5

15 2 6
                                    

     Ari zwalczyła w sobie chęć pójścia za nim i posłuchania rozmowy. Nie była pewna, czy powinna to robić. Może i prawie była Cesarzową, ale to nie oznaczało przecież, że może przekraczać swoje kompetencje. Zamiast tego czekała w tym samym miejscu, w którym zostawił ją Toq. Nadal widziała ten wzrok. Jego piękne oczy, które chciały, by na nie patrzyła.

    Westchnęła.  Nie raz, a kilka. Oparła się o prostą drewnianą kolumnę sięgającą do sufitu.

   Stała i czekała. Nie ruszała się. Po prostu opierała się o kolumnę, a służki mijając ją, kłaniały się, po czym odprawione szły dalej. Ari się nimi nie przejmowała. Chciała porozmawiać z Toqiem, ale tak naprawdę nie miała pojęcia, co mu powiedzieć.

   W końcu wyszedł. Nie miała pojęcia ile czasu minęło, odkąd zniknął w komnacie wuja Toluiego. Może było to dziesięć minut, a może godzina lub więcej. Do nie było ważne.

   Zauważyła jego wyraz twarzy, gdy zauważył ją w korytarzu. Wyglądał... na przestraszonego? Zaintrygowanego? Nie wiedziała. Zbliżył się do niej. Ari nawet nie drgnęła. Dopiero, gdy zmniejszył ostatecznie dzielącą ich odległość, odepchnęła się i stanęła na przeciwko niego w taki sposób, by nie przeszkadzali mijającej ich służbie, która była zajęta swoimi obowiązkami.

   - Dlaczego?

   - Dlaczego co?- spytała wyraźnie zbita z tropu.

    - Dlaczego na mnie czekałaś, Wasza Wysokość- na szczęście nie zapominał o jej pozycji. Tyle dobrze.- Przecież...

   - Tak, wiem - przerwała mu, ale jej nie upomiał. Śmiałby to zrobić, a ona i inni na dworze pokazaliby mu, gdzie jest jego miejsce.- Po prostu... cóż. Nie ważne.

   Chciał coś powiedzieć, ale ona już zdążyła zrobić kilka kroków w stronę wyjścia z tego skrzydła Pałacu. Po chwili namysłu ruszył za nią. Przez całą drogę nie odezwali się do siebie. Ari poczuła niesamowitą satysfakcję. Lubiła mieć przewagę. Nawet nad Ayu.

     Słońce zaczynało już powoli zachodzić za widoczną z tego miejsca górą. Dziewczyna przystanęła. Zrobiła to tak nagle, że Toq-gdyby nie to, że miał szybki refleks- zderzłby się z nią. Na szczęście zdążył się zatrzymać.

    Zamknęła oczy. Pozwoliła, by wiatr smagał jej lekko zaróżowioną twarz niesfornymi kosmykami, które zdążyły się wydostać z już zburzonej fryzury.

   - Chodźmy- już zdążyła ruszyć dalej, ale nie na tyle, by Toq nie był w stanie jej dosięgnąć. Zrobił to. Gdy dotknął skóry jej dłoni, Ari poczuła przyjemny dreszcz.  Chciał cofnąć rękę, ale tym razem ona złapała go za nadgarstek i popatrzyła mu w oczy.- Chodźmy.

   Puściła jego nadgarstek, ale drugą dłoń nadal pozwalała więzić. Pociągnęła chłopaka za sobą. Toq szedł bez sprzeciwu.

    Gdy znaleźli się w jej komnatach, wyswobodziła swoją dłoń i podeszła do stolika. Opadła na krzesło, po czym wskazała, żeby jej gość także usiadł. Zrobił to, choć jego ruchy straciły na pewności. Teraz Toq przypominał małe i bezbronne lwiątko, chociaż jeszcze przed chwilą mógł przynosić na myśl ogromnego króla sawanny z ostrymi kłami i szponami.

   - Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić, Wasza Wysokość?

   Nie odpowiedziała, zamiast tego zbliżyła swoją dłoń do jego dłoni i zaczęła kreślić palcem różnego rodzaju  wzorki na jego lekko ciemniejszej skórze.

   Toq był atrakcyjny. Ayushiridara jej się podobał i kochała go. Naprawdę. Powodował u niej przyspieszenie bicia  serca, ale Toq? Cóż, to zupełnie co innego. Czuła to i wiedziała, że on jest idealny.  Po prostu zawrócił jej w głowie. Dobrze, może nie znali się dostatecznie długo, by o tym myśleć, ale z drugiej strony... Miała prawdopodobnie wyjść za kogoś, kogo nie znała nawet w większym stopniu niż Toqa.

𝙴𝚖𝚙𝚛𝚎𝚜𝚜 𝚘𝚏 𝙽𝚘𝚝𝚑𝚒𝚗𝚐Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz