4

15 2 3
                                    

     Nic nie wyszło z chwili na zebranie myśli. Jung był zmuszony wrócić do Pałacu i powiedzieć o wszystkim Cesarzowej. Powinni się przygotować na atak. Atak ze strony Turcji, który wydawał się być czymś nieuniknionym.

    Podszedł do konia i dotknął czubka jego głowy. Zwierze parsknęło, kopytem zryło lepką ziemię i potrząsnęło łbem.  Jung się cofnął o krok.

    - Wybacz, ale musimy wracać- kolejne parsknięcie i potrząśnięcie łbem. - Proszę...

   Po chwili usadowił się w siodle i ruszył w kierunku, z którego przyjechał. Gnał ile sił w kopytach. Deszcz nadal padał. Jung czuł, że jest cały przemoczony, ale postanowił się tym nie przejmować. Zaraz powinien być w Pałacu i względnie bezpieczny.

  Na szczęście brama jeszcze nie została zamknięta. Choi był wdzięczny za to losowi. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Na moment zapomniał o klasztorze, pożarze i zabitych mniszkach. Dopiero wtedy, gdy odstawił konia do stajni, myśli nawiedziły go z podwójną siłą.

    Potrząsnął głową i wyszedł z pomieszczenia. Na zewnątrz na kogoś wpadł. Zachwiał się, ale stanął prosto i spojrzał przed siebie. Kilka kroków dalej stał Ayushiridara, który zdążył już podnieść się z ziemi i teraz otrzepywał szatę z niewidzialnego kurzu. Jung chciał go wyminąć, ponieważ nie miał szczególnej ochoty patrzeć na twarz Księcia, ale młodszy go zatrzymał. Choi popatrzył na niego z uniesionymi brwiami, ale nie odezwał się nawet słowem. Zamiast tego złapał nadgarstek Ayushiridary i od siebie odsunął. Tym razem Ayu popatrzył na Junga, unosząc przy tym gęste brwi.

    - Spieszy mi się, Wasza Wysokość- syknął Jung, ostatnie słowa prawie wypluwając.- Nie zatrzymuj mnie. Muszę naprawić to, co ty schrzaniłeś.

   Ayu jednak się nie cofnął, ani nie odezwał. Zamiast tego stał z obojętnym wyrazem twarzy i patrzył na swojego rozmówcę, któremu zaczynała powoli gotować się krew w żyłach. Z trudem powstrzymał się przed tym, by się na niego nie rzucić.
To prawda, że klasztor został spalony w odwecie za śmierć Księcia Hamzy, a jak wiadomo, to Ayushiridara go zabił. I... i co gorsza, Cesarzowa mu na to pozwoliła.

   Jung zadawał sobie pytanie, czy wszyscy byli ślepi do tego stopnia, że nie potrafili myśleć logicznie? Co prawda Jung również był wściekły na Księcia Hamzę, ale nie myślał o tym, by go zabić. Co najwyżej wytoczyć przeciwko niemu proces. Może, gdyby rodzina królewska przyjechałaby z Turcji i dowiedziała się o wszystkim na spokojnie, to wyrok śmierci byłby prawomocny.

   - Właśnie mi sie narażasz, generale Choi- powiedział Ayu, wyciągając miecz przytroczony do lewego boku. Jung zdążył uskoczyć w bok.
Również wyszarpnął miecz i wyciągnął go przed siebie.

   Oboje byli gotowi do ataku. Krążyli, patrząc sobie prosto w oczy. Ayushiridara jak zawsze przywołał na twarz ten swój charakterystyczny uśmiech. Jung miał tego dość. Co z tego, że chłopak był Księciem, generała to zbytnio nie obchodziło. Jego Wysokość, czy nie, powinien dostać nauczkę i przestać zachowywać się jakby nic w życiu go nie obchodziło.

    - Wybierz śmierć- Ayu zbliżył się do niego o krok. Nadal z uniesioną bronią postąpił do przodu. Jung o dziwo się nie ruszył. Stał w tym samym miejscu i patrzył na przeciwnika, zupełnie nie przejmując się, że odległość między nimi cały czas się zmniejszała.- Chyba, że ja mam wybrać, w jaki sposób chcesz umrzeć. Więc?

   Jung odrzucił miecz, co spowodowało uśmiech na twarzy Ayushiridary, który w tym momencie zrobił się pewny swojego zwycięstwa. Rzucił się na chłopaka i przeciął rękaw jego tuniki.  Jung zatoczył się do tyłu. Złapał obolałe miejsce. Z pomiędzy jego palców ciekła lepka, ciepła i ciemna krew. Skrzywił się. Podniósł wzrok i z furią w oczach ruszył w stronę Księcia. Powalił go na ziemię i pomimo rany zaczął się z nim szarpać.

𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 𝚘𝚏 𝙽𝚘𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz