ROZDZIAŁ 25. cz 1

131 17 12
                                    

MIRA

Tym razem powrót do rzeczywistości był całkowicie niemożliwy. Leżałam na zaścielonym łóżku, tępo wpatrując się w szarzejące niebo za oknami mojego pokoju w internacie. Do budzika zostało zaledwie kilka minut.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Podniosłam się na łokciach. Mokre włosy tworzyły wielką plamę na środku kołdry. Krew? Wzdrygnęłam się. Nie, nie, to tylko woda kapała z moich czerwonych włosów. 

Kręciło mi się w głowie. Usiadłam na skraju łóżka. Wzięłam głęboki wdech, a potem wydech. Siedziałam parę minut zupełnie wyjęta z życia, czując każde skaleczenie i siniaka na ciele, drętwienie w nodze, a już najbardziej tę ogromną ranę w sercu.

Budzik zawył przeraźliwie, przywracając mnie do rzeczywistości. Wyłączyłam go ociężale.

Nie miałam humoru. To za mało powiedziane. Wciąż przed oczami widziałam rzeki krwi i martwych Utalentowanych przegranych w nierównej walce z Centralą.

Jeszcze nie wiedziałam jak, ale musiałam znaleźć sposób, by nauczyć się żyć z nowymi doświadczeniami i to jak najszybciej. 

Z trudem dałam się porwać rutynie, która dotykała mnie każdego, normalnego poranka. W co się dziś ubiorę? Jak uczeszę włosy? Pozwoliłam się powoli prowadzić umysłowi tą bezpieczną drogą, dobierając dość oczywiste odpowiedzi. Jeansy. Biała koszulka. Rozpinany sweter. Rozpuszczone włosy. Makijaż? Nie powinnam dziś o nim zapomnieć. W końcu miałam do zakrycia nie tylko wory pod oczami, ale wszelkie rany.

Moje oczy. Czarne plamki w tęczówkach znowu wróciły, tym razem zajmując zdecydowaną większość lewego oka. Wyglądałam teraz, jakbym miała dwa różne kolory oczu. Nie miałam siły zastanawiać się nad tym, skąd to się wzięło i co oznaczało.

Wtedy drzwi do pokoju otworzyły się same. No tak, w końcu nigdy nie zamykałam ich na klucz. Nie zdążyłam tego faktu przyswoić zbyt szybko, pozwalając sobie na pozostanie w mizernej, przygarbionej pozie z przelewającymi się oczami.

– Matko, Mira! Co się stało? – Tiffany od razu zauważyła, że coś było ze mną nie tak. – Co ty robiłaś w nocy?

– Uczyłam się do późna – uśmiechnęłam się blado.

– A no tak. Dziś mamy sprawdzian z algebry. Długo nad tym siedziałaś?

– Do świtu.

– A wypad z Zane'em się udał?

– Tak, było w porządku.

To aż zbyt łatwo i szybko uspokoiło dociekliwość przyjaciółki. Uśmiechnęłam się w duchu. Nawet jeśli bolałoby mnie coś tak bardzo, że nie wytrzymałabym tego dłużej, nigdy nie liczyłam, że ktokolwiek to zauważy, a co dopiero mi pomoże. Nauczyłam się w życiu, że ludzie nie chcą słuchać o moich problemach, dlatego nie starałam się o ich atencję, a tym bardziej współczucie, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że każdą taką walkę ostatecznie stoczę sama.

Zabrałam swój plecak i ruszyłyśmy do głównego budynku szkoły na zajęcia tak jak co dzień.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W blasku żywiołu. Błyskawica ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz