26~

1.9K 101 104
                                    

Pov: Bakugou

W nocy śnił mi się Deku. Był strasznie nie swój był inny. Najpierw wydawało mi się że to nie on lecz zaczął mówić o tym co stało się kiedyś. Cały czas obwiniał mnie za to wszystko. Stał ze mną na moście. Powiedział że już nie ma więcej sił i skoczył do wody. Umarł...

Obudziłem się cały spocony i zapłakany. Za oknem robiło się szarawo. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej jakieś randomowe ciuchy. Wszedłem do łazienki i szybko się przebrałem. Wyszedłem z łazienki. Podszedłem do okna, otworzyłem je i wyszedłem z domu.

Kocham tego nerda aż do wariactwa, lecz nie będę go widział jeszcze przez najbliższy tydzień. Przez tą myśl posmutniałem.

Błądziłem po uliczkach Tokyo bez celu. Wszedłem w jakąś ciemną uliczkę, po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Zauważyłem kota, chciałem go pogłaskać, lecz mi się to nie udało bo zaczął mi gdzieś uciekać. Zacząłem za nim iść, lecz on gdzieś zniknął, zacząłem się za nim rozglądać ale nigdzie go nie było, zauważyłem jedynie jakąś osobę na schodach przede mną. Podszedłem bliżej.

Babcia siedziała na schodach z właśnie tym kotem na rękach, lecz gdy kociak mnie zobaczył od razu gdzieś uciekł. Babcia podniosła na mnie wzrok. Poklepała miejsce obok siebie na znak żebym usiadł obok niej. Zaczęliśmy rozmawiać.

-Czyli naprawdę musisz go kochać.-podsumowała moje wszystkie słowa.

-Tak. Tylko szkoda że tak późno to dostrzegłem.

-Lepiej późno niż wcale.-zaśmiała się.

-Niby tak ale...-odwróciłem się żeby spojrzeć na jej twarz lecz ona gdzieś zniknęła.

-Jak ona to?!-wykrzyczałem sam do siebie. Obróciłem się jeszcze kilkakrotnie aby zobaczyć czy na pewno nie stoi gdzieś obok mnie, lecz ona naprawdę się rozpłynęła w powietrzy.-Ehh. Dobra nie ważne. Zaraz jak wróci muszę mu to powiedzieć.-zacząłem szukać drogi do domu.

Łaziłem po nie znanych mi do tond miejscach Tokyo. Po jakimś czasie znalazłem się w parku, lecz na jego końcu. Nasz park jest bardzo duży ponieważ na środku jest wielkie jezioro, zacząłem się rozglądać. Zauważyłem duże drzewo sakury, obok stał most. Wszedłem na niego i usiadłem. niebo zaczęło przybierać różne barwy, zazwyczaj nie interesowały mnie takie widoki, lecz teraz było trochę inaczej. Z zaciekawieniem wpatrywałem się w widziany przeze mnie widok. Siedziałem na mostku aż wschód się nie skończył.

-Ładnie tu. Dziwię się że jeszcze nigdy tu nie byłem. Muszę tu kiedyś zabrać ze sobą Izuku.-powiedziałem sam do siebie.

Siedziałem tak jeszcze przez chwilę, lecz postanowiłem że już pójdę. Długo mi to zajęło. Gdy wreszcie dotarłem do domu po cichu wlazłem przez okno, ale przy wchodzeniu walnąłem nogą o szafkę nocną i zwaliłem szklankę, która na niej stała. Zostawiłem rozbitą szklankę na podłodze i rzuciłem się na łóżko. Jędza  i tak to na pewno posprząta za mnie. Zasnąłem...

[Time ship]

Z każdym dniem czuję się coraz bardziej bez silny. Od ostatniego razu gdy widziałem się z Deku minęły trzy dni, a ja czuję jakbym czekał na niego wieczność. Przez te cholerne trzy dni jestem zamknięty w pokoju, a gdy chce wyjść na zewnątrz to jedyni oknem. Nie jem, nie piję, nie odbieram od nikogo telefonów. Większa część mojej rodziny to zauważyła i martwi się o mnie. Moja matka zauważyła tą zmianę zaraz na drugi dzień, przez co , co chwilę jest pod moimi drzwiami i pyta się czy czegoś nie potrzebuję. Jakby wreszcie zauważyła że istnieję.

Myślę nad tym wszystkim i czasami myślę co by było jak bym popełnił samobójstwo? Pewnie nikogo nie zmartwiło by co. Co najwyżej przez dwa dni kilka osób by płakało, a potem i tak każdy by zapomniał o moim istnieniu. Gdybym nie istniał, była by to ulga dla niektórych osób. Ale nawet jeśli bym umarł, co by wtedy było z deku? Nie chciał bym go tu zostawić samego, nie chce już nigdy więcej żeby płakał z mojego powodu, już dość przeze mnie wycierpiał. Choć to ja byłem przez wiele lat powodem jego smutku i łez.

Może jednak zabicie samego siebie jest dobrym wyjściem? Ja już nie wiem, przez te wszystkie myśli głowa mnie boli. Nie wiem co zrobić.

Wyciągnąłem z plecaka żyletkę i zacząłem rysować. Na mojej ręce widniało serduszko a w środku tego serduszka pojawiło się p chwili literka "i". Lecz po chwili zniszczyłem swoje dzieło na myśl o tym że Izuku nigdy w życiu nie pokochał by takiego potwora jak ja.

-Kurwa jak mnie to dobija!-krzyknąłem sam do siebie, ponieważ w domu nikogo nie było.-Izuku chce ciebie. Pomóż mi.-opadłem z bezsilności na kolana. Zakrwawiona żyletka spadła na ziemię.-Proszę Izuku...

---------------------------------------------------------------------------------

Trochę któtki ale nie chce mi się dalej tego ciągnąć. Kolejny rozdział już w UA, lecz nie wiem czy wstawię go we wtorek bo ostatnio nie mam weny a zapas mi się skończył (znowu) Pozdrawiam was serdecznie moje kaczuszki 🐥 [786 słów]

To Tylko Zakład [bakudeku] //ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz