12

11 2 11
                                    

    No-ran obudziły dzwony świątynne. Był środek nocy. Jedynym źródłem światła w tej ciemności był księżyc, któremu udało się wyjrzeć zza chmur.

    Chwilę zajęło jej przypomnienie sobie, gdzie jest. Gdy w końcu przypomniała sobie spotkanie z Jungiem i Toqiem, uśmiechnęła się i podniosła do siadu. Czynności towarzyszył stłumiony jęk. Powoli przetarła zaspane oczy. Spojrzała w niebo i zamarła, słysząc raz po raz warknięcia.

    Dźwięki dochodziły z lasu. No-ran bała się odwrócić i spojrzeć w tamtą stronę. Zamiast tego wyciągnęła drżącą rękę i szturchnęła leżącego pół metra dalej Junga w ramię.

    Chłopak niechętnie otworzył oczy i nadal leżąc na trawie, spojrzał na swoją towarzyszkę. Chciał już podzielić się z nią jakąś kąśliwą uwagą, ale w ostatniej chwili się powstrzymał, widząc w jej oczach strach.

   - Toq- zero reakcji, więc Jung podszedł do chłopaka i nim potrząsnął. W odpowiedzi arystokrata zaklął głośno, ospałym głosem. Nadal nie rozchylił powiek. Jung westchnął.- Toq, wstawaj do cholery. Chyba, że chcesz zostać pożywieniem dla idących w naszą stronę wilków.

   - Co?!- tyle wystarczyło, by arystokrata  w końcu otworzył oczy. Otarł twarz dłońmi i spojrzał pierw na Choia, a dopiero później na siedzącą nadal w tym samym miejscu No-ran.

   Dziewczyna na nich nie patrzyła. Głowę zwróconą miała w stronę lasu. Mimo ciemności Toq dostrzegł, jak sięga po miecz. Wstała, nie odrywając wzroku od tego, co znajdowało się w lesie i nie mówiąc ani słowa, rzuciła się biegiem po wydeptanej ścieżce.

   Wolali za nią, ale ona się nie zatrzymała. Biegła dalej, zagłębiając się w leśną gęstwinę. Nie obchodziło jej, że się zgubi, wiedziała, iż Jung i Toq za wszelką cenę ją znajdą.

    Nie pomyliła się, gdy minęła pierwszy rząd drzew i krzewów, obaj rzucili się do biegu, uprzednio wydając rozkaz pozostałym, by pilnowali koni i stali na straży, a w razie czego zawiadomili ich o kłopotach.

   Przeskakiwali pomiędzy wystajacymi z ziemi korzeniami. Nie mogli ryzykować potknięciem się o jeden z nich.

   Jung w pewnym momencie się zatrzymał. Toq chciał coś powiedzieć, ale wzrok, jakim Choi go obdarzył, świadczył o tym, że nie powinien się odzywać. Dlatego milczał, czekając na to, co generał miał do powiedzenia.

   - To No-ran- powiedział w końcu, dobywając także drugiego miecza. Toq podążył za jego przykładem i uczynił to samo ze sztyletem wetkniętym za pas.

   Biegli jej stronę. Jung krzyknął coś do niej, czego Toq nie usłyszał, ale dziewczyna się zatrzymała. Obejrzała się przez ramię i kiwnęła im głową. W dwóch susach pokonali dzielącą ich od No-ran odległość i po chwili stanęli po obu jej stronach.

   Ku nim zmierzała horda ogromnych wilków. Zwierzęta poruszały się tak szybko, że ciężko było wyłapać, czy któryś się od nich nie oddalił, by zaskoczyć zagubionych ludzi.

   No-ran czuła ciężar przytroczonej broni. Była wyczerpana, ale nie mogła pozwolić sobie odpoczynek. Nikt nie mógł. Musieli to przetrwać. Jung wystąpił naprzód. Dziewczyna chciała go powstrzymać, ale Toq ją od tego odwiódł.

   - Ja ściągnę na siebie ich uwagę- powiedział generał, nie odwracając się od wroga.- Wy rozejdźcie się. Musimy wykorzystać zaskoczenie. Zabijajcie je lub odstraszczcie. Wszystko jedno.
  
    Już mieli ruszyć w swoją stronę, ale Jung zatrzymał No-ran i gestem przekazał jej, co powinna zrobić.

   "Zawiadom resztę. Im nas więcej, tym lepiej."

   Odczytała ten przekaz w jego oczach. Pokiwała głową na znak zrozumienia i ruszyła w kierunku, z którego przyszli.

𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 𝚘𝚏 𝙽𝚘𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz