30~

1.7K 100 93
                                    

Pov: Izuku

Minęło kilka dni a z Katsukim jest znacznie lepiej. Codziennie ze sobą rozmawiamy. (w sensie jakby terapia jak cuś aut.) Zawsze się dopytywałem czy wszystko jest w porządku i takie tam. Pytałem go nawet o najmniejsze szczegóły takie jak na przykład co go najbardziej wkurza lub czy radzi sobie w szkole i nie potrzebuje pomocy. Ogólnie o to ja się czuje i czy jest lepiej.

Właśnie kucałem przed drzwiami od pokoju i wiązałem buty. Szybko zarzuciłem na siebie kurtkę, chwyciłem plecak i wyszedłem. (czytaj wybiegłem) Gdy byłem już  na schodach zauważłem Kacchana przed dormitorium jak na mnie czeka.

-Ile na ciebie można czekać? Co?-warknął na mnie gdy do niego podbiegłem.

-Ohh...Przepraszam Kacchan.-spuściłem głowę w dół.

-Nie przepraszaj już.-powiedział i chwycił mój podbródek zmuszając mnie do patrzenia na siebie.-Choć idziemy.-powiedział i chwycił mnie za rękę splatając ze sobą palce. Wyglądało to co najmniej dziwnie ale i zarazem słodko, przynajmniej ja tak uważam. Dziwnym i niecodziennym widokiem jest jak dwóch przyjaciół (dodam jeszcze że tej samej płci) trzyma się za ręce jak para.

Ja już chcę do akademika. Nawet nie doszliśmy do szkoły. Szkoda życia na chodzenie do szkoły. Lekcje są nudne :c

Pov: Bakugou

Po szkole jak zawsze poszedłem z deku do akademika. Odrobiłem lekcje i postanowiłem że pójdę do Eijiro wyjaśnić całą tą sprawe z tym jebanym zakładem. Nie mam już najmniejszej ochoty na ciągnięcie tego gówna. Na początku pomysł mi się podobał ale się zmieniłem. Nie mam zamiaru po raz kolejny odbudowywać relacje moją i deku przez jakiś zakład. Jak się o tym dowie to mam przejebane i mi już nigdy nie wybaczy, dlatego trzeba to zakończyć.

Wymknąłem się tak aby deku mnie nie zauważył. Wszedłem do pokoju Kirishimy bez pukania. 

-Hejka bro. Po co do mnie przyszedłeś?-zapytał z wielkim bananem na ryju.

-Tsa cześć. Bo j...-nie dane mi było dokończenie mojej wypowiedzi.

-A jak tam twój zakład? Widać jakieś fajne postępy?

-No ja właśnie w tej sprawie.

-Coś nie tak?

-Ja już nie chce tego dale ciągnąć. To zaszło za daleko. Deku jest naiwny.

-Ale to tylko zakład, przecież to nic złego. Musisz go tylko w sobie rozkochać. 

-Tak to tylko zakład ale.-usłyszałem jakiś hałas zza drzwi jakby coś o nie walnęło a potem cichy szloch. Nie tylko nie... DEKU?! Usłyszałem jeszcze stukanie butów o podłogę. Uciekł? A jak coś sobie zrobi? Muszę go uratować od jego pojebanych pomysłów. Jak coś mu się stanie to nie wiem co sobie zrobię. Pobiegłem za deku. Mam tylko nadzieję że zdążę przed nim i nie odwali nic głupiego.

Pov: Izuku

Zobaczyłem że Kacchan gdzieś poszedł bo nie ma go w pokoju. Może poszedł do Kirishimy. Od ostatniego czasu strasznie się polepszył jego stan psychiczny więc nie martwię się aż tak bardzo że może mi gdzieś uciec. Poszedłem więc do kiriego, lecz zanim zapukałem w drzwi od pokoju zatrzymałem się bo usłyszałem rozmowę dwóch chłopaków.

-Deku jest naiwny.-usłyszałem głos Kacchana.

-Ale to tylko zakład, przecież to nic złego. Musisz go tylko w sobie rozkochać.-zdziwiły mnie słowa Kirishimy. Z niedowierzania rozszerzyły mi się oczy. Zjechałem plecami po drzwiach a na otwarte dłonie kapnęło kilka kropli łez.

-Tak to tylko zakład...-powiedział ale dalej nie usłyszałem bo zagłuszył mnie mój szloch. Jak on mógł mi takie coś zrobić. Myślałem że się przyjaźnimy. Walnąłem ręką o drzwi za mną. Płacz stał się głośniejszy. Rozmowy ucichły. Pewnie mnie usłyszeli, nie chce aby mnie zobaczyli w takim stanie. Postanowiłem uciec.

Nie patrząc się za siebie wybiegłem z akademika. Słyszałem jak Kacchan mnie woła, lecz nawet nie spojrzałem się na na niego. Miałem już plan co teraz zrobię, zaledwie kilka metrów przede mną był most. (jak coś to nie jest ten most na który baku często przychodził)Wbiegłem na most, lecz gdy chciałem już skakać przerwała mi myśl. Czy ja na pewno chce to zrobić? Zostawić to wszystko i się nawet z nikim nie pożegnać? Co z Kacchanem? przecież miałem mu pomóc a teraz sam mam myśli samobójcze. No właśnie co z Kacchanem, mam go zostawić tutaj? Samego? Na tym okrutnym świecie? Wychyliłem się i już chciałem skoczyć ale ktoś złapał mnie za ramie i obrócił w przeciwną stronę. 

-Kacchan?-powiedziałem. Byłem na niego zły że nie dał mi skończyć mojego żywota ale jednocześnie chciało mi się płakać.

-Nie rób głupot Izuku. To tylko zakład!-krzyknął na mnie wkurzony ale widać było po nim że zaraz się rozklei.

-No właśnie...To tylko zakład.-powiedziałem a po moich policzkach spłynęły łzy.-Przepraszam.-uśmiechnąłem się do niego sztucznie i skoczyłem. Trochę szkoda że po raz ostatni widzę jego twarz jego piękne karmazynowe oczy ale trudno. Jakim ja byłem głupcem myśląc wtedy w górach że się we mnie podkochuje, a ta moja "wizja" to jednak były sny na jawie. Ostatni raz spojrzałem na przerażoną twarz Katsukiego, teraz nie widziałem jej tak dobrze przez wodę która znajdowała się przed moimi oczami. Zacząłem się krztusić przez nadmiar wody w ustach, zamknąłem leniwie oczy, a potem tylko ciemność i poczucie ciepła. Czy właśnie tak wygląda śmierć?

-------------------------------------------------------------------------------

Heju, takie info ten rozdział jest z okazji świąt i jutro też raczej będzie ale nie jestem tego pewna xd.

Z okazji świąt życzę wam moi kochani wrzystkiego naj naj naj lepszego żebyście dostali dużo prezentów i żebyście mi dali wkońcu tą jebaną gwiazdkę 😂

Pozdrówcie ode mnie mamę i babcie jak będziecie jedli kolację haha [893 słowa]

To Tylko Zakład [bakudeku] //ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz