ROZDZIAŁ 6

450 50 43
                                    

MIRA

Obudziło mnie zimne światło padające zza cienkich firan wprost na moją twarz. Coś przygniatało mnie na klatce piersiowej. Czyjaś ręka. Odrzuciłam ją kilka razy, ale ta wciąż wracała bezwładnie na miejsce niczym szmaciana lalka. Zmacałam ją przez dłoń i nadgarstek, sunęłam wyżej przez łokieć oraz przedramię, aż dotarłam do barku, szukając jej właściciela.

To była moja ręka. Zdrętwiała przez noc do tego stopnia, że straciłam w niej zupełnie czucie. Zacisnęłam dłoń kilka razy w pięść, napinając mięśnie, aż ona znów stała się częścią mojego ciała. 

Dziwne uczucie.

Podniosłam się i usiadłam na łóżku. Naciągnęłam kołdrę pod samą szyję. Podwinęłam kolana pod brodę, po czym splotłam ramiona wokół okrytych pościelą łydek. Tego poranka czułam w środku dziwny niepokój.

Sobota. Zaczął się weekend, a ja utknęłam w tej szkole na odludziu bez auta i planów na spędzenie dwóch dób w tym miejscu. Sięgnęłam po telefon i napisałam do Jeremiego, czy chciał się może dzisiaj ze mną spotkać, lecz on odpisał po kilku minutach, że miał już inne plany.

Wzięłam długi prysznic i wykonałam starannie pielęgnację twarzy, ciała oraz włosów. Miałam w końcu na to czas. Przebrałam się w wygodny dres i założyłam kapcie na gołe stopy. Zapukałam do Tiffany, mając nadzieję na jakiś wspólny wypad do miasta przed południem, ale najwyraźniej jej nie zastałam.

Wokół panowała przeraźliwa cisza echem odbijająca się od pustych pokoi w całym budynku pozbawionym życia. Zostałam tutaj kompletnie sama? Prędko zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie wszyscy uczniowie wyjechali na weekend do swoich domów i mieli w tym rację. Nie musieli tutaj zostawać tak jak ja.

Zeszłam wolno po schodach do salonu i przystanęłam przy oszklonych, dwuskrzydłowych drzwiach do jadalni, które wyjątkowo były otwarte na oścież. Nie wiedziałam, co z sobą zrobić.

– Cześć – usłyszałam czyiś głos za plecami. Podskoczyłam w miejscu wystraszona.

– Zane? Co tu robisz?

Chłopak zamrugał kilka razy zdezorientowany pytaniem, trzymając w dłoni talerz z jajecznicą i dwoma tostami, który prawdopodobnie chciał zabrać do swojego pokoju i zjeść w samotności.

– Nie rozumiem – odparł, marszcząc lekko czoło.

– Po prostu myślałam, że nikogo tutaj nie ma.

Mój wzrok utknął na jedzeniu trzymanym w rękach chłopaka. Czułam jak ślinka napływała mi do ust, a w brzuchu zaburczało od głodu. Chłopak od razu dostrzegł moje zainteresowanie.

– Jesteś głodna? – spytał wprost.

– Tak. – Nie wspomniałam mu w tamtym momencie, że moim ostatnim posiłkiem był sok na wczorajszym śniadaniu. – Zaraz skoczę do stołówki i coś sobie wezmę.

– Stołówka jest zamknięta w weekendy – odparł od razu.

– Serio? Nie miałam pojęcia.

Zupełnie nie pomyślałam o tym, żeby przygotować się na taką ewentualność. Zazwyczaj i tak nie jadłam zbyt wiele, ale to nie oznaczało, że nie spożywałam przez cały dzień kompletnie nic. Wątpiłam, że byłabym w stanie wytrzymać na głodówce dwa dni, choć i takie epizody miałam już za sobą. Z perspektywy czasu wspominałam je jako katorgę, której nigdy więcej nie chciałabym z własnej woli powtarzać.

– Nie masz nic do jedzenia na weekend? – spytał.

– Tak, ale to nie problem. Zamówię coś sobie przez aplikację. Wiesz może, co tutaj dowożą z okolicznych restauracji?

W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz