30

21 2 18
                                    

    Przeraźliwy zgrzyt na zewnątrz wyrwał Ari z głębokiego snu. Gdy wreszcie otworzyła oczy, poczuła się dziwnie. Zupełnie jakby była sobą, ale nie do końca. Nie poznawała miejsca swojego pobytu. Gdyby nie to, że w pomieszczeniu pachniało całkiem inaczej niż w Pałacu, pomyślałaby, że po prostu zasnęła w bibliotece, w której spotkała się z Namiestnikiem.

   Nie wiedziała ile czasu minęło od tamtego spotkania. Kilka godzin? Dzień? A może kilka tygodni. Tylko czy możliwe byłoby, żeby straciła przytomność na tak długi czas?
 
    Co ona w ogóle tutaj robiła? Pamiętała tylko rozmowę z Ayazem, później wróciła do swoich komnat i położyła się do łóżka.

   Ten materiał. Przypomniała sobie również materiał przytknięty do jej ust i nosa, który pachniał odłużająco. Mimo starań nie udało jej się wyswobodzić.

    Kilka razy zamrugała, chcąc przyzwyczaić wzrok do panującej w pomieszczeniu szarości. Kiedy jej się udało, podniosła się do siadu i zaczęła rozglądać po pokoju.

    Wyglądało na to, że przebywa w ogromnej spiżarni. Wskazywały na to małe okna prawie przy samym suficie i kilkadziesiąt worków z ryżem i zbożem. Z drugiego końca pomieszczenia unosił się zapach mięsa. Woń uderzyła w jej nosdrza z taką siłą, że Ari aż się skrzywiła i zatkała nos.

    W oddali usłyszała zbliżające się kroki. Zamarła, nie wiedząc, co ma robić. Schować się? A może udać, że nadal śpi? Czy może pozwolić im wierzyć - kimkolwiek są- że się ich nie boi i jest gotowa pokazać, na co ją stać.

    Zamek ustąpił. Ktoś pchnął drzwi. Do pomieszczenia wdarły się poduchy chłodnego, lecz całkowicie bezwonnego powietrza. Spiżarnię ośmieliły promienie słońca, które tworzyły wokół postaci stojącej w progu świetlistą aurę.

    Ari przetarła oczy i ponownie popatrzyła w stronę drzwi, które już się zamknęły, ale osoba, która wcześniej stała w progu, tym razem weszła w głąb.

    Była to kobieta ubrana w szary habit pdzewiązany w pasie bordowym pasem. Na szyi nosiła grube korale wykonane z drewna i pomalowane naturalnym lakierem. Jej ogolona głowa wyglądała jak jajko w skorupce. Gdy zobaczyła, że Ari jest przytomna, odetchnęła z ulgą i podeszła bliżej.

  Może i wyglądała na mniszkę, ale Ari bała się jej zaufać. Dlaczego niby w ogóle miałaby to robić? W końcu przetrzymywano ją tutaj wbrew jej woli. Kobieta mogła tylko udawać kapłankę, a w rzeczywistości mieć związek z jej porwaniem.

    - W końcu się obudziłaś- powiedziała miłym dla ucha głosem, przez co Ari ogarnęły wątpliwości. Może powinna dać kredyt zaufania tej kobiecie.- Ja oraz moje towarzyszki doglądałyśmy Waszej Wysokości każdego dnia o każdej porze.

   Wasza Wysokość? Ari uniosła brwi, nie kryjąc zdumienia. Ta kobieta wiedziała, kim ona jest.

    - Jestem Ri, Wasza Wysokość- wyjaśniła, kłaniając się nisko, po czym szybko podniosła wzrok i wbiła w dziewczynę swoje spojrzenie.

   Księżniczka chciała coś powiedzieć, ale w ustach tak jej zaschło, że miała wrażenie jakby zamiast języka miała papier ścierny.

   - Wo...dy. Wody- wychrypiała z trudem.

    Kapłanka od razu podeszła do drewnianego stołu niedaleko stoiska z mięsem, napełniła wodą czarkę, po czym podała naczynie dziewczynie. Ari wypiła zawartość duszkiem. Chciała jeszcze. Czuła, że jeśli się nie napije więcej, zaraz powróci ten stan sprzed chwili.

    Kobieta bez słowa po raz kolejny napełniła naczynie. Po czym jeszcze i jeszcze, aż dzbanek był całkowicie pusty. Kiedy już jej gardło zostało wystarczająco nawodnione, Ari zebrała myśli i patrząc kapłance w oczy, odezwała się swoim melodyjnym głosem.

𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 𝚘𝚏 𝙽𝚘𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz