do moich barków, a następnie zjeżdżał coraz niżej po plecach aż dotarł do bioder, złapał za nie i przy ciągnoł mnie bliżej siebie. Jego dotychczas delikatne i namiętne pocałunki zamieniły się w bardziej zachłanne i ostszejsze. Wkąńcu złapał mnie za tyłek i podsadził do góry, a ja odruchowo oplotłem swoje nogi w pasie a ręcę za rzuciłem na jego szyję.

Całowaliśmy się tak długo, dopuki nie zabrakło nam powietrza.

Puścił mój tyłek i złapał nad biodrami żeby postawić mnie na ziemię.

-Nigdy nie zrozumiesz...-powiedział i otszed pozostawiając mnie w osłupieniu.

-Racja, chyba nigdy nie zrozumiem.-powiedziałem sam do siebie.

-------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam pszepraszam przepraszaaam!!! Zapomniałam wczoraj wstawić rozdziału, no ale za to mamy chyba mój naaaj dłuuuższy rozdział z tej książki. Niestety nie będzie mnie przez najbliższy tydzieć nistety[1030 słów]

To Tylko Zakład [bakudeku] //ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz