Ari czuła się zagubiona. Zdarzało się, że dziewczyna pomimo przyjmującego chłodu wychodziła na zewnątrz i patrząc w zielonkawą wodę stawu, rozmyślała o ostatnich wydarzeniach.
Od czasu, gdy Ayaz opowiedział jej, jak było naprawdę, minął tydzień, a ona nie dostała kolejnego listu od przebywającego na terenie Turcji Toqa. To mogło oczywiście oznaczać dwie rzeczy. Jedna to fakt, iż cały czas się przemieszczali, a druga - co Ari chciała jak najszybciej odepchnąć i zapomnieć, że w ogóle odważyła się snuć takie rozmyślania - że Toq nie żyje.
Pogoda ich nie rozpieszczała. Z dnia nią dzień było coraz zimniej i zimniej. Służące nosiły więcej kocy do każdej komnaty, ale to było na nic. Same koce i kołdra nie stanowiły dostatecznej ochrony przed zimnem.
Mroźny wiatr powiał w jej stronę. Ari zadrżała, ale nawet nie ruszyła w stronę wejścia do Pałacu. Chciała zostać tu o wiele dłużej, nawet jeśli miałaby zamarznąć na śmierć. Przynajmniej wtedy Toq nie byłby samotny.
- Wasza Wysokość!- w zasięgu jej wzroku nagle pojawiła się Ha-nee. Nosiła tacę, na której stała czarka z herbatą i talerzyk z przekąskami. Oprócz naczyń na tacy leżało coś jeszcze.- To do ciebie.
Ari pochwyciła związany sznurkami zwój i go wyprostowała. Ha-nee nie chcąc przeszkadzać swojej Pani, postawiła naczynia na stoliku przed nią, po czym pokloniła się i ruszyła po płaskich kamieniach do Pałacu.
Księżniczka przejechała kilkukrotnie palcem wskazującym po napisanych przez niego słowach, starając się powstrzymać łzy. To była jej wina. Rozdzielili się. Ayu postanowił grać na czas jako "gość" w Pałacu rodziny królewskiej w Turcji i nie wiadomo, kiedy wróci.
Jeśli to, co Ayu napisał o ich przyjaciołach jest prawdą, to już powinni niedługo pojawić się w Yuanie. Wszak tamtego dnia, kiedy się rozstali, kazał im wracać do ojczyzny.
Może Toq już tu jechał. Pędził konia, byle tylko zdążyć spełnić złożoną jej obietnicę.
"Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, powinniśmy wrócić do Yuanu nie później, niż gdy spadnie pierwszy śnieg...
Nawet nie wiesz jak bardzo chcę go zobaczyć razem z Tobą, siedząc na ławce w ogrodzie..."
Nawet gdyby nie zdążył, ale pojawił się dzień lub dwa po pierwszym śniegu, Ari wybaczyłaby mu to. Ważne byłoby dla jej, że w ogóle wrócił, niż to, czy spełnił obietnicę.Wstała, rozmasowując lekko zdrętwiałe kończyny. Zbyt długo siedziała na tej ławce w zimnie. Gdyby teraz zachorowała, nie zdziwiłaby się tym za bardzo.
Ha-nee szybko do niej podeszła. Jedną ręką trzymała dół szaty, a drugą wyciągnęła przed siebie w razie, gdyby się potknęła.
- Pani, gdzie idziesz?- spytała tak cichym głosem, że miała wrażenie, iż Ari w ogóle jej nie usłyszała.- Wasza Wysokość?
Dziewczyna nie zareagowała. Ha-nee nie wiedziała, czy ma się cieszyć, iż Jej Wysokość nie usłyszała tonu, jakim dama dworu się do niej zwróciła, czy raczej się martwić brakiem jakiejkolwiek reakcji z jej strony.
Zaraz za zakrętem, gdzie skrzydło dla gości pałacowych łączyło się z kwaterami przeznaczonymi dla służby znajdowała się świątynia, w której modliła się z reguły tylko Cesarzowa.
Ari zatrzymała się przed wejściem i spojrzała na latarnię. Ogień w środku płonął jasno, a to oznaczało, że ktoś był tu przed chwilą. A może jeszcze jest.
Kazała damie dworu zostać przed drzwiami, a sama skłoniła lekko głowę i rozsunęła drzwi.
Z początku uderzyła w nią bezdenna ciemność. Nie wiedząc, czego może się spodziewać Ari wyrwała sztylet z szaty i wyciągnęła go przed siebie. Nagle w świątyni rozbłysło światło. Nie mogąc wytrzymać tej jasności zamknęła oczy, po czym ponownie je otworzyła.
CZYTASZ
𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 𝚘𝚏 𝙽𝚘𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐
Historical FictionAri jest coraz bliżej przejęcia tronu i zajęcia miejsca swojej matki, ale nie wszystko idzie po jej myśli. W dzień koronacji do Yuanu przyjeżdża brat zmarłego tureckiego Księcia i pragnie wyrównać rachunki z rodziną cesarską. Czy mimo wszystko Ari u...