19

7 1 6
                                    

   Futony przyniesione przez strażników z kwater dam dworu (ponieważ były one najbliżej bezpiecznego wyjścia z lochów) były w stanie pomieścić dwie osoby. To Ha-nee spała obok niej, ponieważ dziewczyna chciała mieć damę dworu blisko siebie. Gdyby wybrała kogoś innego, dziewczyna poszłaby do drugich lochów. Ari wiedząc co się święci, wolała tego uniknąć.

   Świece w stojących w jednym kącie lichtarzach już się wypaliły, przez co w lochach panowała ciemność i zaczęło robić się zimno. Dlatego Ari pociągnęła kołdrę do góry i zakryła się nią prawie do linii oczu. Jej zęby dygotały z zimna.

   Nie mogła zasnąć. Leżała na futonie już pięć godzin, z czego dwie w całkowitej ciemności. Co jakiś przez male zakratowane okna prawie przy suficie, do pomieszczenia wpadało światło księżyca. Ari kolejny raz zmieniła położenie. Zrobiła to tak delikatnie i ostrożnie, by przypadkiem nie obudzić leżącej obok Ha-nee.

   - Wasza Wysokość- usłyszała cichy szept przeszywający stojące powietrze w lochach i od razu się odwróciła.- Wasza Wysokość- powtórzył.

    Dopiero teraz zauważyła, że ktoś siedzi kilka metrów dalej oparty o kamienną ścianę. Uniosła się na łokciach i ponownie otasksowała go spójrzeniem.
Dziwnie, że nie potrzebowała światła, by go widzieć. On najwyraźniej też nie, ponieważ gdy ich oczy znalazły się prawie na równi, uśmiechnął się do niej.

    Czy to możliwe, żeby do takiego stopnia przyzwyczaić się do ciemności?

   - Dlaczego nie śpisz?- spytała, chociaż nie powinno jej to obchodzić, ale gdy pytanie opuściło jej usta, w jej głowie zapaliła się czerwona lampka.- Znowu knujesz?

   Uśmiech na jego twarzy przygasł. Ayaz spuścił wzrok na swoje zaciśnięte w nerwowym geście dłonie, ale nic nie powiedział. Nawet jednego słowa wyjaśnienia. Przez dłuższy czas nie podnosił głowy.

   - Prze...praszam - wyszeptała, odwracając wzrok.- Przepraszam, Ayaz.

  Zero reakcji. Znowu. Ari załamała ręce, a jej ramionami wstrząsnął cichy szloch, którego nie mogła powstrzymać.

  - Wybacz mi- chlip i otarcie chusteczką czerwonej od płaczu twarzy.- Proszę, chociaż coś powiedz- chlip. - Zniosę wszystko. Możesz- chlip- mnie wyklinać.

   Nadal na nią nie patrząc, wstał  i lekko chwiejnym krokiem podszedł do kamiennych schodów, które prowadziły na górę. Zanim jednak wszedł na pierwszy stopień, zatrzymał się i spojrzał w jej kierunku. Bez słowa kiwnął głową. Zrozumiała od razu: "Chodźmy na górę. Jest bezpiecznie." A ona przecząc całkowicie prawom logiki, postanowiła mu zaufać.

    Trzymała się blisko niego, gdy Ayaz szedł pierwszy. W pewnym momencie, gdy dotarł na najwyższy stopień, nagle zatrzymał się i przylgnął do ściany. Wyciągnął prawą rękę i przcisnął nią Ari do ściany obok siebie. Dziewczyna wybałuszyła oczy ze zdumienia, ale widząc jego wyraz twarzy, postanowiła o nic nie pytać.

   - Jest bezpiecznie- szepnął jej do ucha. Ari miała nadzieję, że Namiestnik nie usłyszał jak jej serce zagalopowało w szybko podnoszącej się i opadającej piersi.

   Od razu upomniała się w myślach. Ayaz był tylko sojusznikiem, a ona kochała Toqa, który nadal nie wrócił do Yuanu. Zaczęła się zastanawiać, czy arystokrata w ogóle przeżył, a jeśli tak, to czy ma się dobrze.

   - Wasza Wysokość, przypominam ci, że miałaś trzymać się blisko mnie- upomniał ją, ale Ari wyczuła żartobliwy  ton. Gdy nadal się nie ruszyła, podszedł bliżej, złapał ją delikatnie za nadgarstek i pociągnął w stronę długiego, pogrążonego w ciemności korytarza.

𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 𝚘𝚏 𝙽𝚘𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz