Pov Bakugou
-Deku do cholery rusz tą tłustą dupę i choć bo się spóźnimy.-krzyknąłem na zielonowłosego wkurwiony faktem że zawsze jak mamy gdziekolwiek wyjść on się guzdrze.
-Już tylko założę buty i plecak.-Zmierzyłem chłopaka wzrokiem mówiącym "jak się nie pospieszysz to zginiesz" na co się lekko wzdrygnął. Obserwowałem każdy ruch chłopaka, a gdy się ubrał złapałem go za rękę.
-Uhh nie chcę iść do tej zapyziałej budy.
-Jest dopiero poniedziałek
-Ta a przede mną jeszcze ponad dwa lata z tymi debilami.
-Tak strasznie chciałeś iść do tej szkoły a teraz narzekasz.
-Bo nie lubię do niej chodzić. Jest to prestiżowa szkoła dla bohaterów a same tam cymbały i debile. Poza tym jak to winogrono się tu dostało?
-Nie mam pojęcia, ale teraz nie jest to ważne. Liczy się to co jest tu i teraz.-Powiedział z uśmiechem i odwrócił głowę w moją stronę. Pocałowałem go krótko w uta i szliśmy dalej.
Chwilę później byliśmy już w szkole, zająłem swoje miejsce i zacząłem wpatrywać się pusto w okno. Zupełnie nic się nie działo, dziwna cisza wokół mnie jeszcze bardziej mnie niepokoiła. Nikt od rana nie odezwał się ani słowem, każdy spokojnie siedział w ławce i czekał na nauczyciela. Zazwyczaj z rana w tej klasie można było usłyszeć jedynie wielki gwar i koszyki słyszalne nawet na korytarzu. Co się z nimi stało?
Nagle usłyszałam dość głośny dźwięk wybuchu z zewnątrz aż budynek się zatrząsł. Każdy zaniepokojony tym niespodziewanym hukiem, szybko podszedł do okna. Na zewnątrz nie było nic widać przez piach unoszący się w górze. Do klasy wbiegł trochę zdyszany nauczyciel a kilka dziewczyn do niego podbiegły i zaczęły wypytywać.
-Uhh, złoczyńcy tu są...-zamarłem. jak oni do cholery się tu dostali?!-Macie zostać w klasie i nic nie robić. Nikt nie może brać udziału w tej walce. Iida i yaoyorozu macie pilnować klasy.
-Mogę wyjść do toalety?
-Dobrze idź, ale masz szybko wrócić.-Nauczyciel wyszedł z klasy a ja zaraz za, nim tyle że ja do kibla. Wyszedłem z łazienki i pokierowałem się w przeciwnym kierunku niż klasa. Zacząłem biec gdy huk się powtórzył. Coś czuję że będzie ciekawie.
Pov: Deku
-Mogę iść do toalety?
-Bakugo jeszcze nie wrócił.
-Proszę Iida, zaraz narobię w majtki.
-Dobrze, dobrze, już idź ale poszukaj go.
-Dobrze.
Wyszedłem z klasy i pokierowałem się w stronę toalety. Zacząłem rozglądać się po łazience i tak jak się tego spodziewałem nią zastałem tam Kacchana.
-Uhh! Czy on choć raz nie może się kogokolwiek posłuchać?-wkurzony wyszedłem z łazienek i pokierowałem się w stronę gdzie ostatnio słyszałem wybuch.
W międzyczasie postanowiłem zadzwonić do Iidy.
-Halo? Izuku, po co dzwonisz?
-Kacchan wcale nie poszedł do Toalety...
-Jak to?
-Normalnie, myślę że poszedł pomóc nauczycielom. Sam raczej go z tamtych nie zgarnę i boję się o niego, wysłał byś mi kogoś do "towarzystwa"?
-Okej, zaraz przyjdzie do ciebie kilka osób.
-Dziękuję, pa
-Pa
Rozłączyłem się, włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i zacząłem dalej biec.
Po chwili dotarłem na miejsce, zauważyłem walczącego Kacchana z jakimś złoczyńcą. Uff, na szczęście nic mu nie jest. Po kilku minutach przybiegła do mnie momo, uraraka i jeszcze kilka osób.
Wszedłem z nimi na pole walki i zacząłem szukać Kacchana. Blondyn walczył z T-todorokim? Jak on się tu dostał? I czemu jest w lidze?! Walka sprawiała mu trudność, ale radził sobie z tym.
Nagle skoczył na niego drugi facet i wbił z niego ostre kawałki metalu, coś w stylu ostrza od noża do tapet, tylko o wiele dłuższe.(chodzi mi o tego typa co walczył kiedyś z kirim, nie miałam pojęcia jak to opisać więc jest jak jest aut.) Chłopak bezwładnie runął na ziemię...
-Kacchan!-krzyknąłem na całe gardło rozpaczliwie. Zacząłem z biec w jego stronę najszybciej jak tylko umiałem, zapominając o tym co dzieje się wokół mnie.
Klęknąłem obok krwawiącego chłopaka i zacząłem wypłakiwać w jego tors. Dlaczego to właśnie mi zdążają się takie okropne rzeczy? Co takiego zrobiłem że los postanowił się ode mnie odwrócić?
Wziąłem Katsukiego na ręce i wybiegłem z tego okropnego miejsca, przy okazji potykając się o własne nogi. Wybiegając zauważyłem walczących ze złoczyńcami moich przyjaciół. Mam tylko nadzieję że pielęgniarka będzie w swoim gabinecie.
-Bakugou proszę obudź się. Jeśli nie przeżyjesz moje życie nie będzie miało sensu. Nie zostawiaj mnie samego na tym okrutnym i bezlitosnym świecie. Jeśli nic się nie będzie dało zrobić, to ja się z-zabiję...
Wbiegłem do gabinetu a na krześle siedziała recovery girl. Położyłem krwawiącego blondyna na łóżku a ona podeszła do niego i pokiwała głową na nie.
-Nie będę ukrywać. Jest bardzo źle. Rany są dosyć głębokie, myślę że zapadnie w śpiączkę aby organizm się zregenerował. Choć są małe szanse na to że przeżyje.-spojrzałem na nią z łzami w oczach. To nie może się tak skończyć, to nie jest możliwe!
-J-jak to? On nie może umrzeć!!-krzyknąłem i wybiegłem z gabinetu. Po chwili biegu oparłem się plecami o ścianę i zsunąłem się powoli po niej. Przystanąłem kolana do klatki piersiowej i mocno ścisnąłem. To było straszne... Czemu to ja muszę tak cierpieć...? Zacząłem jeszcze głośniej płakać.
-Niech ten koszmar się już zakończy...
-------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że się podoba, jak jak tak to daj jebaną gwiazdkę ty cholerny pasorzycie ≤3
Kto chce się dowiedzieć kogo zabiłam? *Sadystyczny śmiech*
Uhmm tak wgl dziękuję wam drogie dzieci za 10k wyświetleń i 1k gwiazdeczek pod tą książką, jest to dla mnie wielkie osiągnięcie i nie miałam pojęcia że kiedyś to nastąpi haha [900 słów]
CZYTASZ
To Tylko Zakład [bakudeku] //Zakończone
FanficW trakcie korekty. Opis ulegnie zmianie po korekcie książki ;) #1 bakudeku-28.04.2021 #1 deku-14.02.2022