12~

3.1K 152 187
                                    

Pov Bakugo

Wstałem dzisiaj o piątej rano żeby dokończyć pakowanie żeczy do torby, szczerze nie chciało mi się tego wczoraj robić, po prostu byłem za bardzo zmęczony.

Wstałem z łużka i zaczołem pakować swoje żeczy do torby swoje ciuchy, przekąski na drogę i "kilka" innych żeczy. Gdy się spakowałem postanowiłem się wykąpać, dekiel jeszcze spał co mnie zdziwiło bo zazwyczaj jak mamy gdzieś jechać to panikuje że nie zdąży i zawsze wstaje po piątej.

Zrzuciłem z siebie ciuchy i weszłem pod prysznic, wziołem jakiś żel i wtarłem go w ciało, lecz dopiero po chwili zorientowałem się że to żel dekla.

Kurwa owoce leśne, teraz będę pachniał jak on.

Spłukałem z siebie żel i wszłem z pod prysznica, obwinołem sobie ręcznik w pasie i wyszłem z łazienki.

Kątem oka zauważyłem siedząceko na łużku dekla, grzebał coś w telefonie.

-Heeej, nie boisz że się spuźnisz?

-Emm...nie a czemu?-cały czas patrzył w telefon.

-No nie wiem zawsze się spieszczysz i wogule.

-Wczoraj się spakowałem a torby mam pod biurkiem.-obrucił głowę w moją stronę, a gdy zobaczył że mam na sobie tylko ręcznik automatycznie się zarumienił i odruchowo schował twarz w rękach.

-do twarzy ci w rumieńcach-Podeszłem do niego, podciosłem jego głowę i pocałowałem go delikatnie w usta. Do tego otarłem swoje krocze o jego udo na co jęknoł.

-Zrobisz śniadanie?-zapytałem.

-T-tak j-jasne-odparł jąkając się. Teraz nie przypomina brokuła tylko buraka, albo raczej brokuło-buraka [iks de¿ Aut.]

Odeszłem od niego, chwyciłem prędzej przygotowane ciuchy z biurka i poszłem do łazienki.

*Time ship*

Było piętnaście minut przed siodmą czyli pora iść pod szkołę. Założyłem kurtkę i buty wziołem swoje torby i pora jeszcze czekać na Deku.

-Długo jeszcze?

-Nie ale ciężke to jest.

-Co ty tam zabrałeś, kamienie?

-Tak i jeszcze cegły.

-Daj to.-wziłem od niego dwie torby.-ale za to ty musisz wziąć mój plecak.

-Dobra.-usieszył się.

To jest trochę nie fer bo ja mam trzy torby a on ma tylko jeden plecak. Ale to teraz nie istotne...

-To choć bo się jeszcze spuźnimy na zbiórke.-zażartowąłem

-To choć szybko.-złapał mnie za nadgarstek i pociągnoł za sobą, omało się nie wyjebałem przez niego na schodach.

Ciągnoł mnie tak za rękę cały czas.

-Choć szybciej zaraz się spuźnimy.

-Nie pośpieszaj mnie bo to ja niosę trzy torby i w każdej chwili mogę Ci je oddać, zbiutka jest na siódmą czyli mamy jeszcze ponad dziesięć minut. Poza tym choć do żabki.

-Emmm...ale po co?

-Monsterka chcem na drogę.

-Ja też chcem!

-Nie bo za mocne będzie dla ciebie?

-Co sugerujesz?

-To że jesteś słaby?

-Tylko spróbuj powiedzieć jeszcze jeszcze raz!-warknoł. Chciał wyglądać groźnie, ale coś mu nie wyszło i wyglądał bardziej słodko niż to czego oczekiwał.

-Podziękuję, bo się strasznie boję twojej miny.

-Straszna?-zapytał z nadzieją w głosie.

-Tak, strasznie słodka.

-Ughh...

-Nie złość się na mnie tylko choć do tej żabki bo chce mi się pić.

-To rusz dupe.

-Cały czas idę ale ok.

-Nic nie muwiłem ;-;

-Mhmm...

Weszliśmy do sklepu i wybraliśmy napoje. Deku wzioł sobie fioletowego a ja po jednym z każdego rodzaju jakie tam były.

-Emmm...która godzina?

-06:58-odparłem obojętnie.

-Kurwa mamy dwie minuty.

-To choć szybciej.-I tym razem to ja pociągnołem go za sobą. [naruto run tututurutututu...iks de Aut.]

W trzy minuty dotarliśmy na miejsce. Ciężko oddychaliśmy i nie mogliśmy uspokojić oddechu, ponieważ biegliśmy przez całą drogę do szkoły.

Wsiedliśmy do autokaru. Na moje nieszczęście, mojego dekusia zawołał mieszaniec, który chciał żeby z nim usiadł, a że nie było wolnych miejsc ja musiałem usiąść z Urasraką. Ehh...coś czuję że będą to moje najgorsze wakacje...

------------------------------------------------------------------------------

Jaką ja mam napisać kolejną książkę bo ni mam pomysł. Daj żesz ktoś propozycje bo ni będzie kolejnej książki [634 słów]

*wstawiam Dopuki nie ma w domu mojego ojca iks de*

To Tylko Zakład [bakudeku] //ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz