Ta piosenka jest zajebista xd
Pov: Bakugou
Zaraz po lekcjach każdy rozszedł się w swoje strony. Tylko ja z Deku byliśmy blisko siebie, lecz tylko na chwilę. Odprowadziłem brokuła do jego domu a sam poszedłem do swojego aby spakować różne potrzebne rzeczy do akademika. Na spakowanie moich gratów miałem prawie dwie godziny potem mam się spotkać z deklem pod jego domem. Czas szybko mi zleciał. Około 20 minut przed czasem byłem pd domem Deku. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi i otworzyła mi jego matka.
-Dzień dobry.
-O dzień dobry Bakugo, jak ja cię dawno nie widziałam. Strasznie wyrosłeś.-powiedziała i poczochrała mnie po włosach.-śmiało wchodzi. Jeśli chodzi o Izuku to jest u siebie. Wiesz chyba jak trafić?
-Tak, tak ciociu. Pamiętam.
Powędrowałem w stronę pokoju brokuła. Od ostatniego razu gdy tu byłem trochę się zmieniło. Wszedłem bez pukania do pokoju dekla. Tak jak myślałem. Nic a nic się tu nie zmieniło. Wszędzie był all might, jego figurki, plakaty pościel i inne takie.
Gdy ten nerd usłyszał otwieranie drzwi od razu podniósł wzrok z nad telefonu a nasze spojrzenia się spotkały.
-O hej Kacchan. Nie spodziewałem się ciebie tak szybko.-powiedział i podrapał się zakłopotany po karku.
-Ta hej. To idziemy już czy czekamy na nie wiadomo co?
-Emm no już.-Podszedł do biurka i wyjął z pod niego dwie całkiem duże torby.-Trochę to ciężkie Kacchan.
-Daj to.-podszedłem do niego i wziąłem obydwie torby.-O cholera ale to ciężkie, co ty tam spakowałeś? Kamienie.
-Tak bo akurat ja najbardziej przypominam makepake.
-Racja.-powiedziałem i zacząłem się śmiać a on z wkurzoną miną spojrzał się na mnie.
Nic nie odpowiedział. Złapał mnie za kaptur bluzy i pociągnął za sobą do wyjścia.
-Nie! Zostaw mnie w spokoju! Deku!-wydarłem się na niego dalej się śmiejąc.
-Pa mamo!-krzyknął dekiel do swojej rodzicielki.
-Do widzenia ciociu.-pożegnałem się z matką Deku.
-Pa chłopcy!-krzyknęła za nami niska kobieta o zielonych włosach spiętych w koka.
-Deku puść.-powiedziałem i zacząłem się wiercić i szarpać, na co matka tego nerda zaczęła się śmiać. Nie rozumiem czasami niektórych ludzi. Czemu ta kobieta się śmieje, przecież to nawet śmieszne nie jest. Prawda?
-Dobra.-puścił mnie a ja spadłem na ziemię. Jago matka która właśnie stała w drzwiach wybuchła jeszcze większym śmiechem. Ja chyba zaraz nie wytrzymam i go wybuchnę.
-Masz pięć sekund na ulotnienie się z tond bo inaczej skończysz marnie i cię wybuchnę.-na moje słowa on przestał się śmiać a jego twarz jakby zmarkotniała.-Raz.-powiedziałem a on zaczął uciekać.-Dwa.-biegł i wybuch nie kontrolowanym śmiechem.-Trzy.-Podniosłem się z ziemi.-Cztery.-otrzepałem brudne spodnie z kurzu.-Pięć.-I ruszyłem w pogoni za zielonowłosym nerdem.
Gdy go dogoniłem rzuciłem się na niego. Deku upadł na ziemię a ja przydeptałem mu ręce aby nie mógł wstać, zielona kulaka wiła się i wierciła pode mną lecz nic to nie dało.
-Mogłeś mnie wtedy łaskawie nie ciągnąć po tej ziemi.-nachyliłem się nad jęczącym z bólu Izuku. Zszedłem z obolałego chłopaka i przerzuciłem go przez ramie. Deku szarpał się i wiercił co mnie wkurzało. W jednej ręce stworzyłem małe wybuchy i włożyłem ją pod ciuchy deku. Deku pisnął z bólu.-Będziesz grzecznym chłopcem i się uspokoisz czy mam jeszcze raz tak zrobić?-zapytałem zirytowany.
-Mhmm...-odparł a ja poczułem jak moja bluza robi się mokra. Po chwili usłyszałem także cichy szloch. Po raz kolejny Izuku płacze z mojego powodu. Postawiłem go na ziemię. Chłopak spojrzał się na mnie załzawionymi oczami.
-Myślałem że się zmieniłeś, że jesteś już inny. Ale jednak się myliłem. Jesteś taki sam jak wtedy Kacchan!-krzyknął na mnie a wszystkie wspomnienia powróciły. Moje oczy natychmiast na te słowa się rozszerzyły a po policzkach spłynęły łzy. Torby spadły na ziemię. Chłopak przede mną chciał już uciec lecz złapałem go w porę i przytuliłem.
-P-przepraszam cię I-izuku ja już n-nie chce być d-dawnym so-bą. Pro-szę p-pomóż mi.-Powiedziałem o mało nie dławiąc się własnymi łzami, przy tym mocząc bluzę zielonowłosego. On także płakał i to z mojego powodu. Gdy się trochę uspokoiłem on powoli się ode mnie odsunął.-Pomożesz?
-Obawiam się że ja ci nie pomogę, lepszym wyjściem było by udanie się do specjalisty.
-Ale ja nie chcę. Ty też miałeś depresję prawda? Wiesz co i jak?
-Ymm no niby coś tam wiem, ale ty masz depresję spowodowaną czym innym. Ja nie za bardzo wiem jak cie z tego wyleczyć.
-Jesteś jedyną osobą której ufam na 100% i ja wiem że na pewno coś wymyślisz. Pomożesz mi?
-Dobrze spróbuję co w mojej mocy.-powiedział i się uśmiechnął.-To idziemy?
-A torby?
-A no racja.-powiedział i zaśmiał się nerwowo. Wzięliśmy nasze torby i ruszyliśmy.
Gdy już byliśmy blisko podbiegł do nas pan Aizawa. Od kiedy on biega? I gdzie zgubił swój worek?
-Wasze poprzednie dormitorium jest w remoncie i zapewne zostaniecie w tym na stałe. Oczywiście skład pokoi się nadal nie zmienił bo mi się nie chciało.-powiedział jak zawsze znudzonym głosem i zaprowadził nas pod nasz nowy akademik. Dał nam jeszcze klucze i se poszedł.
Weszliśmy do środka i zaczęliśmy poszukiwania naszego pokoju. Po jakimś czasie znaleźliśmy naszą zgubę. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy się rozglądać. Korytarz był w odcieniach szarości i bieli, weszliśmy dalej i znajdowały się tam dwa pokoje z białymi meblami jeden z nich był zielony a drugi pomarańczowy. Gdy weszliśmy jeszcze dalej znaleźliśmy się w kuchni, białe ściany i gdzie nie gdzie były czarne kafelki. W kuchni także były białe meble jedynie lodówka była pomalowana czarną farbą tablicową.
Deku natychmiast podszedł do lodówki i coś na niej zaczął rysować.
-Patrz kotek!-krzyknął do mnie i odsunął się od lodówki ukazując swoje dzieło.
Także podszedłem do lodówki i wyrwałem deklowi kredę z ręki. Także postanowiłem coś narysować. Też narysowałem kota tylko mój był wkurwiony a jego bardziej słodki.
Gdy skończyliśmy rysowanie i oglądanie pozostałych pomieszczeń (czyli tylko łazienki) poszliśmy rozpakowywać swoje rzeczy. Oczywiście ja wziąłem ten pomarańczowy. Po rozpakowaniu wszystkiego rzuciłem się na łóżko lecz nie dane mi było zaśnięcie na nim bo do mojego pokoju przyszedł Deku.
-Teraz oddaj mi wszystkie ostre przedmioty.-powiedział stanowczo.
-Nie mam nic.
-Tsa na pewno. Wiem że zawsze masz przy sobie scyzoryk, który dostałeś od swojego ojca na swoje dwunaste urodziny. Pamiętam jak mi im groziłeś że mnie zabij...
-Skończ dobra? Dobrze wiem co wtedy robiłem, okej?-powiedziałem trochę wkurzony a oczy mi się zaszkliły.
-Dobrze, przepraszam. Ale chodzi mi o to że ja też miałem kiedyś depresję więc wiem jak takie osoby się zachowują. Jeśli mi ich sam nie dasz to ci przeszukam cały pokój.
-Sam se szukaj.-powiedziałem i wstałem z łóżka.-Idę do kirishimy.-powiedziałem i trzasnąłem drzwiami. Oczywiście skłamałem bo co innego miałbym powiedzieć. A dupa idę do parku. W to miejsce co ostatnio. Czyli na mostek.
-------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję bardzo osobą które jeszcze tu są i czytają to coś. Chciałam zrobić dłuższy rozdział ale podzieliłam go jednak na dwa. Do tego kolejnego coś dopiszę i będzie git haha. No i kocham was, do kolejnego rozdziału [1163 słów]
CZYTASZ
To Tylko Zakład [bakudeku] //Zakończone
FanfictionW trakcie korekty. Opis ulegnie zmianie po korekcie książki ;) #1 bakudeku-28.04.2021 #1 deku-14.02.2022