25

10 2 11
                                    

   To, co zrobiła Książniczka No-ran, wstrząsnęło Jungiem do tego stopnia, że nie wiedział jak ma postąpić i czy to w ogóle będzie w tym momencie na miejscu.
Nadal zagubiony spojrzał na Toqa, który starał się wyciągnąć dziewczynę z wody.

    No-ran coraz bardziej zaczęła się od nich odsuwać. Była teraz bardzo blisko brzegu. Oddaliła się dostatecznie od łodzi, by Jung i Toq jej nie mogli jej dosięgnąć.   

   Zanim wyszła na zamarznięty ląd, odwróciła się jeszcze na moment w stronę przyjaciół. Kiwnęła im głową, wypowiadając przy tym bezgłośne: "Żegnajcie".

    Jung popatrzył na nią z osłupieniem. Nie dowierzał temu, co widział. Obraz wojska Goryeo nagle zniknął, ustępując miejsca wojownikom maszerującym bez flag. Jednak No-ran zdawała się tego nie widzieć.  Nadal przed oczami miała obraz swojego ukochanego, którego jakiś czas temu utraciła bezpowrotnie.

    Jednak w jej sercu nadal była nadzieja. Szepcząca cicho, ale nadal płomienna. Sung-won. Jej ukochany. Był  tu. Widziała go równie wyraźnie jak wtedy, gdy spotkali się po raz ostatni.

    Chłopak sięgnął po jej dłoń i pomógł wyjść na ląd. Zanim uśmiechnęła się do żołnierza, spojrzała przez ramię i nie zważając na to, że krzyczą coś do niej, uśmiechnęła się. Wtedy jej drobne ciało przeszył miecz.

   - No-ran- tylko tyle zdołali wydusić. To  musiało im się wydawać. Zaraz oboje się obudzą i okaże się, że dziewczyna nadal żyje i ma się dobrze.

   Nie patrzyła w stronę utraconego kochanka. Patrzyła na nich. Jej bladą jak pergamin twarz zobił śliczny, ale z każdą chwilą blednący uśmiech.

    Mężczyzna wyszarpnął miecz z jej ciała  i spojrzał na nich, a w jego oczach płonął żywy ogień furii i okrucieństwa. Jung znał tę twarz. Jeśli się nie mylił, to syn byłego Wielkiego Premiera, Khana Temüra- Kubilaj.

   Dziewczyna bez cienia przerażenia osunęła się na ziemię. Ostatkiem sił, jakie posiadała, podniosła głowę i spojrzała na swojego mordercę, recytując przy tym słowa klątwy, której nauczyła się od jednej szamanki z Goryeo.

    Mężczyzna złapał ją za włosy i szarpnął tak mocno, że jej oczy aż zaszły łzami, a przez ciało przeszedł jeden impuls. Mimo to nie krzyknęła. Nie chciała dać mu tej satysfakcji.

   - Głupia suka!

   - Niech cię piekło pochłonie, zdrajco Yuanu- odparła w odpowiedzi i splunęła mu ciemną jak noc krwią w twarz.

   Puścił ją. No-ran nie mając sił nie zasłoniła twarzy rękami i po prostu uderzyła nią o ziemię. Blask w jej oczach zgasł tak szybko, że Junga aż przeszedł lodowaty dreszcz.

   Zabił ją. Kubilaj, zdrajca rodziny cesarskiej zabił Księżniczkę z Goryeo. Tak po prostu wbił miecz w jej ciało i pozwolił, by się wykrwawiła. Zrobił to z zimną krwią. A teraz on, Choi Jung, syn Choi Younga, generał i kuzyn Jej Wysokości Księżniczki Ari, a w przyszłości Cesarzowej, podniósł się i skoczył do wody, by wyrównać rachunki.

    Za Yuan. Za Cesarstwo. Za Księżniczkę No-ran! Za jej niesprawiedliwą śmierć. Krew za krew. Śmierć za śmierć, a teraz to do niego należy decyzja, jaką śmiercią zginie zdrajca.

    Nie obchodziło go to, czy Tog wyskoczył za nim. W ogóle nic go nie obchodziło. Chciał jedynie zadać śmierć Kubilajowi. Śmierć, o której będą mówić wszyscy, a zapisze się ona w kartach historii jako haniebna, długa i w niesamowitych męczarniach.

🧧🧧🧧

  Wyszarpnął z pochwy miecz. Rozstawił szeroko nogi i lekko ugiął kolana, wycelował ostrze prosto w pierś przeciwnika. 
Mężczyzna uśmiechnął się wyzywająco. Gdy klingi ich mieczy się skrzyżowały, Jung użył całej swojej siły, by natrzeć na Kubilaja.

    Obaj sprawnie unikali ciosów. W pewnym momencie generał wykorzystał efekt zaskoczenia i odwinął się, wymierzając zdrajcy cios łokciem w brzuch. Mężczyzna zachwiał się na nogach. Ze świstem wyciągnął powietrze w płuca.

    Obserwując całą sytuację Toq dziwił się, że jeszcze nikt nie zwrócił na nich uwagi. Wszyscy już dawno byli poza zasięgiem ich wzroku, a kiedy koło nich przychodzili, zdawali się ich nie widzieć.

   Arystokrata miał już dość patrzenia na ich przepychanki., dlatego też sięgnął po miecz przytroczony do pleców. Długie ostrze zalśniło w świetle nadal widocznego księżyca. Toq wydał z siebie okrzyk bojowy i biegiem ruszył w ich stronę.

    Jung tak szybko zniknął, że Kubilaj nawet tego nie zarejestrował. Dopiero, gdy ostrze przeszyło jego umięśnione ciało ja wylot, mężczyzna wytrzeszczył oczu i osunął się na kolana.

   - A teraz- zaczął Choi, dołączając do Toqa, który nie spuszczał wzroku z klęczącego przed nim mężczyzny.- Zrobię to, co obiecałem.

    Na jego twarzy nagle pojawił się uśmiech godny szaleńca, którego złamano podczas długich godzin tortur. Nawet Toq, gdy zobaczył ten grymas, poczuł na plecach zimny jak lód dreszcz.

   - Zaczynamy...

🧧🧧🧧

    Po wszystkim rozpalił ogień i z pomocą przyjaciela wrzucił do niego ciało zdrajcy. Przez chwilę jeszcze patrzyli jak zwłoki otulają płomienie, po czym oboje podeszli do leżącej kilka metrów dalej No-ran.

    Jung nawet nie chciał myśleć, co się stanie, gdy Ayushiridara, bądź Cesarzowa dowiedzą się o tym, jak zginęła. Wolałby nie być wtedy w swojej skórze. Wiedział, co go czeka. Oboje to wiedzieli.

   - Żegnaj, Wasza Wysokość- powiedział Jung, zamykając jej oczy. Pomyślał, że wygląda jakby spała.- Teraz, gdy odpłaciliśmy się za twoją śmierć, możesz spoczywać w pokoju.

🧧🧧🧧

     Teraz, gdy zostały im dwa dni drogi do domu, Toq zarządził kolejny postój. Zatrzymali się w przydrożnej karczmie, której właścicielką była kobieta po sześćdziesiątce.  Staruszka poruszała się bardzo powoli, ale z taką gracją, że nawet wiele lat poza cesarskim Pałacem nie było w stanie dostatecznie  zamaskować jej przeszłości.

   Drżącymi dłońmi pokrytymi plamami wątrobowymi i plątaniną żył postawiła przed nimi miski makaronu w warzywno-mięsnym bulionie, po czym ukloniła się i ruszyła w stronę baru.
Po chwili wróciła z dzbanem wina i dwiema drewnianymi chochlami.

   Oboje jej podziękowali i zabrali się do jedzenia. Chociaż byli głodni, to jedzenie nie chciało im przejść przez gardło. Jung poczuł się zupełnie jakby ktoś rzucił mu na ramiona ogromny ciężar, którego pomimo wszelkich starań nie mógł się pozbyć.

    Chciał zapomnieć, dlatego pił tyle wina, ile tylko był w stanie. Po trzeciej chochelce już stracił rachubę. Stwierdził, że nie ma co liczyć. Widząc po tym, co stało się z Księżniczką No-ran, nie wiadomo, kiedy i  oni umrą. Równie dobrze mogli zginąć teraz lub za kilka dni, a może lat. Nikt nie wie, kiedy nadejdzie jego czas. Dlatego też generał obiecał sobie, że od teraz będzie żył w taki sposób, jakby to był jego ostatni dzień na tym świecie...

Nie planowałam tego. Z początku plan był zupełnie inny, ale jakoś tak chciałam być spontaniczna. Nie wiem czy to wyszło na dobre, ale to już zostawiam Waszej opini.

𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 𝚘𝚏 𝙽𝚘𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz